Ameryka od środka
Emigranci z komunistycznego “bloku wschodniego” doskonale pamiętają indoktrynację uprawianą na masową skalę w oświacie. Zajęcia z “wychowania obywatelskiego”, wykłady z “filozofii marksistowskiej”, przymusowe nauczania języka rosyjskiego, itd. Wszystko to stanowiło część rządowego programu prania mózgów.
Wydawać by się mogło, że czegoś podobnego nie może być w USA, bo przecież jest to jeden z najpomyślniejszych eksperymentów demokratycznych w historii ludzkości. A jednak prawda jest nieco inna, o czym się właśnie przekonali mieszkańcy Teksasu. W stanie tym Zarząd Szkół Publicznych zdominowany został przez tzw. “konserwatystów społecznych”. Ludzie ci zaproponowali bulwersujące plany rewizji zasad, na jakich nauczyciele mają prowadzić lekcje z kilku przedmiotów. Chodzi szczególnie o historię i tzw. “social studies”.
Niektóre z tych pomysłów zostały odrzucone po niezwykle burzliwej dyskusji. Nie zatwierdzono między innymi wniosku o to, by w podręcznikach szkolnych obecnego prezydenta zawsze nazywano “Barack Hussein Obama”. Przepadła też szokująca propozycja wyeliminowania termin “handel niewolnikami” i zastąpienia go zgoła idiotyczną frazą “trójkątny handel atlantycki”. Niestety inne zmiany zostały zatwierdzone.
W Teksasie już w szkole podstawowej ma się dzieci zachęcać do kwestionowania zasady rozdziału państwa od kościoła, a pędrakom w trzeciej klasie nauczyciele mają wyjaśniać, dlaczego “rządowa regulacja i wysokie podatki obniżają poziom życia”. Nieco starsi sztubacy mają na lekcjach dyskutować o tym, “jak globalne organizacje naruszają suwerenność USA” i jakie “niezamierzone konsekwencje” przynoszą ze sobą takie programy społeczne jak “social security” oraz “affirmative action”.
Wszystko to jest w miarę oczywistą częścią konserwatywnych zapatrywań politycznych. Każdy ma prawo mieć dowolne poglądy i ich bronić, ale nie jest i nie powinno być zadaniem szkolnictwa uczenie kogokolwiek z góry zaprogramowanego światopoglądu. Choć amerykańska oświata bywa słusznie krytykowana za wiele wad, nie można zaprzeczyć, że jest od lat bardzo neutralna i z natury rzeczy oferuje uczniom fakty, a nie ich “jedynie słuszną” interpretację. Decyzje podjęte w Teksasie łamią tę neutralność i są niebezpieczne, tym bardziej że mogą się rozprzestrzenić na resztę kraju, bo podręczniki drukuje dla wszystkich tylko kilku głównych wydawców.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że postanowienia szkolnych administratorów w Teksasie zostaną zakwestionowane w sądzie. Na szczęście nauczyciele nie są zobowiązani do przestrzegania tych “wytycznych”, a jedynie do brania ich pod uwagę. Należy mieć nadzieję, że wykażą się większym rozsądkiem niż ich pracodawcy.
Andrzej Heyduk