Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 2 października 2024 05:20
Reklama KD Market
Reklama

Dziecko Wrześni albo pięć narodzin


 


"Moje życie było bogate. Doświadczyłem wielu przygód, tragedii, tylu trudnych do opisania dramatów, kryzysów, sukcesów i klęsk, osiagnięć, bólu i łez" – czytam we wstępie do książki Lesa Celestyna Bachorza.


 


Autor podejmuje próbę wyjaśnienia, skąd pochodzi tytuł "Pięć narodzin i requiem" i zastanawia się, dlaczego "jedni z nas to ludzie sukcesu, a inni błądzą, śpią na chodnikach czy marnują się w celach więziennych". Jednakże nie znajduje na to,  jak można się spodziewać, pełnej odpowiedzi. Kolejne karty książki odkrywają dzieje owych  pięciu narodzin.


 


Les Celestyn Bachorz swoją autobiografię dedykuje Wrześni i Ziemi Wrzesińskiej. Poświęca książkę "swojej małej Ojczyźnie", bo do dziś wierzy, że tam się ukształtował i wszystko, co zdarzyło się później, miało początek na ziemi wrzesińskiej.


 


Bachorz przedstawia barwnie koleje swego życia,  które go prowadziły z poznańskiej wsi poprzez łagry Starobielska, Iran, Anglię do Toronto. Pokazuje, jak z małego nieśmiałego chłopca i ciężko doświadczonego młodego człowieka stał się człowiekiem sukcesu.


 


Jego biografia jest bogata. Mam świadomość, że historia Lesa Celestyna w pewnym sensie jest historią wielu z pokolenia urodzonego w dwudziestoleciu pomiędzy wojnami. Mam  przekonanie, że każdy znajdzie też część swoich doświadczeń,  poznając losy Lesa Celestyna.


 


"Urodziłem się w Luszczanowie – na wsi" – pisze Bachorz i przedstawia swoich przodków. Wszyscy pochodzili z tych okolic. O swej odległej genealogii, początkach rodu, dowiedział się przez przypadek… od studenta Uniwersytetu w Detroit, Davida Reeda. Młody człowiek zadzwonił, a potem przyleciał z Detroit do Toronto i oświadczył, że jest spokrewniony z Bachorzami. Tak więc były mieszkaniec Luszczanowa, uczeń szkoły we Wrześni, został odnaleziony w dalekiej Kanadzie przez krewniaka z Detroit. Ów student, badając swoją rodzinną historię, dotarł do XVIII wieku. I dzięki temu znalazł ich "wspólnego przodka Adalberta Bachorza". Jak widać, są sprawy, o których się filozofom nie śniło.


 


Książka Bachorza jest warta przeczytania. Napisana barwnie, bogatym językiem, opowiada w prosty sposób o zdarzeniach niezwykłych. Dowiadujemy się o cudownym uwolnieniu się z więzienia w Starobielsku, o werbunku do oddziałów armii Andersa, o realizacji młodzieńczych marzeń o lataniu, o służbie w RAF-ie.


 


Autobiografia Bachorza jest też rodzajem swoistej spowiedzi z przeżyć intymnych. "Kochałem się łatwo i namiętnie. I od zawsze" – pisze, wspominając pierwsze swoje zainteresowanie blondynką z pierwszej ławki, w pierwszej klasie szkoły podstawowej .


 


Pisze o swoich fascynacjach muzyką klasyczną, dużo o pracy zawodowej, o podróżach po świecie. Obszernie opisuje swoje wizyty w Polsce. Pierwsza od czasów wojny miała miejsce w 1962 roku. Podróż do Ojczyzny w 1977 roku zakończyła się jak tragifarsa. Na lotnisku spytano go, czy wywozi polską walutę. I ile. Okazało się, że było w portfelu całe jedenaście tysięcy złotych. Pozwolę sobie przypomnieć (o ile ktoś nie pamięta), że polski złoty nie był wymienialny. "Musimy przygotować protokół" – powiedział urzędnik służb granicznych. Samolot pełen pasażerów czekał około półtorej godziny. Sprawa zakończyła się na szczęście pomyślnie. Zarekwirowane na granicy pieniądze oddano matce Bachorza, a sprawę umorzono (po kilku wezwaniach do sądu wysyłanych do Kanady).


 


Autor nie pomija ważnych wydarzeń z najnowszej historii Polski. Przypomina wybór polskiego papieża i swój lot do Rzymu. "Celebrowaliśmy, bo dla nas było to wydarzenie epokowe, chociaż wątpię, czy ktokolwiek z nas zdawał sobie sprawę, na jaką miarę".


 


Les Celestyn Bachorz jest znanym społecznikiem. Od 1989 do 2006 roku większość swego czasu, wysiłku i poważnych zasobów finansowych poświęcił Fundacji Dzieci Wrzesińskich, pracy dla sprawy Polski.


 


Wierzy bowiem, że "moja mała Ojczyzna wychowała mnie, stamtąd wyniosłem wartości, które później służyły innym. Anglia mnie wykształciła, ale widzę to jako rekompensatę za gotowość poświęcenia mego życia – za naszą i waszą wolność, za ich wolność". 


 


"Pięć narodzin i requiem” to dobra, mądra i pouczająca książka. Myślę, że wielu z nas, którzy po nią sięgną, znajdzie w niej coś bliskiego. Wrażliwość autora, jego spostrzegawczość, skromność, zdolność do refleksji – stanowią poważny atut tej opowieści nie tylko o sobie. Ale też o czasach i ludziach.


Ryszarda L.Pelc


__________________


Les Celestyn Bachorz: "Pięć narodzin i requiem", wyd. Adam Marszałek, Toruń 2009, str. 638


 


Les Celestyn Bachorz – urodzony w Polsce Kanadyjczyk, architekt, wynalazca, przedsiębiorca, więzień łagru, żołnierz Armii Andersa, pilot RAF, działacz społeczny.


Założyciel Fundacji Dzieci Wrzesińskich, Honorowy Obywatel Wrześni, Wielkopolanin Roku 1999.


Autor dwóch nowych pojęć: "ekogeny" i "homokomputer".



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama