W piątek i sobotę 15 i 16 lipca w Pritzker Pavillion w Millennium Park, w ramach Grant Park Music Festival oraz z okazji objęcia przez Polskę (1 lipca) prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, wystąpił w Chicago Krzysztof Penderecki.
Występy w Parku Milenijnym należą do bardzo prestiżowych. Koncerty są bezpłatne, a na trawie i w amfiteatrze oraz przy odbiornikach radiowych zbiera się wielotysięczna publiczność. I tym razem było podobnie, a może jeszcze bardziej uroczyście i bardziej dostojnie.
Jak na wielu innych koncertach, maestro Penderecki wystąpił w podwójnej roli – kompozytora i dyrygenta. W programie wieczoru znalazły się dwa utwory: Concerto Grosso nr 1 na trzy wiolonczele i orkiestrę Krzysztofa Pendereckiego i Eroica Ludwiga van Beethovena. Solistami byli wiolonczeliści: Julie Albers, Kira Kira Kraftzoff i Amit Peled.
Publiczność długo oklas-kiwała kompozytora-dyrygenta, solistów i orkiestrę. W zakulisowych rozmowach nieodłączny opiekun duchowy i organizacyjny, towarzyszka kariery i życia kompozytora, Elżbieta Penderecka, poinformowała nas, że maestro niedawno wrócił z XIV Międzynarodowego Konkursu im. Piotra Czajkowskiego, gdzie zasiadał w jury. Specjalnie zamówiony przez organizatorów utwór na wiolonczelę był kompozycją obowiązkową w regulaminie konkursu.
Po próbie generalnej media, jak również grono miłośników i przyjaciół, uczestniczyły w konferencji prasowej.
Radio WFMT: Koncert na trzy wiolonczele. Dlaczego na trzy?
– Jako kompozytor poznałem w swojej karierze wielu wybitnych muzyków-wiolonczelistów. Moim pierwotnym zamierzeniem było napisać utwór na 5 wiolonczel. Zacząłem pisać, ale po pewnym czasie zredukowałem liczbę solistów do trzech. Koncert wykorzystujący trzech wiolonczelistów jest znacznie tańszy. Na festiwalu muzycznym w Kobe w Japonii odbywają się koncerty, w których bierze udział tysiąc wiolonczelistów!
Także dlatego, że w literaturze nie ma koncertu na trzy wiolonczele. Jest koncert na cztery wiolonczele i Vivaldi napisł koncert na dwie, ale nie ma koncertu na trzy.
WFMT: W koncercie daje pan szanse zabłysnąć każdemu z solistów.
– Takie było moje założenie od samego początku. Jest wiele kadencji w tym koncercie. Są trzy wielkie kadencje. Jest także wiele miejsc, gdzie wszyscy soliści grają razem. Ten instrument brzmi dobrze w tej konfiguracji. “Concerto Grosso” jest w zasadzie muzyką kameralną, skład orkiestry jest bardzo mały. Wiolonczela ma skalę sześciu oktaw, co daje kompozytorowi duże możliwości.
WFMT: Wiolonczele grają również w orkiestrze, gdzie ich partie też nie są łatwe. Czy poszczególne partie wiolonczel solowych są w jakiś sposób określone?
– Absolutnie nie. Utwór jest napisany polifonicznie. Wszyscy mają wyrównane partie. Trzecia wiolonczela nie gra tylko niskich nut.
WFMT: Czy pan dalej pisze?
– Oczywiście. Dlaczego miałbym nie pisać? Jak jeszcze mogę dyrygować, tak też mogę jeszcze pisać. Bardzo dużo podróżuję, ale zawsze z papierem nutowym. Zawsze planuję moje kompozycje na kilka lat do przodu. W tej chwili pracuję nad dwoma operami, dwoma symfoniami, będzie to już dziewiąta symfonia.
WFMT: Czy pan uczy?
– Nie mam czasu na uczenie. Komponowanie wymaga samotności i koncentracji.
WFMT/CCS: Czy maestro lubi naturę?
– Jak państwu wiadomo, mam swój sześćdziesięcioczteroakrowy park. Moje arboretum jest miejscem, gdzie lubię przebywać. Położone jest 50 kilometrów od miejsca, gdzie się urodziłem. Koło Krakowa.
WFMT: Znając pana uwielbienie dla Beethovena – czy gra pan sonaty Beethovena?
– Nie, ja byłem skrzypkiem. Zacząłem komponować w szóstym roku życia. Mój ojciec zapisał mnie na teorię muzyki i po krótkim czasie stwierdzono, że lepiej będzie, jak zostanę kompozytorem, ponieważ skrzypków wirtuozów jest już za dużo.
Jarosław Gołembiowski: Pana ideogramy wydane w książce Ryszarda Stanisławskiego “Krzysztof Penderecki Itenerarium” zaskakują odmiennością zapisu i barwnością użytych kolorów. Czy dalej pan stosuje ten kolorowy zapis swoich idei muzycznych?
– Nie w takim wymiarze, jak kiedyś. W latach 50.-60. używałem takiego sposobu zapisywania mojej muzyki, ale obecnie piszę inny rodzaj muzyki.
W tamtych latach rozwinąłem system “kolorowania partytur”. Często pisałem wiele wersji tych samych sekcji instrumentów, każda wersja była w innym kolorze. Najczęściej jednak pierwsza wersja była najlepsza.
JG: Czy ma pan naśladowców?
– Być może są. Piszę wiele wersji tego samego utworu, wykorzystując inny kolor w każdej wersji. Pierwsza wersja może być na czerwono, aby łatwiej ją było później znaleźć. Niekiedy partytura ma kilkaset stron. Kiedy spędzam wiele godzin samotnie nad kartką papieru, kolor przynosi odprężenie i daje przyjemność (wizualną).
JG: Czy kolor ma jakieś znaczenie emocjonalne?
– W moim przypadku nie, ale są kompozytorzy, którzy słyszą kolorami.
• • •
Streszczając ciekawy wywiad, jaki przeprowadziła tv Polvision, podsumowuję wypowiedzi mistrza:
– W koncertach na otwartej przestrzeni rzadko się zdarza tak dobra akustyka, jaka jest w tym miejscu (Parku Milenijnym). “Concerto Grosso” jest utworem bardzo melodyjnym w porównaniu z innymi moimi kompozycjami. Jest to też utwór widowiskowy, gdyż biorą udział trzy wiolonczele, więc mam nadzieję, że spodoba się publiczności.
Na pytania o inspirację twórczą kompozytor nawiązał do rodziny, wnuczki i do czterdziestoletniego już arboretum, do którego zawsze tęskni jako do “swojego miejsca na ziemi”.
Na temat wykorzystania muzyki w filmie stwierdził, że ten łatwy sposób zarabiania pieniędzy mógłby spowodować brak czasu na własną twórczość. Dlatego pomimo różnych ofert, odmawia takiej współpracy, zezwalając równocześnie na wykorzystanie swojej muzyki w wielu filmach. Szczególnie duże fragmenty były wykorzystane w “Katyniu” Andrzeja Wajdy.
Kompozytor nadmienił, że jego wujek został zamordowany w Katyniu, więc ze względów osobistych chciał, aby jego muzyka była w tym filmie obecna.
W wielu wywiadach z prof. Pendereckim pada pytanie, który utwór (spośród 140 napisanych) i które drzewo (z kilkudziesięciu tysięcy posadzonych) są mu najbliższe.
– Te pierwsze, które otworzyły mi drogę do kariery. Tren “Ofiarom Hiroszimy” skomponowany w 1960 i “Pasja według św. Łukasza” z 1966, skomponowana na obchody milenium chrześcijaństwa w Polsce oraz 700-lecie katedry w Münster.
Na zakończenie serii wywiadów – pytania posumowujące dwa niezmiernie ważne projekty muzyczne.
JG: Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego zainicjowało w 2007 roku program promocyjny “Młodzi kompozytorzy w hołdzie Fryderykowi Chopinowi”. Jubileusz Chopinowski 2010 był świetną okazją do podsumowania akcji wypromowania młodych kompozytorów i ich utworów. Proszę o kilka słów na temat tego programu.
– Rzeczywiście, jak ostatnio tu byłem, grupa tych młodych wykonawców prezentowała siebie. Odbyło się w sumie około stu czy dwieście wykonań. Nawet nie wyobrażałem sobie, że będzie to w Polsce możliwe. Dla młodego kompozytora jest szalenie ważne, że może nie tylko pisać, ale i usłyszeć to, co napisał.
JG: Jak przebiegają prace nad drugim wielkim projektem – budową Centrum Muzyki?
– W Lusławicach budujemy salę koncertową na 700 miejsc. Dzięki temu centrum będziemy mieli większe możliwości. Dostaliśmy fundusze z Unii Europejskiej, co pozwoli nam na rozpoczęcie budowy. Na razie cały czas trwały prace przygotowawcze. Znalezienie funduszy trwało bardzo długo. Mamy już głównego wykonawcę, budowa więc wkrótce ruszy.
JG: Czy będą tam też sale konferencyjne, czy w centrum będą się też odbywały spotkania kompozytorskie?
– W planach są spotkania głównie muzyków instrumentalistów, ale przy okazji też i kompozytorów. Będzie to taki kampus, ale stały.
Gratuluję i dziękuję za rozmowę.
Jarosław Gołembiowski