Burmistrz Schiller Park Nick Caiafa: Jeszcze tyle jest do zrobienia
Alicja Otap: Panie Burmistrzu, uczestniczy Pan niemal we wszystkich polonijnych uroczystościach. Wspiera Pan Fundację Dar Serca, która ma swoją siedzibę w Schiller Park. To chyba tylko niektóre wyrazy Pana przyjaźni do polonijnej społeczności.
Burmistrz Nick Caiafa: Nie tylko darzę przyjaźnią, ale podziwiam polską społeczność, zaś Fundacja Dar Serca jest mi szczególnie bliska i droga. Jak wiadomo, Fundacja sprowadza dzieci z Polski i z zagranicy na leczenie w USA, znajduje odpowiednie placówki medyczne. Rodziny mieszkają w siedzibie Daru Serca w Schiller Park, a Magdalena (Bujnowska Salman, red.) bardzo się tam udziela. Jak już wspomniałem, jestem pełen podziwu dla polskiej społeczności, która potrafiła tu (na emigracji, red.) zachować swoją kulturę, język i tradycje. Ma polskie szkoły sobotnie, na które trzeba zawozić dzieci co tydzień. Pochodzę z włoskiej rodziny i nasza społeczność nie ma tego, co polska. Jedyne, co nam się udało utrzymać, to naszą włoską kuchnię. U Polaków nawet kolejne generacje starają się zachować kulturę ojców.
Panie Burmistrzu, Dlaczego ubiega się Pan o reelekcję?
– To będzie moja trzecia kadencja. Jak dotąd zrobiliśmy wiele dla naszego miasta. Udało się nam ściągnąć firmy, które od lat ubiegały się, aby rozpocząć działalność biznesową w Schiller Park, wśród nich pizzerię UNO i sklep Dollar Tree. Ten ostatni, może trudno w to uwierzyć, ale okazał się wielkim hitem. Rozbudowaliśmy też Aldi. Odnowiliśmy infrastrukturę, między innymi wodociągi. Infrastrukturę bliską swojego końca, bo nie była w ogóle konserwowana, a nasze miasto ma około 80 lat. To wszystko było bardzo drogie, ale udało nam się uzyskać fundusze bez podnoszenia podatków od nieruchomości, dzięki grantom od różnych partnerów naszych władz samorządowych – władz federalnych, stanowych, Zarządu Rezerwatów Leśnych, Wydziału Gospodarki Wodnej Metropolii Chicagowskiej i wielu innych. Wszyscy nam pomagali. Dodaliśmy nasze fundusze udało się to zrobić.
W obszarze Schiller Park prosperują polsko-amerykańskie biznesy, jak na przykład Allegra banquets czy O’Hare Tech Center. Najwyraźniej znalazły w Pana mieście dobre warunki rozwoju.
– To są niezwykłe historie sukcesu. O’Hare Tech powstał na miejscu parkingu garażowego i trzech opuszczonych budynków z wklęsłym, zapadającym się dachem. Dzięki wizji, którą miał biznesmen, powstało to miejsce. Z kolei Allegra powstała na miejscu dawnej fabryki, z której pozostawiono tylko trzy ściany i na tej konstrukcji wyrosła nowa budowla. Negocjowaliśmy z Zarządem Rezerwatów Leśnych i Wydziału Gospodarki Wodnej Metropolii Chicagowskiej, aby uzyskać zezwolenie na salę bankietową. Te i inne polonijne biznesy są przykładem ogromnego sukcesu.
Pana największe osiągnięcie na stanowisku burmistrza?
– Myślę, że gospodarowanie funduszami. Gdy objąłem urząd udało mi się uporządkować finanse. Uświadomiłem też sobie, że jest kilka metod, aby zarządzać na funduszami miasta. Po sześciu latach udało mi się przekształcić 2,6 mln dolarów deficytu w nadwyżkę na 11 mln dolarów, co według niektórych ludzi było niezwykłym osiągnięciem. Teraz nie martwimy się o każdy drobny wydatek. Gdy objąłem urząd obawiałem się kupić spinacz do papieru. Teraz nas stać na wiele. Poprawiliśmy poziom naszych parków i ułatwiliśmy dostęp do terenów zielonych, z pomocą Zarządu Rezerwatów Leśnych, budując wiadukty dla pieszych łączące główne ulice. Wiadukty, po których mogą chodzić nasi mieszkańcy i pracownicy. Zrobiliśmy bardzo wiele i chcemy to kontynuować. Jeszcze tyle jest do zrobienia.
Czy myślał już Pan o swoich priorytetach po wygranej elekcji?
– Chcemy kontynuować prace nad dostępem w kierunku południowym na autostradę I-294. Aktualnie z ulicy Irving Park można twjechać na autostradę tylko w kierunku północnym i zjechać z niej tylko z północnych pasów. Współpracujemy na rzecz tych zmian z zarządem autostrad płatnych Illinois Tollway. To projekt na 30 milionów dolarów, który gdy ukończony przyciągnie biznes. Planujemy też rewitalizację dużego przemysłowego obszaru po zachodniej stronie ulic Mannheim i Irving w najbliższej pieciolatce. Mamy też w przebudowie wiele przemysłowych gmachów. U nas naprawdę dużo się dzieje.
Co powinni wiedzieć wyborcy o The Residents For Schiller Park Party?
– Powinni wiedzieć, że mamy wspaniały zespół, z którym realizujemy wszystkie plany: Magdalena (Bujnowska Salman, red.) Jimmy Lima, Annie (Sepulveda, re.) i Rose (De Pinto, red.). To jest zespół wspaniałych ludzi, którzy pokierują zarządzaniem miasta we właściwy sposób. Wszyscy mają świetne pomysły. Rozumieją się nawzajem. Cenią sobie nowe technologie. I wszystkim nam przyświeca jedno – aby nasze miasto szło do przodu, a nie do tyłu, jak wydaje mi się, chcą tego nasi wyborczy oponenci. Chcieliby utrzymać statu quo, a my przecież musimy się rozwijać. Chcemy, aby nasze miasto było coraz piękniejsze i aby ludzie chcieli się u nas osiedlać.
Dziękujemy za rozmowę.
Magdalena Bujnowska Salman: Udowodnię, że zasługuję na zaufanie
Alicja Otap: W społeczności Schiller Park znana jest Pani jako jako lokalna aktywistka, która z uporem dąży do celu, aż zostanie osiągnięty. Teraz od działalności społecznej przechodzi Pani w sferę polityki lokalnej. Dlaczego kandyduje Pani na urząd radnej w Schiller Park?
Magdalena Bujnowska Salman: Zawsze ciągnęło mnie do pracy społecznej, zawsze taka byłam. Zanim wyemigrowałam do USA 20 lat temu, pracowałam w Polsce w ośrodku społecznym i praca ta związana była z koncentrowaniem się na ludziach i ich potrzebach, ale nie miała politycznego charakteru. Tutaj (na emigracji, red.) jest podobnie. Nasi odbiorcy to ludzie. Pracując na rzecz społeczności podejmujemy inicjatywy w porozumieniu i razem z lokalnym ratuszem, i w wielu przypadkach są to wspólne przedsięwzięcia na rzecz lokalnych mieszkańców, którym służymy. Zapewniamy im to, czego potrzebują i chcą. Odkąd mieszkam w Schiller Park, a to już 10 lat, zawsze chciałam zrobić coś więcej dla sąsiadów niż tylko powiedzieć „dzień dobry” i chciałam bliższych interakcji. Dlatego jestem bardzo wdzięczna burmistrzowi (Nick Caiafa, red.), że mi to umożliwił i teraz muszę udowodnić, że zasługuję na zaufanie. Ludzie darzą mnie zaufaniem, wierzą, że mogę dać z siebie więcej, poprawić wiele rzeczy. Wiedzą, że ich słuchamy, że wiemy, czego chcą i możemy coś z tym zrobić. Ten kredyt zaufania mam nie tylko u moich polskich sąsiadów ale również amerykańskich. Chciałabym im udowodnić, że dzięki mnie to miasto będzie większe, ładniejsze, bardziej przyjazne. Musimy tylko kontynuować podążanie w dobrym kierunku.
Proszę nam powiedzieć o sobie i swojej rodzinie.
– Wychowałam się w środowisku artystycznym z dziadkiem artystą, wujkiem muzykiem. Zawsze otaczała mnie sztuka. Studiowałam religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Na emigracji poznałam mojego przyszłego męża, który jest artystą sztuk pięknych (fine art). Przez ostatnich pięć lat uczestniczyliśmy w wystawach sztuki w całej aglomeracji chicagowskiej. To są wspaniałe wydarzenia, które przyciągają tłumy, Kolejne targi artystyczne planowane są w Schiller Park i zamierzamy uczestniczyć. Mamy z mężem dwie córki, 12-letnią i prawie 5-letnią. Starsza ma talent artystyczny po tacie, młodsza jest jak ja – wszędzie jej pełno (śmiech).
Co chciałaby Pani zrobić dla Schiller Park i mieszkańców miasta sprawując urząd radnej?
– Schiller Park już ma się dobrze, jest w dobrej kondycji, ale oczywiście jeszcze możemy wiele zrobić dla miasta i mieszkańców. Ciągle możemy ulepszać i usprawniać. Oczywiście jesteśmy otwarci na idee i sugestie mieszkańców, szczególnie seniorów i rodzin. Może potrzebują jakichś dodatkowych programów. Jeśli coś trzeba poprawić, udoskonalić, to chętnie podejmiemy wyzwanie. Jesteśmy dobrzy w pracy zespołowej, bo jesteśmy po prostu dobrymi ludźmi, którzy lubią innych ludzi i mają pasję do tego, co robią. A do do tego burmistrz ma ogromne serce dla wszystkich nie tylko dla Daru Serca. Dlatego będziemy rozmawiać z mieszkańcami, aby poznać ich potrzeby i jak najlepiej dla nich pracować.
Dziękujemy za rozmowę.
Alicja Otap
a.otap@zwiazkowy.com