Katastrofa smoleńska połączyła pokolenia Polaków
W sobotni poranek 10 kwietnia 180 polskich uczniów siedziało w osłupieniu w galerii Muzeum Polskiego w Ameryce . Na ten dzień zaplanowano wycieczkę po gmachu Muzeum. To właśnie tam zastała ich tragiczna wiadomość: prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka i 94 towarzyszące im osoby, zginęły w katastrofie prezydenckiego TU-154M pod Smoleńskiem...
- 04/09/2011 04:12 PM
Artykuł powstał w ramach projektu Immigrant Connect, realizowanego przez studentów Medill School of Journalism Northwestern University, przy współpracy z redakcją portalu www.InformacjeUSA.com
W sobotni poranek 10 kwietnia 180 polskich uczniów siedziało w osłupieniu w galerii Muzeum Polskiego w Ameryce. Na ten dzień zaplanowano wycieczkę po gmachu Muzeum. To właśnie tam zastała ich tragiczna wiadomość: prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka i 94 towarzyszące im osoby, zginęły w katastrofie prezydenckiego TU-154M pod Smoleńskiem.
Małgorzata Kot, kierowniczka Biblioteki w Muzeum Polskim w Ameryce, przyznaje że nie bardzo wiedziała jak rozmawiać ze wstrząśniętymi nastolatkami. „Zazwyczaj mając tak dużą grupę uczniów, nie sposób ich uciszyć” - mówi Małgorzata Kot. „Tym razem panowała jednak grobowa cisza”. I wtedy odezwała się w uczniach polska dusza: wychowani w katolickich szkołach i kościołach młodzi ludzie wiedzieli dokładnie co zrobić. „Zaczęliśmy się modlić. To było poczucie nadzwyczajnej wspólnoty. Wiele osób, w momencie tej niewyobrażalnej tragedii poczuło potrzebę bycia razem” – wspomina Kot.
Po katastrofie 10 kwietnia tysiące Amerykanów składało kondolencje i wyrazy współczucia chicagowskiej Polonii. Młodzi i starsi Polacy publicznie wyrażali swój smutek i żal z powodu śmierci prezydenta i towarzyszących mu osób. Na ile młodzi ludzie przeżywali narodową tragedię równie głęboko, jak ich rodzice i dziadkowie, trudno jednoznacznie powiedzieć.
Niewątpliwie jednak w tych dniach, w urodzonych w USA młodych Polakach ich polskość została silnie zamanifestowana. Czy ta więź utrzyma się w przyszłości? Czas pokaże...
Nowy sposób na żałobę
Jak mówi Małgorzata Kot już w pierwszych dniach po tragedii wielu jej młodych znajomych na portalu Facebook umieściło w swoich profilach patriotyczne elementy: flagi i godła przepasane kirem na znak żałoby po tragicznie zmarłych. Wśród nastoletnich dziewcząt pojawiła się nawet moda na berety w białych, czerwonych i czarnych barwach.
Przed 10 kwietnia niemal niewykonalnym zadaniem było odróżnienie dzieci z polskich rodzin od ich amerykańskich rówieśników. Ale wraz z katastrofą pod Smoleńskiem i to się zmieniło. „Wcześniej w szkolnych mundurkach wszyscy wyglądali tak samo. Ale te tragiczne wydarzenia to zmieniły. Wśród uczniów zdecydowanie łatwiej można było wskazać dzieci i młodzież o polskich korzeniach” – mówi pani Kot.
W innej części miasta, w sobotni poranek 10 kwietnia, 11-letnia siostrzenica Małgorzaty Kot, Oliwia Konieczny jak co tydzień przyszła na zajęcia do polskiej szkoły. Wraz ze swoimi rówieśnikami wymieniała zakłopotane spojrzenia, kiedy nauczycielka wycierała z twarzy łzy. „Wszyscy byliśmy smutni, ale nikt z nas nie płakał. Byliśmy zszokowani tym co się stało, ale na pewno nie tak bardzo jak nasza nauczycielka. Nie mogłam jednak zrozumieć tego, co czuła nasza pani, bo ona urodziła się w Polsce” – mówi Oliwa.
Dziewczynka urodziła sie w Chicago. Jej rodzice przyjechali do USA z południowej Polski. Podobnie jak 17 tysięcy dzieci, które przyszły na świat w rodzinach imigrantów znad Wisły, Oliwa w każdą sobotę chodzi do polskiej szkoły, aby poznać historię i język swoich przodków. Nastolatka rozmawia po polsku ze swoimi dwoma najlepszymi koleżankami, co jakiś czas w wakacje odwiedza sowich kuzynów w Gniewczynie i wraz z rodzicami i 9-letnią siostra Gabi zasiada do tradycyjnej polskiej wigilii. Mimo to 5-klasistka wciąż nie mogła zrozumieć dlaczego jej nauczycielka 10 kwietnia 2010 roku zanosiła się łzami. „Polska to kraj moich rodziców i mojej nauczycielki.”- mówi Oliwia. „Lech Kaczyński był ich prezydentem, nie moim”.
Rodzice Oliwii przyjechali do USA 16 lat temu i świadomie starają się zachować swoją polskość i przekazać ją swoim dzieciom. Mama dziewczynki pracuje jako sekretarka w polskiej szkole i robi zakupy w polskich sklepach. Mimo swej polskości rodzice Oliwii rozumieją, że dla niej domem jest Ameryka, bo tutaj się urodziła. „Oni zdają sobie z tego sprawę i szanują to”. Większość rówieśników Oliwii czuła się podobnie jak ona: nie potrafiła do końca zrozumieć żałoby swoich rodziców.
Dawne urazy wciąż pozostają żywe
Dyrektor Muzeum Polskiego w Ameryce, 61-letni Jan Loryś przyjechał do Stanów Zjednoczonych jako 3-letni chłopiec. Katastrofę polskiego samolotu pod Smoleńskiem porównuje do zamachu na prezydenta Kennedy’ego w 1963 roku. Wiele osób z jego pokolenia porównuje tę tragedię do masakry katyńskiej z 1940 roku, na której rocznicowe obchody leciał do Katynia Lech Kaczyński i przedstawiciele władz państwowych.
„Cała elita władzy została wyeliminowana” – mówi dyrektor Loryś. „Pojawia się wiele spekulacji dotyczących tego, jak do tego doszło, kto jest za to odpowiedzialny i dlaczego tyle ważnych osób leciało jednym samolotem”. Dyrektor MPA przypomina, że wiele osób oskarża Rosję o opóźnienia w dochodzeniu i odczytywaniu zapisu z czarnych skrzynek.
„Nikt nie chce wierzyć, że prezydencki samolot po prostu uległ wypadkowi” – mówi mieszkający w Chicago od 1981 roku poeta Adam Lizakowski. Zaznacza, że podejrzliwość Polaków wobec Rosjan ma wielowiekowe tradycje. „Na przestrzeni wieków zawsze Polacy byli w stosunku do Rosjan uprzedzeni. Być może jednak ci, którzy urodzili się w USA mają w stosunku do Moskwy inne podejście. Ale, w końcu kto wie lepiej niż sąsiedzi...?”
Wyjaśnianie przyczyn tragedii wciąż trwa i wszystko wskazuje na to, że trwać będzie jeszcze długo. Wicekonsul RP w Chicago, Mariusz Gbiorczyk nie wierzy w teorie spiskowe jakich nie brakuje w odniesieniu do katastrofy z 10 kwietnia. Przyznaje jednak, że już samo miejsce wydarzenia i cała związana z nim historia sprzyjają najróżniejszym teoriom. „To rzeczywiście ironia historii, ze prezydencki samolot rozbił się w tym samym miejscu, gdzie 70 lat temu miała miejsce masakra polskich oficerów” – mówi konsul Gbiorczyk.
Zrozumienie tragedii łączy pokolenia
W dniach po katastrofie polski konsulat był otwarty poza normalnymi godzinami urzędowania, aby wszyscy chętni mogli złożyć wpisy do księgi kondolencyjnej. Polonijne media także zareagowały na to, co się stało pod Smoleńskiem. Z telewizyjnych ramówek zniknęły programy rozrywkowe, a ich miejsce zajęły relacje z Polski i dokumenty o Katyniu. W radiu usłyszeć można było na co dzień rzadko grane utwory muzyki klasycznej, Chopina, oddające nastrój żałoby narodowej.
Chociaż Oliwia nie ma względem Polski tak żywych patriotycznych uczuć jak jej rodzice i przodkowie, to jednak nie znaczy, że nie dostrzega wagi katastrofy pod Smoleńskiem. Uczestnicząc w polskiej mszy żałobnej w Niles pod Chicago, widząc nazwiska każdej z ofiar tragedii umieszone na katyńskim pomniku, Oliwia poczuła to, co czuli jej rodzice i rodacy.
„Widząc te tłumy, które przyszły pod pomnik i nazwiska osób, które zginęły, zrobiło mi się bardzo smutno. Zrozumiałam jak wielka to była tragedia”.
Blake Sobczak & Ashley Fetters
Tłumaczenie: Magdalena Pantelis
Tę i inne publikacje znaleźć można na stronie: www.ImmigrantConnect.org
Reklama