Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Gawędziarz z Samoa

Jego twórczość zna niemal każdy. Jeśli nie z literatury, to z filmu kojarzy takie tytuły jak „Wyspa skarbów” czy „Doktor Jekyll i pan Hyde”. Był też wynalazcą. Mało kto wie, że właśnie on, Robert Louis Stevenson, szkocki poeta i autor słynnych książek podróżniczych, wymyślił śpiwór. Zresztą miał być inżynierem, jak jego dziadek i ojciec, ale ponieważ całe dzieciństwo zatruła mu przewlekła choroba, był niemal przykuty do łóżka. Zatapiał się wtedy w książkach i opowieściach, które snuły mu opiekunki. Tak rozbudził swoją pisarską wyobraźnię...
Reklama
Gawędziarz z Samoa
Robert Louis Stevenson, 1893 rok

Autor: Wikipedia

Chorowite dziecko 

ReklamaUbezpieczenia zdrowotne Obama Care

Robert Louis Balfour Stevenson urodził się 13 listopada 1850 roku w Edynburgu, w Szkocji i był jedynym dzieckiem szanowanych rodziców. Przodkowie pisarza zbudowali większość latarni morskich na głębokim morzu u wybrzeży Szkocji. Matka, Margaret Isabella Balfour, pochodziła z rodziny prawników i duchownych. Po niej Robert odziedziczył słabe zdrowie. Cierpiał na przewlekłą chorobę płuc z objawami typowymi dla gruźlicy, jak problemy z oddychaniem i plucie krwią.

Rodzina Stevensonów kilkakrotnie się przeprowadzała. Najpierw, w styczniu 1851 roku, do Inverleith Terrace, a sześć lat później zamieszkali pod adresem 17 Heriot Row. Obecnie to posiadłość prywatna. Jedna z jej części, zwana „Stevenson House”, to wyjątkowe miejsce do wynajęcia, co warto wiedzieć, jeśli ktoś jest fanem pisarza i wybiera się do Szkocji. 

Rodzice Stevensona byli pobożnymi prezbiterianami, ale w domu nie przestrzegano ściśle zasad kalwińskich. Jego pielęgniarka Alison Cunningham, znana jako Cummy, była bardziej religijna. To ona czytała mu Biblię, choć od czasu do czasu przemycała też bardziej laickie treści. Te mały Robert lubił najbardziej.

 

Narodziny RLS

W wieku siedemnastu lat Robert Stevenson zapisał się na studia inżynieryjne na Uniwersytecie Edynburskim, by – jak miał nadzieję jego ojciec – przejąć rodzinną schedę. Ponieważ przedmiot edukacji zbytnio Roberta nie zajmował, w wolnych chwilach i w ramach ścisłego limitu ze względu na finanse odwiedzał tanie puby i domy publiczne, gdzie wysłuchiwał rozmaitych opowieści. Mniej więcej w tym samym czasie ogłosił się ateistą, usunął „Balfour” ze swojego imienia, zmienił pisownię „Lewis” na „Louis” i zaczął przedstawiać się jako RLS.

Kiedy ostatecznie rzucił inżynierię, zaczął studiować prawo. Kwalifikacje do szkockiej palestry uzyskał w lipcu 1875 roku, mając 24 lata. Dumny ojciec pisarza dodał mosiężną tabliczkę do domu Heriot Row z napisem „RL Stevenson, Advocate”, ale Robert nigdy nie praktykował prawa. Jego studia prawnicze wpłynęły za to na jego książki. W tym czasie objawił swój talent pisarski, publikując artykuły w gazetach. Były to zarówno błahe felietony, jak i śmiałe analizy polityczne. Opowieści o jego rodzinnym mieście, zebrane i wydane pod tytułem „Edinburgh: Picturesque Notes”, wiernie oddają atmosferę Edynburga tamtych czasów, jego charakter i wygląd. Dziś książka ta ma wręcz kronikarskie znaczenie. 

 

Dla ukochanej przez ocean

Od dziecka choroba zmuszała Stevensona do szukania lepszego klimatu, stąd częste podróże do kurortów w Belgii czy Francji. Właśnie w pewnej podparyskiej wiosce latem 1876 roku poznał Fanny Vandergrift Osbourne. Pokochali się od pierwszego wejrzenia. On był 25-letnim kawalerem, ona 36-letnią Amerykanką żyjącą w separacji z mężem, z którym miała trójkę dzieci: Isobel, Lloyda i Herveya. 

Kiedy romans był w szczytowym punkcie, Fanny postanowiła wrócić do Ameryki. By uleczyć serce, pisarz wybrał się na ośle w dwunastodniową wędrówkę po francuskich Alpach. Plan był taki, że napisze o tym książkę, zarobi dużo pieniędzy i namówi Fanny do powrotu. Książka zatytułowana „Travels with a Donkey in the Cévennes” faktycznie powstała. Co więcej, to w trakcie tej podróży Stevenson wymyślił worek do spania, z zewnątrz zrobiony z zielonego, nieprzemakalnego materiału, od środka wyściełany owczym futrem. Dziś to powszechnie znany śpiwór. Mimo to Fanny nie przyjechała do niego, więc on postanowił wybrać się do niej. 

W 1897 roku Stevenson wyruszył statkiem parowym z Glasgow do Nowego Jorku. Potem podróżował pociągiem do Kalifornii, gdzie mieszkała ukochana. Niestety, ona wciąż nie mogła zdecydować się na związek z młodszym o 10 lat mężczyzną. Stevenson, odrzucony, niemal bez grosza i wycieńczony pojechał za miasto i rozbił tam namiot. Następnego dnia znalazł go hodowca kóz, zabrał do swojej chaty i pielęgnował przez ponad trzy tygodnie. 

Ostatecznie Stevensonowi udało się poślubić ukochaną 19 maja 1880 roku w San Francisco, po jej rozwodzie. Małżonka miała wtedy 40 lat. Fanny była niezwykłą kobietą. Świetnie strzelała, sama zawijała sobie tytoń do palenia, a z pierwszym mężem mieszkała w kopalni w Nevadzie. Robert pokochał ją za buntowniczość, niezależność i zamiłowanie do przygód. 

 

Arcydzieło w trzy dni

Pierwszą pracą RLS był esej „Roads” opublikowany w 1877 roku, a tematyka pierwszych książek dotyczyła podróży. W 1878 roku światło dzienne ujrzał reportaż „An Inland Voyage” o wyprawie drogą wodną z Antwerpii do północnej Francji. Przyniósł mu on uznanie czytelników i podziw dla jego zmysłu obserwacyjnego. 

Stevenson nie miał biologicznych dzieci, ale był dobrym ojczymem dla dzieci Fanny. To one inspirowały go do wymyślania różnych historii, które przelewał na papier. Opowieść o piratach „Wyspa skarbów” napisał latem 1881 roku, kiedy był z rodziną na wakacjach w Szkocji. Autor opowiadał tę historię 12-letniemu wówczas Lloydowi, a wkrótce zaczął wysyłać poszczególne rozdziały do czasopisma dla dzieci „Young Folks”.

Powieść Stevensona od dotychczasowej literatury dla dzieci odróżniał całkowity brak moralizatorskiego tonu. Książka była czystą rozrywką. Poza tym styl pisania Roberta charakteryzował się bardzo osobistym podejściem, co było rzadkością w literaturze podróżniczej tamtych czasów. Skupienie się na jednostkach, a nie na stereotypach kulturowych wyróżniało jego twórczość na tle dzieł mu współczesnych.

Pierwsza wersja „Doktora Jekylla i pana Hyde’a” powstała w trzy dni, kiedy Stevenson doświadczył szczególnie ciężkiego ataku gruźlicy. Historia mu się przyśniła! Pisarz był tak zachwycony tym snem, że wszystko spisał od ręki. Niestety Fanny uznała, że rzecz nie ma wartości i… spaliła rękopis. W ciągu następnych trzech dni Robert napisał drugą wersję – tę, którą znamy, która została opublikowana i która przyniosła mu prawdziwą sławę. 

 

Samoańczyk

W 1887 roku Stevenson wraz z rodziną na dobre opuścił Wielką Brytanię, udając się najpierw do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczął pracę nad swoją najambitniejszą powieścią „Pan Dziedzic Ballantrae”. Rok później wyruszył na żeglugę po morzach południowych i w końcu osiedlił się z rodziną na Samoa. U podnóża góry Vaea zbudował dom, który nazwał Vailima. Kontynuując pisanie, stał się również orędownikiem Samoańczyków, którzy nadali mu imię „Tusitala”, czyli gawędziarz. Ze względu na zaangażowanie i współpracę z lokalną społecznością Szkot stał się bardzo popularny i cieszył się szacunkiem wśród miejscowych.

Jego ostatnie prace to m.in. kilka opowiadań o tematyce polinezyjskiej, takich jak ponury, realistyczny „The Ebb-Tide” oraz „The Beach of Falesa”. W czasie pracy nad kolejną powieścią Stevenson nagle dostał wylewu krwi do mózgu i zmarł 4 grudnia 1894 roku, w wieku 44 lat. Został pochowany na szczycie góry Vaea, skąd rozciąga się widok na Pacyfik.

Po jego śmierci Fanny cierpiała na depresję i ogólnie zły stan zdrowia. Ostatecznie sprzedała dom i wróciła do Kalifornii. Następnie zbudowała domy w San Francisco, Gilroy i Santa Barbara i spędziła resztę życia pielęgnując spuściznę po mężu.

„Był niewyczerpany, był błyskotliwy, był romantyczny, był porywczy, był czuły, był odważny, był miły” – tak pisze o pisarzu jego kuzyn i biograf Thomas Graham Balfour w „The Life of Robert Louis Stevenson”. I choć historycy nie są pewni, czy wszystko, co w tej książce napisano, jest prawdą, skoro nadmierną kontrolę miała nad nią żona pisarza, to tak widzieli go najbliżsi. Był dla nich kimś wyjątkowym.

Małgorzata Matuszewska

Reklama

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama