Dzisiejszy skomputeryzowany świat wydaje się bezduszny. Z sąsiadami mijamy się w pędzie i jeśli nie musimy zwracać się w jakiejś konkretnej sprawie, zdawkowe „jak się masz” wystarcza za całą konwersację. Także dla bliskich krewnych z trudem znajdujemy czas i najczęściej spotykamy się wyłącznie przy okazji większych uroczystości rodzinnych. Niełatwo jest porozmawiać nawet z domownikami. Prawie każdy ma komputer i na nim głównie koncentruje swoją uwagę.
Boże, kto by pomyślał, że z rozrzewnieniem będziemy wspominali chwile, gdy cała rodzina siedziała przed jedynym w domu telewizorem. Przynajmniej mogliśmy wymieniać poglądy na temat oglądanego programu. Wprawdzie patrzyliśmy na wirtualny świat, to jednak sami byliśmy w tym realnym. Braliśmy na kolana kota i przytulaliśmy się do kochanej osoby, po prostu żyliśmy...
Do niedawna byłem niemal przekonany, że w obecnym świecie nie ma miejsca na uczucia, że jesteśmy w nim sami, zarówno z naszymi radościami jak i smutkami.
Pod koniec kwietnia moja żona Ania doznała poważnego udaru mózgu. Stanęła na granicy życia i śmierci. Poczułem się ogromnie bezsilny i samotny. Ale już po chwili otoczył nas ocean ludzkiej życzliwości. Z odległej miejscowości w Wisconsin jechała do nas ukochana siostrzenica żony - Amelia. W szpitalu niemal natychmiast pojawili się nasi przyjaciele. Okazało się, jak bardzo wielu ich mamy i jak ogromnie są nam życzliwi. Zatroskani koledzy z pracy oraz sąsiedzi dopytywali o zdrowie żony. Wszyscy zapewniali, że gorąco się modlą o jej szybki powrót do zdrowia. Nawet nie wiecie, jak bardzo dodawało mi to siły, a przede wszystkim wiary, że wszystko dobrze się skończy.
Podziwiałem pełną poświęcenia pracę lekarzy, pielęgniarek i personelu pomocniczego. Robili wszystko, aby przywrócić Anię do życia i udało się! Przekonałem się także, jak bardzo pomocną w ratowaniu ludzkiego życia jest współczesna technika. Sam nie wiem, ale chyba i komputery mają swoją duszę, skoro tak bardzo nam pomagają.
Gorąco pragnę podziękować tym wszystkim, którzy okazali nam tak wiele serdeczności, troski i przywrócili wiarę, że we współczesnym świecie człowiek nie jest sam.
Ania szybko wraca do zdrowia. Gdy ostatnio zapytałem ją, jak się czuje, uśmiechnęła się i powiedziała: „Wspaniale, przecież otacza mnie tyle miłości”.
Sławek J. Skorupski
Anonimowych listów nie umieszczamy. redakcja zastrzega sobie prawo do skracania listów. Listy przeznaczone do umieszczenia należy pisać na maszynie z podwójnym odstępem i na jednej stronie kartki. Umieszczone poniżej opinie nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.