Okiem felietonisty
Wielu polityków zachowuje się skandalicznie, zdecydowanie poniżej oczekiwanego standardu, jaki przed nimi stawiają wyborcy. Niektórzy z polityków, występujących nagminnie przed kamerami telewizyjnymi, przypominają osobników będących pod wpływem dopalaczy.
Morderstwo popełnione w Łodzi na polityku Prawa i Sprawiedliwości jest tragicznym ostrzeżeniem przed „awanturami medialnymi”, które wytrącają z równowagi osobników słabych psychicznie. Huśtawka nastrojów i emocji serwowanych przez media poszukujące sensacji jest wręcz niebezpieczna dla przeciętnego odbiorcy. Widz telewizyjny zatraca zdolność chłodnej oceny faktów i przechodzi metamorfozę, wcielając się w rolę kibica /szalikowca, wykrzykującego hasła nienawiści, które prowadzą do awantur i zbrodniczych czynów. Jak podają polskie media, morderca z Łodzi jest człowiekiem chorym fizycznie i rozbitym psychicznie. Taką zbrodnię, popełnioną przez człowieka zagubionego w osobistych i społecznych problemach, nie można nazwać nawet zbrodnią polityczną. Prawdopodobnie nie stoją za tym morderstwem żadne organizacje, a cel ataku został wybrany przypadkowo i bezsensownie.
Jednak i ten tragiczny czyn próbuje się „ograć” politycznie przez obie strony konfliktu politycznego, zamieniając scenę polityczną w pole bitwy polsko-polskiej.
Politycy polscy rozczarowują wyborców od samego początku transformacji ustrojowej. Sama transformacja polityczna była niewyobrażalnie trudna, a przekształcenia własnościowe zrodziły napięcia społeczne zupełnie pomijane w oficjalnej publicystyce i programach partyjnych. Ten wulkan niepokoju wrze pod skorupą od wielu lat. Politycy próbują te pomruki wulkanu zakrzyczeć, kierując dyskusje na tematy zastępcze.
Najważniejsze polskie media „ogrywają” kilku polityków-celebrytów z obu konkurujących partii, tworząc z nich zespoły wojowników „walczących na ozory”. Jak to wygląda na co dzień, mamy okazję obserwować w telewizji satelitarnej. Jest to obraz godny pożałowania. Politycy obecni, tak jak politycy reżimowi z PRL-u, nie mówią językiem wyborców, tylko propagandowym językiem własnych partii. Polskie partie polityczne są osadzone w europejskim i światowym globalizmie i realizują program globalnych zwierzchników. Tak było dawniej i tak jest teraz. Jedyną „atrakcją” i nowością w medialnych wystąpieniach obecnych polityków jest ich uliczny język, bezczelność i cynizm. Do takich pojedynków zagrzewają ich sprytne pytania prowadzących dyskusję dziennikarzy, którzy walcząc o widzów zainteresowani są ekscesami w czasie prowadzenia takiej „rozmowy”. Oglądalność decyduje o „randze” dzienikarza, a wysoką oglądalność może tylko zapewnić skandal.
Gdzie prowadzi nas ta droga, nie wie nikt, ponieważ przepaść między „my” i „oni” zaczyna przypominać czasy PRL-owskie.
Za parę tygodni wybory samorządowe. W tym okresie żadna partia polityczna nie zdobędzie się na radykalne zmiany stylu prowadzenia rozmowy z wyborcami. Wyniki wyborów powinny jednak przywrócić rozum politykom, którzy zupełnie zagubili się w realnej ocenie problemów, jakie nastręcza życie w Polsce, która pracuje i żyje również poza Warszawą zmieniającą się w targowisko próżności.
21 października 2010