Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 02:30
Reklama KD Market

Muzeum Polskie w Ameryce przetrwa trudne czasy

O kłopotach i nadziejach muzeum mówi prezes MPA Maria Cieśla



Rozeszła się pogłoska – nie tylko w Chicago, ale już i w Polsce za sprawą Polskiej Agencji Prasowej – że Muzeum Polskiemu w Ameryce grozi zamknięcie. Proszę powiedzieć czytelnikom naszej gazety – jak wygląda sytuacja muzeum i jakie wyjście z niej widzi dyrekcja tej cenionej placówki.




 


Trzymamy głowę nad wodą – dzięki bardzo szczodrym donacjom i składkom członkowskim. Jednak ostatni rok jest wyjątkowo trudny ze względu na ogólny stan ekonomii, który powoduje też, że nie jest to dobry czas na staranie się o granty.


 


Z pewnością potrzeby instytucji kulturalnej, jak Muzeum Polskie w Ameryce, nie znajdują się na pierwszym miejscu listy potrzeb polskich rodzin. Mamy wielu członków, którzy obecnie nie mogą wpłacać składek członkowskich, nawet 25 dolarów rocznie. Niektórzy obniżyli swoje składki albo wpłacają tylko ich część. Jesteśmy im wdzięczni, że mimo wszystko kontynuują wsparcie dla muzeum – finansowe bądź moralne.


 


Jednak nasza sytuacja jest bardzo trudna. Duże subsydium, które otrzymujemy, zostało zawieszone. Te pieniądze pokrywały koszty prowadzenia muzeum na jeden miesiąc każdego kwartału, w tym pobory całego personelu – a mamy sześć osób zatrudnionych na pełnych etatach – łącznie z ubezpieczeniem medycznym.


 


Jesteśmy bardzo wdzięczni Polskiemu Zjednoczeniu Rzymsko-Katolickiemu w Ameryce, które ufundowało muzeum w 1935 roku i wciąż nas wspiera, nawet w "najczarniejszych dniach". Działamy w ich budynku i nie płacimy za to.


 


Musimy poradzić sobie ze stratą subsydium, gdyż ostatnia rzecz, jaką chcielibyśmy zrobić, to zmniejszenie liczby pracowników lub ograniczenie godzin otwarcia muzeum.


 


Jesteśmy zamknięci jeden dzień w tygodniu, a biblioteka dwa dni – w niedzielę i czwartek. Nie chcemy zwiększyć liczby tych dni, nie chcemy też zmieniać statusu pracowników na niepełnoetatowych.


 


Nie wiem, co zrobilibyśmy w tych trudnych czasach bez pomocy Wspólnoty Polskiej i polskiego Ministerstwa Kultury, które przysyła nam ekspertów, udzielających informacji naszym pracownikom, ale również od nich się uczących, co jest wspaniałą wymianą kulturalną.


 


Jakie są wyniki wzmożonej akcji werbowania nowych członków?


 


Dotychczas mieliśmy ponad 900 członków, a w ostatnim tygodniu zyskaliśmy 65 nowych.


 


Czy do muzeum należą tylko mieszkańcy Chicago i Illinois?


 


O nie! Około sześciuset osób jest z Illinois. Mamy członków w 37 stanach, równiweż w Polsce i nawet w Australii.


 


Dwa dni temu przyszło do muzeum dwoje ludzi. Wychowali się w tej okolicy, są polskiego pochodzenia, ale rodzice nigdy nie przyprowadzili ich do muzeum. Obejrzeli wszystko, byli wzruszeni do łez, nie mogli uwierzyć, że żyli tak blisko, a nigdy tu nie byli. A to nie jedyny taki przypadek.


 


To nie tylko stara Polonia, ale i nowa imigracja. Ale trzeba pamiętać, że muzeum może nie być dla nich czymś najważniejszym. Jednak wierzymy, że przyjdzie dzień, kiedy docenią swoje dziedzictwo i kulturę.


 


Wśród zwiedzających muzeum i uczestników organizowanych tu imprez kulturalnych widać dużo młodych ludzi, prawda?


 


Oferujemy wartościowe rzeczy dla całej Polonii. Dla przykładu – dwa tygodnie temu mieliśmy otwarcie wystawy, na które przybyło około 250 osób, głównie młodych. Mam więc nadzieję, że Polonia będzie przychodzić do nas, że będzie przyprowadzać swoje dzieci. I że pomyśli o członkostwie w muzeum, choćby na poziomie 25 dol. rocznie.


 


To wyjątkowe i unikalne miejsce. Nie ma takiego drugiego w Chicago.


 


Nasza działalność edukacyjna obejmuje bibliotekę. Pani Małgorzata Kot daje w soboty lekcje bibliotekarstwa w polskich szkołach. Przychodzą do nas na 2–3 godziny dzieci z wielu szkół publicznych i katolickich. Jednak nie możemy ubiegać się o grant z tytułu edukacji, gdyż nie mamy wymaganej przestrzeni i personelu.


 


Chcemy, aby wszyscy wiedzieli, że krążą pewne dezinformujące pogłoski. Nie mówimy o zamknięciu muzeum, ale istnieje takie ryzyko. Mamy nadzieję kontynuować naszą działalność bez żadnych zmian, jednak możemy być zmuszeni do pewnych zmian wobec zmienionych warunków. Osobiście mam nadzieję, że wystarczy ograniczenie pracy o jeden dzień w tygodniu. Nasi pracownicy są zbyt wartościowi. Kochamy ich, a oni kochają pracę w muzeum, choć prawdopodobnie mogliby zarabiać więcej w innych miejscach.


 


Niewyobrażalna byłaby strata dla polskiej społeczności, gdyby zabrakło całego bogactwa kultury, zgromadzonego przez muzeum przez długie dziesięciolecia.


 


Nasze zbiory zostały wycenione w zeszłym roku przez specjalistyczną firmę Industrial Appraisal na 5.5 miliona dolarów. Trudno sobie wyobrazić, gdzie poszłoby to wszystko, gdyby zdarzyło się nieszczęście. Nasza biblioteka liczy ponad sto tysięcy woluminów, z czego prawie 55 tys. zostało skatalogowanych. Mamy donacje ze stanu i z innych źródeł. Znajdujemy w nich prawdziwe skarby.


 


Jednak dużo rzeczy się dzieje. Muzeum będzie wreszcie miało budżet, którego będziemy się trzymać, mamy długofalowe plany strategiczne, które zaczynamy realizować, mamy komitet do spraw zbierania funduszy, złożony z członków naszej rady. Rada została ograniczona liczbowo, mamy teraz 20 członków.


 


Wygląda więc na to, że będziemy tu na 75-lecie, które przypada za trzy lata, i mamy nadzieję być tu przez długie dalsze lata.


 


Czy muzeum myśli o jakiejś dochodowej działalności typu: wydawanie kalendarzy, sklep z pamiątkami? To jedyne chyba muzeum w mieście, w którym zwiedzający nie widzą pamiątek do kupienia.


 


Tak, to jest bardzo potrzebne. Ale trzeba pamiętać, że nie jesteśmy właścicielami budynku. Każda nowa konstrukcja musi być zaaprobowana przez PRCUA, któremu jesteśmy bardzo wdzięczni, bo żadne muzeum nie ma takiej sali, jak nasza Sala Główna. I mamy świetną lokalizację, tuż przy zjeździe z autostrady, co jest zwłaszcza cenne dla gości przyjeżdżających z hoteli albo z przedmieść. W dodatku mamy bezpłatny parking.


 


Jest wiele pomysłów, wielu ludzi, którzy chcieliby nas odwiedzić. Co ja chciałabym zobaczyć, to – z pozwoleniem PRCU – renowacja.


 


Wszyscy widzieli dziś, jaki piękny jest Pokój Paderewskiego. Został on zaaprobowany przez PRCU, ufundowany przez prywatnych donatorów, a wykonany przez polskich przedsiębiorców budowlanych – bądź bezpłatnie, bądź za bardzo obniżoną zapłatę. Wyjaśniam to, bo nie chcemy, żeby ludzie myśleli, że lekkomyślnie wydajemy pieniądze, kiedy jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej.


 


Są też inne potrzeby. Od ponad dwóch lat jest zamknięta nasza galeria sztuki. Trzeba ją znów otworzyć, bo zwiedzający są bardzo rozczarowani, kiedy nie mogą jej obejrzeć.


 


Mamy nadzieję, że kiedyś będziemy mogli odnowić bibliotekę. To wszystko może się zdarzyć, jeżeli będziemy mieli wsparcie Polonii i innych przyjaciół. Przykładem może być Wspólnota Polska, która w zeszłym roku udzieliła nam pomocy, a za kilka miesięcy dowiemy się, czy powtórzy się to w tym roku.


 


To pomoc finansowa?


 


Tak. Ale to są fundusze na określone projekty, nie na codzienną działalność.


 


Podkreślam – mamy trudności, ale proszę nie wierzyć pogłoskom. Nie mamy zamiaru zamykać muzeum, nawet jeżeli będziemy musieli pracować jeden dzień w tygodniu mniej.


 


Warto przypomnieć bardzo podobną sytuację w 1959 roku. Były trudności finansowe i kłopoty. Muzeum przez dwa lata otwierało się tylko dwa dni w tygodniu i było niemal zapomniane przez Polonię. Ale po dwóch latach, w 1961 roku, wstało jak feniks, zostało zarejestrowane jako niezależna instytucja kulturalna i przeżyło do dziś.


Jeżeli to się mogło stać, jeżeli muzeum przetrwało depresję, z całą pewnością przetrwamy obecne trudności w roku 2010.


 


Dziękuję za rozmowę.


 


Krystyna Cygielska



Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama