Okiem felietonisty
Ten rok 2010 był nijaki. Niby kryzys mija, ale nie widać wychodzenia z kryzysu z pozycji przeciętnego zjadacza chleba. Nie podjęto też prób zdecydowanych zmian w polityce ekonomicznej, licząc na samoregulujące mechanizmy rynku. Politycy przypominali w roku 2010 lunatyków w somnambulicznym śnie, tracąc kontakt z rzeczywistością. Rządy czekały tylko na dotrwanie do następnych wyborów, nie dotrzymując zobowiązań, jakie składano przed wyborami.
Ten nijaki rok mija bez znaków szczególnych, ale niepokój związany z koniecznością podjęcia radykalnych decyzji udziela się politykom UE, którzy nie mają pomysłu na rozwiązanie problemów ekonomicznych wielu państw unijnych. Na tle tego, co czeka UE w roku 2011, mijający rok może się okazać dobrym rokiem dla Polski i Polaków.
Jak wiele radykalnych decyzji można się spodziewać w roku 2011, zapowiada decyzja węgierskiej centroprawicowej koalicji rządzącej, zatwierdzająca nacjonalizację funduszy emerytalnych. Reuters pisze o cofnięciu reformy systemu emerytalnego na Węgrzech z roku 1997. Decyzją węgierskiego parlamentu równowartość 10.7 miliarda euro zgomadzona na prywatnych funduszach emerytalnych zostanie przeznaczona na zmniejszenie deficytu państwowego funduszu emerytalnego oraz do zmniejszenia długu publicznego. Jak pisał w “Gazecie Wyborczej” Witold Gadomski, Unia niechętnie zaakceptowała ten krok. Jednak szef doradców premiera Michał Boni powiedział, że w Polsce wykluczona jest “realizacja tzw. wariantu węgierskiego, który polega na nacjonalizacji oszczędności emerytalnych obywateli” – co możemy przeczytać w Wyborczej.biz.
To jest tylko przykład skomplikowania życia publicznego w UE. Centroprawicowa koalicja na Węgrzech nacjonalizuje fundusze emerytalne, a liberalna koalicja Platformy i PSL wyklucza taką nacjonalizację? Liberałowie Platformy mają inną koncepcję zmniejszania deficytu budżetowego, podnosząc w 2011 roku VAT, a koszt tego podatku poniesie konsument, czyli wyborca.
Taką strategię mają kolejne polskie rządy, a z niektórych polskich przedsiębiorstw nie zostały nawet dawne marki. Jak się na to patrzy z perspektywy rewolucyjnych marzeń z sierpnia 1980 roku i tragedii grudnia 1981 roku, to nasze emocje poddawane są silnej próbie historycznego szoku. Tylko politycy pozostają beztroscy jak dzieci i rozgadani jak maglarki.
To jest także zapowiedź oczekiwanych zmian w roku 2011. One jednak muszą nastąpić i przywrócić polskiej prawicy oczekiwaną przez wyborców powagę. Co się odwlecze, to nie uciecze – jak mówi polskie przysłowie. Ten mijający rok może okazać się w perspektywie nadchodzących lat bardzo łagodnym, nijakim rokiem 2010.
16 grudnia 2010