Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 12:39
Reklama KD Market

Kolejna prezentacja polskiej sztuki

Nie każdy wie, że na 22 piętrze budynku sąsiadującego z chicagowską filharmonią znajduje się prywatny klub The Cliff Dwellers. Powstał w 1907 roku i do tej pory nosi zaszczytne miano najstarszego prywatnego klubu w Chicago. Fundatorką i pomysłodawczynią była pisarka Hamlin Garland, która z przyjaciółmi stworzyła przybytek sztuki. Poprzez klub przewinęli się prominentni chicagowianie, tacy jak m.in. dyrygent Frederick Stock, rzeźbiarz Lorado Taft czy architekci Daniel Burnham i Louis Sullivan. Po dzień dzisiejszy klub promuje artystów, pisarzy, wplatając się nierozerwalnie w kulturalne życie miasta.


 


Widok z tarasu jest (szczególnie wieczorem) imponujący. Usytuowany vis a vis The Art Institute budynek pozwala podziwiać najbardziej znane drapacze chmur oraz Millenium i Grant Park wraz z jeziorem Michigan. W środku poza obszerną jadalnią znajdują się bardziej kameralne pomieszczenia, wśród których najprzytulniejszym jest pokój z kominkiem zaprojektowany przez Howarda Van Doren Shaw. Członkostwo można nabyć jedynie dzięki zaproszeniu przez członka klubu i należy być czynnie zaangażowanym w uprawianie sztuki, czyli profesjonalnym artystą.


 


Skąd więc nagle zainteresowanie polską sztuką? Każdy taki pomysł musi mieć swojego „dobrego duszka” i takim okazała się Amerykanka polskiego pochodzenia Eve Moran, która poprzez kontakt z Muzeum Polskim w Ameryce poznała polskich artystów i zachwyciła się polskimi dokonaniami artystycznymi. Jako członkini komitetu programowego klubu postanowiła przedstawić artystów polskiego pochodzenia, zamieszkujących w Chicago i okolicach, szerszej publiczności. W listopadzie odbyły się trzy spotkania, każde o innym temacie, połączone jednak wspólną nazwą „Na skrzydłach białego orła”.


 


Na spotkania, połączone z obiadem (polskie potrawy przygotował latynoski kucharz, którego bigos – paluszki lizać), zostali zaproszeni wykładowcy i artyści, którzy nie tylko prezentowali obrazy czy rzeźby, ale przede wszystkim opowiadali o polskich dokonaniach w amerykańskim mieście i amerykańskiej kulturze. I tak 16 listopada dyrektor MPA Jan Loryś przedstawił historię zabytków pozostawionych w Stanach po nowojorskiej światowej wystawie 1939 roku, które znalazły swoje miejsce w Muzeum. O poezji Wisławy Szymborskiej mówiła Mary Schmich, a o polskich akcentach w historii Oscarów opowiadał znany krytyk filmowy Zbigniew Banaś. Natomiast w ubiegły wtorek (27 listopada) dr Alex Kurczaba, długoletni wykładowca slawistyki (słowiańskich języków i literatury) na University of Illinois w Chicago, przybliżył postać Josepha Conrada, ze szczególnym uwzględnieniem prywatnego życia pisarza, kształtującego go jako jednego z najznakomitszych anglojęzycznych pisarzy przełomu XIX i XX wieku.


 


Po nim zabrali głos: Andrzej Dajnowski, który posługując się slajdami przypomniał instalowanie znanych już dobrze chicagowianom rzeźb Magdaleny Abakanowicz „Agora”, oraz związana z Columbia College Christine Rojek, przedstawiająca poszczególnych obecnych artystów i ich prace. Do wypowiedzi zostali zaproszeni: rzeźbiarka Dusty Folwarczny, rzeźbiarz Mike Grucza, malarz i rzeźbiarz Terry Karpowicz, malarka i rzeźbiarka Jill King (Kupczynski), autorka instalacji Lucy Slivinski i zajmująca się również rzeźbą Claudia Smalley. Wszyscy ci artyści z dumą przyznają się do polskich korzeni, chociaż urodzili się w Stanach Zjednoczonych. Do urodzonych w Polsce należeli – rzeźbiarka Jolanta Izabela Pawlak oraz fotograf i filmowiec Marcin Murawski.


 


Wśród rzeźb i obrazów wyróżniały się w dużych formatach fotografie Marcina Murawskiego. Artysta wpadł na pomysł, aby utrwalić pozostałości architektoniczne na dawnych rubieżach Polski, pozostających obecnie na terenach Ukrainy, i tak wspaniale opisanych w „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Ruiny zamków, ale i częściowo odbudowane obiekty, ciągle świadczą o świetności Polski w tamtym okresie i jest na pewno obowiązkiem Polaków, aby o tych miejscach nie zapomnieli. Autor fotografii ma nadzieję, że jego prace znajdą się w profesjonalnie wydanej książce-albumie.


 


Na artystycznym spotkaniu nie mogło zabraknąć stosownej muzyki i tą dostarczyła wiolonczelistka Lilianna Wosko, absolwentka Roosevelt University. Specjalizacją artystki jest solowa gra na wiolonczeli, obejmująca zarówno utwory klasyczne, jak i jazzowe czy folkowe.


 


Spotkanie podsumowała osobistą i wzruszającą wypowiedzią Eve Moran, która jeszcze raz przypomniała zasługi Muzeum Polskiego w Ameryce dla kulturalnego życia Chicago, a każde swoje wspomnienie poprzedzała jakby refrenem „It touches my heart”. Nam więc też powinno „serce rosnąć”, że w samym sercu miasta mamy przyjaciół, doceniających i promujących polskich artystów.


 


Tekst i zdjęcia:


Bożena Jankowska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama