Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 10:11
Reklama KD Market

Mariusz Pudzianowski w Bostonie przed walką życia z Timem Sylvią. „Dominator” kontra „Maniac”: pierwsze starcie

W środku oszalałego na punkcie bejsbola Bostonu, przy jednym z legandarnych stadionów, Fenway Park spotkali sie na pierwszej konferencji prasowej były dwukrotny mistrz świata UFC, Tim „Maniac” Sylvia (25-6) i mający za sobą tylko jedną walkę w mieszanych sztukach walki (MMA), ale za to pięć tytułów najsilniejszego człowieka świata,  Polak Mariusz Pudzianowski (1-0). „Znokautuję go” – zapowiada Sylvia. „Jak go dostanę w swoje ręce, to już nie wstanie” – mówi Pudzian. Oto krótkie rozmowy z głównymi bohaterami wieczoru, który 21 maja do hali DCU w Worcester ściągnie tłumy...
Kilkudziesięciu dziennikarzy, ale i paru polskich kibiców nie miało problemu, żeby trafić do popularnego bostońskiego baru „Boston On” na konferencje zapowiadająca walkę Polaka z Sylvią. Mariusz Pudzianowski, z nieodłączną menedżerką Basią przylecieli do Bostonu w samą Wielkanoc.  Podobnie jak Sylvia, tylko, że on przyleciał z polowania na kaczki w Południowej Kalifornii. Zanim limuzyny zabrały obu zawodników i promotorów na konferencję prasową w sercu odległego o cztery godziny jazdy nowojorskiego Manhattanu, porozmawiałem z głownymi gwiazdami majowej gali:    

Pudzianowski: „Jestem jak głodny wilk”

- Jakie wrażenie zrobił na tobie Tim Sylvia?
Mariusz Pudzianowski: Wielki jest, ale tacy łatwo i szybko padają. Jest cięższy od mnie, ale takich to ja się nie boję, są zbyt wolni, obiegnę go dwa razy dookoła zanim zrobi choćby jeden ruch. Widzę, że już brakuje mu tego, co ja mam teraz myśląc o MMA – głodu walki. Sylvia już swoje powalczył,  a teraz pewnie myśli, że może na mnie zarobić. Ja  jestem głodny tego sportu, już sobie dałem spokój ze Strongmanem czyli podnoszeniem żelastwa, wygrałem tam wszystko, co było do  wygrania. Nie chcę się powtarzać. Teraz czas wygrywać z najlepszymi w MMA, to mnie escycytuje, bo co mam robić w Polsce – siedzieć i liczyć pieniądze. Starczyłoby dla mnie i dla moich bliskich na bardzo wygodne życie, ale ja taki nie jestem. Zaczynam  w USA od Sylvii, czas zawalczyć z kimś poważnym...
-  Zaczynasz w Stanach od dwukrotnego mistrza świata UFC? Co prawda ostatni tytuł  zdobył cztery lata temu, ale on ma nokautów o 16 więcej... niż ty masz walk.
MP: I to jest piękno tego sportu. Nie wyszedłbym do walki z mistrzem świata w boksie, nie biłbym się w K-1, ale tutaj to coś zupełnie innego. Jestem bardzo silny i szybszy, jak go tylko powalę na matę to go zatłukę, nie ma siły, nie wstanie. Jak podawaliśmy sobie ręce to czułem, że nie jest nabity, jest wielki i miękki, będzie w co uderzać. Lubię takich wielkich, wielcy fajnie padają. Muszę tylko uważać, żeby od niego nie zarobić na początek jakiegos silnego uderzenia. To potrafi, widziałem jego walki .
- Jak przygotowujesz się na Sylvię wiedząc, że najpierw masz walkę 7 maja w Polsce?
MP: To też część przygotowań, wszystko  jest bardzo ładnie poukładane. Z moim japońkim rywalem będę mógł walczyć w parterze albo w „stójce” – wszystko jedno, będzie dobre przetarcie.  Trenuje też bardzo dużo z zapaśnikami, mistrzami Polski, potężnymi facetami. Wiadomo czego chcę – będę chciał  skrócić dystans, walnąc go jednym czy drugim uderzeniem i przenieść walkę do parteru, tam będę miał olbrzymią przewagę. Ja się mogę przygotować do tej walki, bo jego gdzieś można oglądać. A co on będzie oglądał – te 43 sekundy z Najmanem? Nic się z tego nie nauczy, a ja nie jestem samobójcą, żeby stać i się bić na dystans z kimś, kto ma ponad dwa metry wzrostu. On będzie miał podczas walki około 145 kilogramów, ja nie będę miał więcej niż 120-125 kilogramów. Mógłbym mieć więcej, ale po co?
- Sylvia jest zdecydowanym faworytem bukmacherów. Tobie nie daje się wielkich szans, choć są tacy specjaliści, którzy uważają, że Sylvia nie zdaje sobie sprawy, na kogo się porywa.
MP: Chyba trzeba będzie na siebie postawić. Chyba pozwolą.  Za półtora roku, może za dwa lata chcę być mistrzem świata, powalczyć nawet z Fedorem. Na razie by mi urwał łeb, ale za dwa lata możemy wejść  do klatki. Zobaczymy na kogo wtedy będą stawiali.

Tim Sylvia: „Kto to jest Pudzianowski?”


- Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś o Mariuszu Pudzianowskim?
Tim  Sylvia: Kiedy dowiedziałem się, że on ma ze mną walczyć, jakiś miesiąc temu.  Kto to jest Pudzianowski? Coś tam słyszałem o zawodach Strongmana, wiem, że sa tam silni faceci, ale co to ma wspólnego z MMA?
- Dla Mariusza będziesz okazją do pokazania się Ameryce, pokonania kogoś, kto był dwukrotnym mistrzem świata. To dla ciebie presja, bo nie chcesz przegrać z nowicjuszem, bez względu na to ile ma tytułów Strongmana.
TS: Pewnie, że nie, to nie wchodzi w rachubę. Za to go cenię – za jaja. Trzeba mieć straszną pewność siebie, żeby wierzyć w to, że bycie nawet bardzo silnym wystarczy by walczyć w MMA. Na pewno jest wybitny, bez tego nie byłby mistrzem świata, do tego trzeba mieć psychikę. Dla mnie wygranie z Pudzianowskim przez nokaut to pokazanie, że ciągle jestem w światowej elicie MMA. Bo uważam, że do niej należę, że jestem lepszy albo przynajmniej równy wszystkim tym, którzy są w czołówce.
- Widziałeś walkę Pudzianowskiego z  Najmanem?
TS: Co tu było oglądać? Jak tak ma się ze mną bić, to będzie szybszy nokaut niż on zafundował temu frajerowi z którym  walczył. Nie ma takiej możliwości, żeby moja walka z Pudzianowskim trwała pełne 15 minut. Ja tego nie chcę, bo każda minuta więcej to dla niego więcej szans, żeby mnie dopadł w swoje wielkie ręce, a tego nikt z mojego obozu nie będzie chciał.
- Ostatnie kilka dni spędziłeś strzelając z weteranami wojennymi do kaczek w Południowej Karolinie. A Pudzianowski trenuje od ośmiu miesięcy.
TS: Niech trenuje po 24 godziny dziennie, nie nadrobi doświadczenia, nie ma takiej możliwości, żeby był w stanie symulować całe moje doświadczenie zebrane na ringach MMA.
- Jesteś faworytem bukmacherów.  Zdecydowanym, 8-2, ale wielu fachowców twierdzi, że nie można dobrze ocenić waszej walki, bo nikt nie wie,  na co nprawdę stać Pudzianowskiego.
TS: Co powiem - bukmacherzy znają się na rzeczy. To są ich pieniądze, chyba wiedzą, co robią.

Przemek Garczarczyk
garnekmedia.blogspot.com/
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama