Przeczytałem artykuł pana Wojciecha Leliwy, zamieszczony w Dzienniku Związkowym z 22–25 kwietnia, dotyczący wieczoru autorsko-promocyjnego naszej koleżanki Danuty Drążkowskiej-Konefał. Przeciwstawia on ten "przełomowy" wieczórkilkudziesięciu innym, które odbyły się w Jezuickim Ośrodku Milenijnym.
Ponieważ byłem na zdecydowanej większości tych spotkań, podaję w wątpliwość jego tam obecność. Gdyby zechciał tylko i pojawił się kilkakrotnie, zauważyłby i dobrych poetów, i aktorów, i piosenkarzy, i muzyków, i obrazy – uczestników nie tylko z Polski i USA, ale też z Kanady, Ukrainy, Litwy.
Przyznam, zdarzało się, że wybitni aktorzy czy muzycy podciągali swoją interpretacją wiersze początkujących poetów, co sprawiało i autorom, i widowni dużą przyjemność. Dlatego całkowicie zgadzam się z opinią na temat znanego wszystkim Janusza Pliwkio, Ani Włoch czy też Basi Kożuchowskiej oraz naszych własnych: Miry Zaniewskiej, Jana Kamińskiego, Aliny Szymczyk.
Jednocześnie pewny jestem, że Wojciech Leliwa spóźnił się przynajmniej pół godziny na piątkową imprezę. Udowodnię to z łatwością w trzech punktach:
1. W usta zacnego o. Jerzego Karpińskiego wkłada słowa na temat bohaterki wieczoru, których nie słyszeliśmy.
2. Początkowe dwa wystąpienia – pana Wojtka Włocha i pani Heleny Gudzowskiej – trwały około pół godziny. "Zajęły dosłownie kilka minut" – twierdzi autor artykułu.
3. Oba występienia były w pełnym tego słowa znaczeniu peanami na temat wielkości naszej koleżanki (to nie pierwszy taki przypadek w naszym gronie) i tu cytat: "Następnie na scenę poproszono Helenę Gudzowski, która w bardzo ciekawy i treściwy sposób wpisała dorobek (na razie skromny wydawniczo, ale szeroki twórczo) Danuty w dzieje nowoczesnej literatury polskiej. Jednym tchem wymieniła wraz z Drążkowską-Konefał i Leśmiana i Staffa, ale również Mickiewicza…"
Po przedstawieniu tych prawdziwych faktów uważam tezę o nieobecności pana Leliwy na całym początku wieczoru za udowodnioną.
Uważam też, że pan Wojciech Leliwa – uznając za jeden z najlepszych wiersz "Geniusz pod strzechą" – ukazuje się jako człowiek specyficznie traktujący poezję. Pochwała tego wiersza wynika z posłowia napisanego przez poetę Władysława Panasiuka. problem w tym, że poeta zażartował sobie, a wydrukowane pochwalne zdanie różni się zasadniczo od oryginału, na co pan Panasiuk nie miał już wpływu.
Na koniec dziękuję pani Danucie za udany, ciekawy, sprawnie prowadzony wieczór i życzę ważnych wierszy i wiernych przyjaciół.
Natomiast pana Wojtka Leliwę zapraszam na kolejne spotkania i zapewniam, że wszyscy myślący autorzy pragną rzeczowej krytyki.
Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze wielokrotnie – jesteśmy razem na emigracji i łączy nas dodatkowo poezja.
Robert Paweł Redliński,
sekretarz Zrzeszenia Literatów w Chicago.