„To naprawdę ogromny cios dla nas wszystkich”
– Nie spodziewałam się tego. Rozmawiałam z Krzysztofem (Arsenowiczem – red.) tuż po wyjściu ze szpitala i wydawało nam się, że jest już poza niebezpieczeństwem – powiedział „Dziennikowi Związkowemu” Julitta Mroczkowska, aktorka, reżyserka i producentka.
Znała go od wielu lat, niemal od momentu jego przyjazdu do Chicago. –Trudno mi sobie przypomnieć dokładnie, kiedy się poznaliśmy, ale ja tutaj jestem dłużej niż Krzysztof, więc pewnie od momentu jego przyjazdu do Chicago. Ich znajomość rozwijała się podczas pracy przy wspólnych projektach teatralnych, wieczorach poezji oraz długich, szczerych rozmowach, które często trwały godzinami.
Krzysztof (Arsenowicz) był prawdziwym gawędziarzem – podkreśla Julitta Mroczkowska. – On uwielbiał rozmawiać. Czasami siadaliśmy – ja u siebie, on u siebie – i nagle okazywało się, że minęła ponad godzina, a myśmy po prostu rozmawiali o życiu, o wszystkim. Był osobą niezwykle wrażliwą, fascynowała go ludzka natura. Interesowali go ludzie, lubił ludzi.
Mroczkowska podkreśla, że Arsenowicz zawsze potrafił prowadzić dialog, nawet jeśli różnili się w poglądach. – Można było się z nim sprzeczać, mieć różne spojrzenia na sprawy, ale to nigdy nie były kłótnie, tylko dyskusje, próby przekazania swoich argumentów.
Ich rozmowy często dotyczyły także rodziny, którą Krzysztof kochał ponad wszystko. – Miałam wrażenie, że znam jego bliskich, choć osobiście się nie poznaliśmy.
Zwróciła również uwagę na to, jak bardzo Arsenowicz był kochany i szanowany w środowisku Polonii. – Miał grono oddanych słuchaczy i ludzi, dla których zrobił wiele dobra. W ostatnim czasie rozmawiali o planach na przyszłość, w tym o wznowieniu „Wesela”, w którym Krzysztof Arsenowicz miał wystąpić, oraz o wieczorach poezji. – Krzysiek świetnie śpiewał, lubił śpiewać. Cały czas coś planowaliśmy: jeszcze coś zrobimy, jeszcze coś pokażemy.
Według Mroczkowskiej, Arsenowicz całe życie poświęcił sztuce i radiu. – Był radiowcem, dziennikarzem, aktorem – to była jego pasja.
Zastanawiając się nad alternatywną ścieżką kariery dla niego, zauważyła: –Myślę, że byłby świetnym nauczycielem. Kochał młodzież, świetnie sobie z nią radził, traktował ich poważnie, a oni tak samo traktowali jego. Jego odejście to niepowetowana strata. –To naprawdę ogromny cios dla nas wszystkich” – kończy Mroczkowska.
„Jego serce biło dla teatru, ludzi i życia”
Krzysztof Arsenowicz ukończył Studio Wokalno-Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni w 1981 roku, jednak swój sceniczny debiut miał już wcześniej, w 1979 r. Do 1986 r. występował na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni. Swoją pasję do teatru i muzyki kontynuował w Chicago, na trwałe zapisując się w historii niezapomnianych artystów polonijnej społeczności. Pojawił się na małym i dużym ekranie. Zagrał epizodyczne role w filmach „Na kłopoty… Bednarski” (1986), „Mewy” (1986) i „Sztos” (1997) oraz w serialu „Ameryka marzeń” (2017).
Kinga Modjeska, aktorka, reżyserka i producentka, a także założycielka Teatru Scena Polonia oraz Studio Theater Modjeska, przez wiele lat współpracowała z Krzysztofem Arsenowiczem. Ich znajomość, oparta na wzajemnym szacunku, wspólnej pasji do teatru i głębokiej przyjaźni, trwała ponad 15 lat. W poruszających słowach przesłanych „Dziennikowi Związkowemu” wspomina nie tylko jego talent aktorski i zaangażowanie w życie Polonii, ale przede wszystkim jego niezwykłą osobowość, otwartość i serdeczność, które zjednywały mu ludzi.
„Od kilku dni opłakuję wspaniałego człowieka, świetnego aktora, radiowca, społecznika, ale przede wszystkim przyjaciela wielu z nas… Z Krzysiem Arsenowiczem zaprzyjaźniliśmy się pond 15 lat temu. Od samego początku wspierał, dopingował, doradzał, a gdy w 2011 roku zaproponowałam mu założenie teatru Scena Polonia, zgodził się bez wahania. Kolejne wspólne premiery cechowała niezwykle ciężka praca, obopólna fascynacja, ale i twórcze ,,awantury”, które w teatrze, gdzie podstawą są emocja zdarzają się każdego dnia. Przez kolejne lata mogłam uczyć się Krzysztofa na nowo. Jego otwartości, i pozytywnego spojrzenia na świat. Rzadko zdarza się, aby aktor zyskał bezsprzeczną sympatię ogromnej rzeszy ludzi, a Krzysztofowi się to udało, i to najpiękniejsze świadectwo tego, kim był. Kiedy odszedł… Zabrakło słów, zabrakło tchu… Łącząc się w bólu z Rodziną i Bliskimi dziękuję za wszystko, czego mogłam się od Ciebie nauczyć. Śpij spokojnie. Zadzwonię za dwa dni…” – napisała Kinga Modjeska.
Krzysztof Arsenowicz w Chicago przez lata współpracował z Polskim Radiem 1030 oraz telewizją Polvision. Prowadził audycje muzyczne i publicystyczne. Audycje: „Nasza sobota, „Wspólna niedziela”, „Poranny łyk kawy i jajecznica na boczku” oraz „Szanujmy wspomnienia powróćmy do tamtych lat” – cieszyły się ogromną popularnością i miały wiernych odbiorców.
„Wujka Krzyśka” znały doskonale polonijne dzieci, z którymi przygotowywał i prowadził dla nich specjalne programy.
W programie „Herbatka u Krzyśka” w telewizji Polvision Krzysztof Arsenowicz opowiadał o „emigracyjnych losach ludzi kultury, którzy w nowej rzeczywistości z samozaparciem realizują swoje artystyczne marzenia”.
Jako radiowiec zawsze autentyczny i pełen pasji
Znany polonijny dziennikarz Jacek Zieliński dzieląc się swoimi wspomnieniami o Krzysztofie Arsenowiczu, z którym przez wiele lat pracował w Polskim Radiu 1030 AM, podkreślał nie tylko jego działalność w polonijnym środowisku, ale także osobistą więź, jaka ich łączyła.
Jego znajomość z Arsenowiczem trwała blisko 30 lat, choć, jak sam zauważa, czas w takich relacjach przestaje być czymś, co da się precyzyjnie policzyć. – Znaliśmy się bardzo długo, na pewno blisko 30 lat. To jest w pewnym momencie trudno policzyć, dlatego że po prostu ten czas jakby staje się taki mniej matematyczny, a bardziej właśnie taki wspomnieniowy.
Dla Zielińskiego Krzysztof Arsenowicz był przede wszystkim kolegą. – Nie traktowałem go jako osoby, która działa społecznie czy pracuje w mediach. Po prostu Krzysztof Arsenowicz to był Krzysiek. I tak go pamiętam.
Ich znajomość miała też osobisty wymiar – dzieliło ich wspólne zainteresowanie Sopotem. – On doskonale też znał Sopot. I nie tylko rozmawialiśmy o tym prowadząc razem program, ale też bardzo długo poza anteną, zwykle na temat różnych anegdot związanych z Sopotem. On mi opowiadał o latach 70., ja mu mówiłem, jak to było w Sopocie z perspektywy młodych ludzi w latach 80. Także to tego typu była znajomość.
Zieliński miał okazję znać nie tylko Krzysztofa, ale i jego dwóch braci – Jerzego i Andrzeja. – Nie ma już ani jednego z nich, z tej trójki braci Arsenowiczów. – Jurek Arsenowicz wymyślił „Wigilię dla samotnych i bezdomnych”, a potem bardzo mocno w tę wspaniałą inicjatywę zaangażował się właśnie Krzysiek.
Teraz już wiemy, że ubiegłoroczna „Wigilia dla samotnych i bezdomnych” w sali parafialnej przy Bazylice pw. św. Jacka, była ostatnią z udziałem Krzysztofa Arsenowicza. – „Ćwierćwiecze naszej Wigilii minęło jak jeden dzień. Gdy 25 lat temu mój ukochany brat Jerzy z ks. Stanisławem Jankowskim, Piotrkiem Michalakiem, Bogusławem Kwaśnym i grupą przyjaciół rozpoczynali tę akcję. W życiu bym nie pomyślał, że to nadal będzie trwało i budziło takie zainteresowanie. Dzisiaj dzięki sztabowi organizacyjnymi z liczną grupa wolontariuszy i sponsorów udaje nam się tę akcję nadal prowadzić. To daje nam wszystkim siłę. Już sam fakt, że jesteśmy i widzimy uśmiechnięte twarze jest dla nas wielkim szczęściem” – powiedział śp. Krzysztof Arsenowicz „Dziennikowi Związkowemu” 24 grudnia 2024 r.
Jacek Zieliński podkreśla, że Arsenowicz miał też swój udział w mediach, ale też polonijnych wydarzeniach, w tym sportowych. Był gospodarzem jednego z bali sportowych organizowanych przez Zielińskiego. – Był osobą, która prowadziła jeden z bali sportu, które organizowałem. Wtedy to było z udziałem Zbigniewa Bońka. I wtedy właśnie Krzysiek Arsenowicz, korzystając ze swoich prywatnych kontaktów, wpadł na pomysł, żeby zaprosić Natalię Kukulską, która akurat wtedy była w Kalifornii. I wtedy ona właśnie tutaj do Chicago przyjechała – wspomina Zieliński.
Dodaje, że Krzysztof Arsenowicz dołączył do grona osób, które odeszły, a miały znaczący wpływ na kulturę, media i sport polonijny. – No cóż, na pewno duży smutek i taka refleksja związana z tym, że pewne pokolenie bardzo szybko nam znika, przestaje być częścią tego naszego codziennego tutaj życia w polskim Chicago. To dotyczy różnych dziedzin, czy to świata kultury, mediów, czy polonijnego sportu. Coraz więcej osób odchodzi. No i Krzysztof jest kolejną osobą w tym gronie. Po prostu pewne pokolenie odchodzi.
– Krzysztof był radiowcem romantycznym. Idealistą. Był jak dobrze skrojony garnitur, który nigdy nie wyjdzie z mody. Jego odejście to koniec pewnej epoki w polonijnej radiofonii w Stanach Zjednoczonych – ocenił z kolei Mariusz Infulecki, prezenter i dziennikarz radia WPNA.FM (103.1FM), który z Arsenowiczem pracował w Polskim Radiu 1030 AM.
„Krzysiu był osobą o wielkim sercu i ogromnej empatii”
Krzysztof Arsenowicz pozostawił po sobie nie tylko wspomnienia, ale także trwały ślad w polonijnym środowisku. Był przez wiele lat bardzo zaangażowany w działalność Fundacji Dar Serca.
– Krzysiu był człowiekiem o ogromnej empatii, a jednocześnie miał wyjątkowe poczucie humoru, wspaniały kontakt z dziećmi. Aktywnie wspierał nasze radiotony, a jego entuzjazm i zaangażowanie w zbiórki pieniędzy były wręcz niesamowite. Bardzo przeżywał każdą akcję, zależało mu, aby zebrać jak najwięcej środków i pomóc jak największej liczbie dzieci. To zaangażowanie było widoczne i odczuwalne dla wszystkich, a jednocześnie przebywanie z nim zawsze było naturalne i swobodne – miał ciepły głos i wyjątkowe poczucie humoru, które tworzyło wokół niego niesamowitą atmosferę. W fundacji trudno nam sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało dalsze prowadzenie naszego radiotonu bez naszego Krzysia. W tym roku nie było go już w studiu, ale pozostawaliśmy w kontakcie telefonicznym i mimo to nadal wnosił to samo ciepło, zaangażowanie i energię, które były tak bardzo częścią jego osoby – powiedziała prezes Fundacji Dar Serca Dorothy Malachowski.
Za działalność polonijną, osiągnięcia artystyczne i działalność charytatywną Krzysztof Arsenowicz został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi przyznanym mu przez prezydenta RP Andrzeja Dudę w listopadzie 2018 r. z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. W 2017 r. Arsenowicz został nagrodzony na Bankiecie Dziedzictwa Kongresu Polonii Amerykańskiej wydziału stanu Illinois.
„Był ‘spiritus movens’ zespołu przygotowującego obchody 40-lecia męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Z powodu choroby nie zdążył dołączyć do grupy przygotowującej Pierwszy Międzynarodowy Przegląd Filmów Religijnych”– napisał z kolei na swoim profilu facebookowym Ojciec Franciszkanin Roman Deyna, publikując swoje zdjęcie z Arsenowiczem z programu „Herbatka u Krzyśka”.
W mediach społecznościowych opublikowano wiele podobnych wpisów wspomnieniowych wraz ze zdjęciami śp. Krzysztofa Arsenowicza, a także ten, w którym w sobotę, 15 lutego jego córka, Anna Marecki podzieliła się smutną wiadomością o śmierci Taty.
„Z ciężkim sercem chciałabym podzielić się wiadomością, że mój tata, Krzysztof Arsenowicz, odszedł. Miał niezwykłą osobowość, dar znajdowania humoru w każdej sytuacji i wielkie, życzliwe serce, które dotknęło wielu ludzi. Będzie nam go ogromnie brakować, ale zawsze chciał, abyśmy pamiętali dobre chwile” – napisała w sobotę, 15 lutego na Facebooku córka śp. Krzysztofa Arsenowicza, Ania Marecki.
Zaprosiła do „wspólnego świętowania jego życia” w sobotę 22 lutego w godz. od 12.30 pm do 3.30 pm w Cumberland Chapels, przy 8300 W. Lawrence Ave w Norridge.
Msza żałobna w interncji śp. Krzysztofa Arsenowicza zostanie odprawiona w Bazylice św. Jacka w Chicago (przy 3635 W. George Street) w poniedziałek, 24 lutego o godz. 7:00 pm.
Część Jego Pamięci!
Joanna Trzos
j.trzos@zwiazkowy.com