Cerowanie ubrań. Obecnie dziurka w skarpecie kwalifikuje ją do wyrzucenia. Nie za czasów naszych dziadków, bo gdy odzież była droga, przeważnie szyta ręcznie, naprawianie ubrań było regularnym zadaniem. Babcia przyszywała guziki, cerowała i przerabiała odzież. Igła i nić przedłużały żywotność ubrania o lata. Nie zaszkodziłoby trochę przywrócić ten oszczędny nawyk za radą poety Stanisława Jachowicza: „Zaszyj dziurkę, póki mała”.
Gotowanie od podstaw. Za czasów naszych dziadków nie istniały posiłki na wynos czy gotowe dania w supermarkecie. Prawdę mówiąc, nie było supermarketów, co najwyżej sklepy GS-u z bardzo ograniczonym asortymentem towarów. Wszystko było gotowane od podstaw, z surowych produktów. Mało tego, na wsi kurczak, świnka musiały być wyhodowane w zagrodzie, a warzywa z własnego ogródka. Możemy powiedzieć – jak organicznie, jak zdrowo! Tak, ale nie zapominajmy, że samo wyżywienie rodziny mogło stanowić dla babci ciężką stresującą pracę w pełnym wymiarze czasu.
Uprawa ogrodu warzywnego. Gdy tylko dostępny był kawałek ziemi, nasi dziadkowie uprawiali ogród. Utrzymywanie ogrodu warzywnego było koniecznością, bo pozwalało oszczędzić pieniądze i zapewnić rodzinie świeże produkty. Czy zauważyliście, jak niewielu Amerykanów uprawia teraz przydomowe ogródki, choćby dla zwykłego hobby czy zapewnienia sobie ruchu na świeżym powietrzu? Jadą kilka mil do supermarketu, kupują pomidory bez smaku i zapachu, zamiast posadzić przy domu kilka pomidorowych krzaków. Pojęcie „od farmy do stołu” stało się nowym konceptem, atrakcyjnym dla średniej klasy z racji wysokiego kosztu dostawy pod drzwi nowalijek. Ale w przeszłości hodowanie warzyw było regułą.
Robienie przetworów. Skoro dziadkowie mieli ogródek, działkę albo kawałek pola, to zbieranie i konserwowanie plonów było obowiązkowym zadaniem. Żywność musiała starczyć jak najdłużej – do następnej wiosny. Kwaszono kapustę i ogórki, suszono jabłka i grzyby, wypełniano słoiki sezonowymi plonami, chowano ziemniaki, marchew i buraki w kopcach. To była bardzo ciężka praca, której teraz możemy uniknąć, bo w supermarkecie znajdziemy wszystko. Swoje wyroby zawsze smakują lepiej, ale wiemy, że możemy je robić dla rozrywki, a nie z musu.
Mycie naczyń ręcznie. Zmywarki do naczyń nie istniały. Mało tego. Jeżeli spojrzymy w dalszą przeszłość, to przypomnimy sobie, że dwa pokolenia wstecz w prowincjonalnej Polsce nie było ani bieżącej wody, ani elektryczności. Każdy posiłek kończył się myciem naczyń przy w misce, a pomyje były wylewane dla świń.
Trzepanie dywanów. Odkurzaczy jeszcze nie było, albo były bardzo drogie. Za to w każdym gospodarstwie wiejskim czy na każdym miejskim osiedlu był trzepak, gdzie gospodynie wieszały dywany i trzepaczką biły je rytmicznie, by usunąć kurz. Trzepaki na osiedlu bywały popularnym miejscem spotkań lokalnych dzieciaków.
Odkurzanie. Mimo że nie miały odkurzaczy, nasze babcie dzielnie walczyły z kurzem. Odkurzanie było codzienną czynnością, a każdą powierzchnię przecierano, aby zwalczać kurz z dróg gruntowych i brak filtrowania powietrza. Zaskakujące jest, ile kurzu może się zbierać każdego dnia — z czym nasi dziadkowie walczyli niestrudzenie.
Gotowanie prania. Kiedy pralki i proszki do prania nie istniały, albo były luksusem, ręczne pranie musiało być normą. Do tego służyła duża balia i tarka do prania. Jeżeli sięgniesz wstecz pamięcią, to możesz sobie przypomnisz, że jedyną metodą do usuwania uporczywych plam z bielizny było jej gotowanie. Duży gar wypełniony bulgoczącą mydlaną wodą i bawełnianą bielizną stał godzinami na płycie kuchennej. Bądźmy wdzięczni, że teraz wsypujemy detergent i tylko naciskamy guzik naszej automatycznej pralki.
Polerowanie srebra. Jeżeli ktoś miał srebrne sztućce czy srebrną cukiernicę, to przeznaczał je tylko na specjalne okazje. Srebra były przedmiotem dumy i przechodziły z pokolenia na pokolenie. Ale trzeba było się natrudzić, aby zachować ich połysk, więc dziadkowie miewali cotygodniową sesję polerowania. Teraz do domowych sreber przywiązujemy o wiele mniej znaczenia i wręcz odmawiamy dziadkom czy rodzicom ich przyjęcia. Mówimy, że mamy dosyć gratów…
Czyszczenie okien octem i gazetą. Przed czasami Windexu, ocet zmieszany z wodą był najlepszym środkiem do czyszczenia okien, a gazety nie tylko zamieszczały wiadomości — również polerowały szkło bez smug.
Prasowanie wszystkiego. Zapomnij o koszulach „wrinkle free”. W przeszłości każdy materiał wymagał dobrego prasowania, nawet zasłony i pościel. Babcia spędzała godziny przy desce do prasowania. Gorzej było w czasach bez elektryczności, kiedy żelazka były najpierw „lane”, które wkładało się do pieca, a następnie z „duszą”. Dusza, to był żelazny wsad, który nagrzewano w piecu lub na kuchence. Żelazka z duszą brudziły odzież mniej niż te lane. Potem, wraz z elektrycznością pojawiły się żelazka elektryczne. Nie brudziły, ale potrafiły spalić odzież, bo nie miały termostatu. Jeżeli teraz wyjmujesz swoją niegniotącą się odzież z suszarki i nie potrzebujesz jej prasować, zastanów się, jaka jesteś szczęśliwa.
Pieczenie chleba. Wiele gospodarstw domowych piekło własny chleb nie dla satysfakcji, lecz z konieczności. Tradycyjne pieczenie chleba w dawnych czasach, to było bardzo ciężkie cotygodniowe zadanie dla kobiet. Żeby zrobić kilka dużych bochenków chleba, które starczyłyby dla rodziny na tydzień, trzeba było wyrobić kadź ciasta, czekać aż wyrośnie, uformować bochenki, napalić w chlebowym piecu i umiejętnie upiec. Każda gospodyni miała swój przepis. Niektórzy z nas pamiętają z dzieciństwa, jaka pyszna była pajda ciepłego chleba ze świeżym masłem i kubkiem mleka od krowy. No cóż, teraz mamy maszyny do pieczenia chleba. Czy je używamy?
Zbieranie deszczówki. Było praktycznym i przyjaznym dla środowiska sposobem na podlewanie ogrodu i mycie okien. Wiele pań zbierało deszczówkę do mycia włosów. Gdy nie było szamponów, tylko deszczówka zapewniała puszystą fryzurę.
Rąbanie drewna na opał. Do ogrzewania domów i gotowania posiłków potrzebny był opał. Przeważnie było to drewno, potem węgiel. Na rozpałkę potrzebny był chrust, po który chodziło się do lasu. Drewno należało kupić albo znaleźć, przywieźć, porąbać i wysuszyć oraz zdążyć z tym przed zimą.
Wniosek. Domowe obowiązki przeważnie spoczywały na kobietach i długo można by je wyliczać. Szycie własnej odzieży, robienie swetrów na drutach, haftowanie, zbieranie jagód i grzybów i inne czynności niezbędne kiedyś, są teraz przez niektórych traktowane rekreacyjnie. Na szczęście do historii przeszło pranie bawełnianych pieluch, szorowanie surowych drewnianych podłóg, noszenie wody ze studni, palenie w piecach i wiele innych obowiązków. Pomyślmy o tym, zanim zaczniemy narzekać na nadmiar pracy i przy okazji Święta Dziękczynienia podziękujmy losowi, że żyjemy w Ameryce w XXI wieku.
Elżbieta Baumgartner
nie jest prawnikiem, a artykuł ten nie powinien być uważany za poradę prawną. Jest autorką wielu książek-poradników, m.in. „Jak chować pieniądze przed fiskusem”, „Jak kupić dom mądrze i nie przepłacić”, „Podręcznik właściciela domu”. Są one dostępne w D&Z House of Books, 5507 W. Belmont Ave. w Chicago, albo w wersji elektronicznej bezpośrednio od wydawcy, Poradnik Sukces, www.poradniksukces.com, tel. 1-718-224-3492.
www.poradniksukces.com
Planowanie spadkowe
czyli jak uporządkować swoje sprawy w Stanach i w Polsce
Zadbaj o swoich bliskich, przekaż dorobek w odpowiednie ręce bez podatków i sądów. Pomoże w tym książka Elżbiety Baumgartner
„Planowanie spadkowe w Stanach i w Polsce” dostępna tylko w wersji elektronicznej w witrynie www.PoradnikSukces.com, tel. 718-224-3492, [email protected].
Również dostępne są: „Jak chować pieniądze przed fiskusem”, „Podręcznik ochrony majątkowej”, „Obywatelstwo z przeszkodami” i dwadzieścia kilka innych poradników.
www.PoradnikSukces.com