W książce zatytułowanej "Deer In The Headline: My Life in Sarah Palin´s Crosshair" Levi Johnston opowiada o Palinach tak, jak to sam widział i odczuwał. O rodzinie byłej kandydatki na wiceprezydenta nie ma wiele dobrego do powiedzenia. Śmieje się z uzasadnienia ciąży Bristol jako wpadki po wypiciu nadmiernej ilości alkoholu w czasie kampingu. Twierdzi, że gdy Sarah urodziła swego najmłodszego syna Triga dziewczyna pękała z zazdrości i przestała zażywać tabletki przeciwciążowe. Najprawdopodobniej wtedy świadomie postanowiła zajść w ciążę. Johnston utrzymuje, że Palinowie nigdy nie spożywali wspólnie posiłków, Todd wiele nocy spędził na kanapie zamiast w małżeńskiej sypialni, rzadko rozmawiali i nic nie robili razem. Typową amerykańską rodzinę zaczęli grać przed kamerami. Sarah Palin traktowała Johnstona niczym syna, po czym okazało się, że Todd Palin w tym samym czasie oferował córce nowy samochód i inne rzeczy za zerwanie z nim znajomości. O wyjeździe na republikańską konwencję dowiedział się od Bristol. Nie chciał jechać, lecz został zmuszony przez Sarę. "Byłem wystraszony i zdenerwowany, pokazywano nas i mówiono, co mamy robić. To tak, jakby się żyło dla kogoś innego. To całkiem inny świat", mówi Johnston. Chłopak zdaje sobie sprawę, że gdyby John McCain i Sarah Palin wygrali wybory, to byłby zobowiązany do ślubu z Bristol. Przyznaje, że w pewnym okresie nie płacił alimentów na Trippa, ponieważ nie miał pieniędzy i nie widywał dziecka. Teraz już wszystko wyrównał i regularnie płaci. Z synem spotyka się raz w miesiącu. Wierzy, że po powrocie na Alaskę będzie widywać dziecko znacznie częściej. Z Bristol rzadko rozmawiają, a jeśli już, to wyłącznie o Trippie. Nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek będą na przyjacielskiej stopie. (HP – eg)
Reklama