Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 20:36
Reklama KD Market
Reklama

Uczucia nie znają granic


– o Jadwidze Przybyszewskiej primo voto Kasprowiczowej




Życie ludzi sławnych zawsze budziło zainteresowanie. Tak było dawniej, tak jest i teraz. Również Jan Kasprowicz, wybitny poeta Młodej Polski, dramatopisarz, krytyk teatralny i filmowy, był obiektem zainteresowania. Miał niewątpliwie burzliwe i barwne życie. Był trzykrotnie żonaty, ale dopiero trzecia żona – Marusia – wniosła w jego życie pełnię szczęścia. Bardzo boleśnie przeżył rozstanie z drugą żoną Jadwigą Gąsowską, której zawrócił w głowie Stanisław Przybyszewski, ten młodopolski diabeł, jak o nim mówiono.


 


To on narobił tyle zamętu i niepokoju. To dla niego Jadwiga Kasprowiczowa porzuciła sławnego męża i dwie małe córeczki. W owym czasie – przed I wojną światową – był to skandal obyczajowy komentowany przez wszystkich, wyreżyserowany niczym przez literaturę a nie życie. Dzisiaj ten "dramat" byłby zapewne tylko maleńkim epizodem obyczajowym.


 



Czym zatem oczarował Przybyszewski Kasprowiczową, krakowską mieszczkę? Nie był ani przystojny, ani wybitny. Prowadził życie wagabundy i trubadura, był ekscentryczny i hipnotyzujący. Pozostawił na




łaskę losu troje nieślubnych

dzieci, potem poślubił Norweżkę Dagny Juel, pianistkę, córkę lekarza. Razem tworzyli artystyczną parę, podziwianą w Berlinie. Z tego związku urodziło się dwoje dzieci. Potem był romans Przybyszewskiego z Anielą Pająkówną – malarką. Z tego to związku urodziła się córeczka Stasia.


 


W 1898 roku Gabriela Zapolska pisała do Janowskiego: "Przyznam Ci się, że gdy teraz patrzę na tę rozpitą bandę "Młodej Polski" Och, z p. Przybyszewskim zaślinionym, pijanym na czele wstręt mnie ogarnia. To ani artystyczne, ani piękne. Przeciwnie, to robi wrażenie bandy pijanych pluskiew".


 


A jednak – mimo tylu negatywów – o których wiedziała Kasprowiczowa, jakiś magnetyzm serca zbliżył ich do siebie.


 


Przybyszewski zawsze był odmienny i niewierny. Już na samym początku ich znajomości pisał do Anieli Pająkówny:


 


"Jestem przygnębiony, znękany, od zmysłów odchodzę. Ta zła i przewrotna kobieta myśli tylko o sobie i swej małej ambicji, na śmierć mnie zamęcza. Przysyła mi przerażające listy, grozi samobójstwem. Tam krzty miłości nie ma, ten skandal mnie zniszczy".



Jadwiga z Gąsowskich Kasprowiczowa była istotnie kobietą przewrotną, demonem powleczonym w powłokę ludzkiego ciała, jak o niej pisano.


 


W 1898 roku Przybyszewski pojawił się w Krakowie. Był sławny. Wszędzie przyjmował hołdy, rozrabiał w restauracjach. Został redaktorem naczelnym "Życia", redaktorem artystycznym mianowano Stanisława Wyspiańskiego. Już w pierwszym numerze ukazał się słynny manifest Confiteor z jego znaczącym stwierdzeniem, że " Sztuka nie ma żadnego sensu, jest całkiem sama w sobie, absolutem, bo jest odbiciem absolutu – duszy".


 


Dagny nie czuła się dobrze w Krakowie, znosiła biedę i często przywoziła pijanego męża z knajp.


 


Przybyszewski napisał list do Kasprowicza:


 


"Mój piękny i wielki, przed nikim się nigdy nie korzyłem, ale przed Tobą się korzę boś stworzył najpotężniejszą rzecz



"Na wzgórzu śmierci", to cud, to objawienie".



Kasprowicz zaprosił go do Lwowa, do swojego domu. Poczciwy poeta niczego się nie obawiał, nie przypuszczał nawet, że kolega odbije mu żonę. A jednak stało się. Jadwiga Kasprowiczowa – choć nie była piękna – oczarowała Przybyszewskiego. Jakiś niezwykły czar bił z tej postaci. Była interesująca, miała duże ciemne oczy i pociągające zmysłowe wargi. Emanowała z niej młodzieńcza kobiecość. Wydawała się być zapatrzona w męża, ale to chyba był tylko pozór. Romansowała już wcześniej z Dwernickim, co zasiało nieufność w małżeństwie Kasprowiczów. Podobno chciała być muzą, a nie kapłanką domowego ogniska. Kasprowicz nie zdawał sobie sprawy, że złączył się z kobietą niezrównoważoną emocjonalnie. Ona za porzucenie drobnomieszczańskich wygód żądała ciągłych zmian i atrakcji. Materialne warunki u Kasprowiczów były dobre. Poeta pracował w redakcji Kuriera Lwowskiego. Sielanka jednak prysła.


 


W 1899 roku Przybyszewski przyjechał do Lwowa, miał tam wygłosić odczyt o Chopinie. Swą żonę – Dagny – wraz z dziećmi zostawił w Zakopanem. Kasprowicz zaprosił go do domu niczym brata i krajana.


 


Jadwia Kasprowiczowa od samego początku zauroczyła Przybyszewskiego.


 


W liście pisał:


 


"Żona Jasia jest najsłodszym stworzeniem, subtelna, filigranowa i bardzo piękna".



Początkowo myślał, że romans z Kasprowiczową będzie przelotnym flirtem, ale tak się nie stało. Egzaltowany pisarz i zaślepiona kobieta nie mogli już się rozstać. Kasprowicz próbował interweniować, ale bez skutku. Nie pomogły też perswazje Dagny. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Kasprowicz wyjechał zabierając córki, Przybyszewski uciekł do zakochanej w nim malarki Anieli Pająkówny. Opuścił Lwów korespondując jednak z Kasprowiczową. Jadwiga zażądała jego rozwodu z Dagny. Przybyszewski stracił dwa mieszkania i wrócił do Lwowa. Jadwiga odeszła od Kasprowicza zostawiając mu dwie kilkuletnie córeczki. Podążyła za Przybyszewskim, który mieszkał kątem w Warszawie, w służbowym pokoiku, w redakcji "Chimery". Plotkowano o nim niemiłosiernie w stolicy. A on, jakby na przekór sobie, zaczął dużo pisać.


 


Kasprowicz z pomocą dziadków Gąsowskich wychowywał córki. Godnie znosił swój los. Dagny porzuciła męża w 1900 roku, przez rok podróżowała po Europie. Potem pojechała do Tyflisu, tam zastrzelił ją jej młody wielbiciel.


 


Życie Jadwigi z Gąsowskich primo voto Kasprowiczowej z Przybyszewskim było gehenną i ciągłą udręką. Próbowała wydobyć męża z nałogu alkoholowego, bezskutecznie jednak. Jako osoba wykształcona usiłowała utrzymać małżeńtwo z tłumaczeń, stenografowania, pracy biurowej. Nie było to jednak łatwe. Przenosili się z miejsca na miejsce, osiedli w końcu w Manachium. Tam było nieco dostatniej, rosły wpływy z honorariów Stacha, mieszkali w coraz to lepszych warunkach. Przybyszewski był jednak niespokojnym duchem. Pisywał listy do Anieli Pająkówny. Żalił się, że jest pod kuratelą obłąkanej histeryczki i wampira, która go nie opuszcza ani na krok. Ale to właśnie dzięki tej niedobrej żonie napisał w Monachium w ciągu pięciu lat aż siedem powieści.


 


Przybyszewski czuł się winnym rozpadu małżeństwa Kasprowicza. Po dziesięciu latach napisał do niego o krzywdzie, jaką mu wyrządził. List kończył się słowami: "To moja wina, moja ciężka wina".


 


Przybyszewski zrozumiał swój błąd, ale niczego nie dało się cofnąć. Jadwiga też pojęła swoją pomyłkę. Zamieniła bowiem poetę na pijackiego pisarza. Ale ujarzmiła Przybyszewskiego, zmuszjąc go do ciągłego pisania. Jadwiga – ten tyran – dominowała nad wszystkim. Przybyszewski kochał ją, ale ciągle się jej bał. Była despotyczna, groziła kolejnym skandalem. Przez wszystkie lata usiłowała wyleczyć go z alkoholizmu. Jednak tego ciągłego pożaru, tej tragedii nie udało się ugasić.


 


Przybyszewski opowiadał znajomym o swoim zmarnowanym życiu, o konieczności znoszenia tej jędzy podcinającej mu skrzydła.


 


Kasprowicz cierpiał w milczeniu.


 


Na Harendzie znaleziono list Kasprowiczowej.


 


"Janku – wiem, że nie mam prawa Cię tak nazywać, wiem, że gardzisz mną, ale to dla mnie wspomnienie czegoś tak dobrego, tak pięknego – gdy Cię tak nazwę. Nie piszę w żadnej sprawie, piszę, bo muszę pisać do Ciebie, boś jedynym dobrem, jakie w życiu miałam, boś tak wielkim i świętym artystą, że pisać Ci muszę.



Wiesz – jeśli byłam złą i nikczemną i zniszczyłam wszystko, to tak krwawo, tak ciężko pokutuję za to. Żebyś wiedział, to tułacze, biedne, takie smutne życie, żebyś widział tę poniewierkę, te upokorzenia, ten smutek i rozpacz i tęsknotę w duszy. Nie piszę, żebyś się litował nade mną, nie piszę w celu, abyś coś zrobił dla mnie – nie. Może Ty byś w swojej dobroci chciał nawet – ale ja bym nie mogła. Piszę, bo muszę pisać, bo żyjesz Ty i dzieci. Ty – bo one i Ty to jedno – żyjesz zawsze w mojej duszy. Wiele zrozumiałam i odczułam z życia i Ty tak znasz moją duszę, jak nikt jej nie znał i znać nie będzie" (...)



Kasprowicz też odwzajemnił się Jadwidze za porzucenie go. Zakochał się bowiem w Marusi, młodszej od siebie o 30 lat. Była to wielka miłość. Poeta ożenił się po raz trzeci. On Polak, sławny poeta, ona Rosjanka, córka arystokratki i generała rosyjskiego. Dzieliło ich niemal wszystko, środowisko, pochodzenie społeczne, narodowość. Kasprowicz miał lat 50, Marusia zaledwie 20, była niewiele starsza od jego córek.


 


A jednak byli stworzeni dla siebie.


 


Janusz Kopeć


Chicago, 2010


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama