Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 21 grudnia 2024 10:42
Reklama KD Market

Historia pewnej mapy – z domu hoardera przez „Dziennik Związkowy” do Muzeum Polskiego w Ameryce

Jest 11 grudnia 1914 roku. „Dziennik Związkowy” donosi o atakach niemieckich pod Krakowem, reklamuje gramofony, wypożyczalnie automobilów i nowy skład mebli. Informuje, że jaja podrożały o 4 centy na tuzinie. Również w tym wydaniu zaczyna się historia pewnej mapy, która 109 lat później ponownie znajdzie się w naszej redakcji dzięki gorliwości potomka polskich imigrantów. Ale zacznijmy od początku.
Brian Dempski z rodzicami przekazuje mapę na własność Muzeum Polskiego w Ameryce w obecności prezesa muzeum Richarda Owsianego, Małgorzaty Kot i Barbary Kożuchowskiej

Autor: Joanna Marszałek

Ta historia zaczyna się ponad dwa lata temu, gdy latem 2022 r. do redakcji „Dziennika Związkowego” przyszedł e-mail, napisany po angielsku, o następującej treści: „Mieszkam w okolicach Chicago i niedawno znalazłem mapę Polski Dziennika Związkowego z 1915 r. Jest w bardzo kiepskim stanie. Ciekaw jestem, czy ma jakąś wartość i czy jest sens wydawać pieniądze na jej restaurację. Dziękuję. Brian”.

Podobne zapytanie Brian wysłał do Muzeum Polskiego w Ameryce.

Do wiadomości załączonych było kilka zdjęć. Rozłożona na trawniku pożółkła, zniszczona „Nowa Mapa Polski”, ze sporym rozdarciem przez środek, rzeczywiście miała duży nagłówek „Dziennik Związkowy/Najtańsze pismo polskie/6 c przez chłopców”. Przedstawiała kraj pod trzema zaborami, oznaczonymi różnymi kolorami. Była wydana przez Geographical Publishing Company w Chicago w 1915 roku.

Odpisałam Brianowi, że do czasu uzyskania odpowiedzi od Muzeum Polskiego w Ameryce na temat wartości mapy, chętnie wysłucham historii o tym, gdzie i jak ją znalazł oraz o jego polskich korzeniach, bo przecież jego nazwisko zabrzmiało swojsko  – Dempski.

Brian Dempski w redakcji „Dziennika Związkowego” w grudniu 2023 r.
Wielka mapa – wielka zagadka

Z dalszej korespondencji dowiaduję się, że Brian jest trzecim pokoleniem Dempskich urodzonym w Stanach Zjednoczonych. „Nasze nazwisko zostało nieco zmienione, kiedy mój pradziadek dotarł z Polski na Ellis Island pod koniec XIX w.” – pisał Brian. Gdy zobaczył mapę na wyprzedaży majątkowej na peryferiach Chicago, odezwały się w nim polskie korzenie.

Przez najbliższych kilka miesięcy Brian oswajał się z myślą o podarowaniu mapy Muzeum Polskiemu w Ameryce. Przekonywałam go, że ta chicagowska skarbnica Polonii to najbardziej odpowiednie miejsce dla mapy – nawet bardziej odpowiednie niż nasza redakcja, która nie ma środków na konserwację mapy ani warunków do jej prawidłowego przechowywania. 

Wciąż jeszcze nie wiedziałam, skąd wzięła się mapa „Dziennika Związkowego”. Czy było więcej takich map? Odpowiedzi na to pytanie nie miał ani polonijny historyk Dominic Pacyga, ani Grzegorz Trzyna z Instytutu Pamięci Narodowej, który od 2018 r. pracuje nad konserwacją i digitalizacją archiwalnych wydań „Dziennika Związkowego”.

IPN sygnalizował, że jest zainteresowany oryginałem mapy i miał środki na jej konserwację, lecz oznaczałoby to, że mapa „Dziennika Związkowego”, stworzona dla Polonii, trafiłaby do Polski i… prawdopodobnie już nigdy byśmy jej nie zobaczyli.

Muzeum odpisało, że mapa ma wartość historyczną dla chicagowskiej Polonii i wyraziło chęć przyjęcia jej do swojej kolekcji map. Nie oferowało jednak wyceny pieniężnej. Nie mogło też natychmiast zagwarantować restauracji mapy ani jej miejsca na wystawie, jak chciał Brian. Dowiedział się, że restauracja mapy to koszt rzędu kilku tysięcy dolarów. Nikt nie miał takich pieniędzy. Zainteresowanie przekazaniem mapy osłabło. 

Po kilku tygodniach Brian napisał w e-mailu, że zaniósł mapę do punktu Chicago Poster Restoration, z usług którego już wcześniej korzystał. Sklep zaproponował mu częściową restaurację mapy za kilkaset dolarów. Proces miał zająć kilka miesięcy. Brian stwierdził, że ostatecznie może zatrzymać mapę dla siebie.

Z dziennikarskiego punktu widzenia poczułam lekkie rozczarowanie. Polonijna mapa „Dziennika Związkowego”, o którą walczyłam i historia, której nie zdążyłam jeszcze napisać, wymykały mi się sprzed nosa.

Jedno z ogłoszeń o mapie, wydanie „Dziennika Związkowego” z 21 grudnia 1914 r.
Ogłoszenie o mapie z 1 marca 1915 r. 
Powrót mapy do redakcji

Od naszej ostatniej korespondencji minął ponad rok. W październiku 2023 r. niespodziewana wiadomość od Briana: mapa jest gotowa! Wciąż rozważa przekazanie jej muzeum i prosi, abym w tym pośredniczyła! Postanowiłam jak najszybciej się z nim spotkać, zanim znowu się rozmyśli.

W grudniu 2023 r. Brian Dempski pojawił się w redakcji „Dziennika Związkowego” z dużą kartonową tubą. Gdy czterdziestoparoletni kolekcjoner z Gurnee rozwinął przede mną jej zawartość, trudno było powstrzymać się od westchnienia zachwytu. Nowa Mapa Polski „Dziennika Związkowego”, sprawnie połatana i podklejona białym papierem kartonowym, ledwo mieściła się na stole. 

– To był starszy dom ze strychem w Garfield Ridge na południowym zachodzie Chicago – opowiadał historię mapy Brian, który od około 2015 r. zajmuje się wyprzedażami majątkowymi i sprzedażą staroci na eBay. – Rodzina określiła tę wyprzedaż jako Hoarder Estate Sale. To mógł być jakiś kolekcjoner, bo było tam bardzo dużo przeróżnych rzeczy. Mapa była zwinięta z innymi mapami i plakatami w sypialni na parterze. Gdy zobaczyłem, że to mapa Polski z 1915 r., pomyślałem sobie, że to naprawdę cool, bo sam uważam się za Polaka w stu procentach. Zapłaciłem za nią może 5-10 dolarów. Wróciłem do domu i sprawdziłem, że Dziennik Związkowy nadal istnieje… – opowiada Brian.

Brian wychował się w Gurnee, lecz jego rodzice i dziadkowie pochodzili z miejscowości North Chicago.

– Sto lat temu, na początku XX wieku, ta miejscowość była w całości polska. Tam mieszkał mój dziadek Steven. Był jednym z pierwszych policjantów w North Chicago i trochę mówił po polsku. On też kolekcjonował różne rzeczy, ale wszystko było uporządkowane: śrubki, gwoździe, butelki. Jako dziecko uwielbiałem przeczesywać jego piwnicę, oglądać skarby i wypytywać, co jest co. Dziadek zabierał mnie na ryby. Zostawił mi małą kolekcję zabytkowych przynęt wędkarskich, w tym przedwojennych. Jest na to dość duży rynek kolekcjonerski” – snuje opowieść Brian.

Tego dnia rozmawiamy jeszcze długo. O pradziadku Briana, który w 1891 r. w przypłynął z Polski na Ellis Island, a dwa lata później w Chicago pracował na Światowej Wystawie Kolumbijskiej. O prapradziadku Michale z okolic Gniezna lub Poznania, na którym urywa się historia rodziny Dempskich. O babci Helen, która w North Chicago była lokalną działaczką Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego. I o ojcu Briana, który w młodości grał na akordeonie i śpiewał polskie podwórkowe piosenki.

 

Brian jest ciekawy wszystkiego. Wypytuje o dziwne znaczki w polskim alfabecie, chce wiedzieć, dlaczego w polskiej restauracji na kotlecie schabowym podano mu jajko sadzone i wspomina swoje rozczarowanie, gdy lata temu w polskim klubie jakaś dziewczyna powiedziała mu, że nie jest prawdziwym Polakiem, bo nie mówi po polsku. Rozmawiamy o pierogach i kapuście, opłatku na Wigilię, Trójkącie Polonijnym, polskich kościołach w Chicago i kultowej Podhalance. Chce wiedzieć, gdzie na mapie jest Lwów, Kraków i Warszawa, i o co chodziło z zaborami, komunizmem i Solidarnością. 

 – Jest taka część mnie, która chciałaby dowiedzieć się więcej o polskiej historii mojej rodziny. Dużo polskości przepadło, kiedy umarli moi dziadkowie – wyznaje Brian. 

Brian opowiada też o swoim głębokim nawróceniu, problemach zdrowotnych i sanktuarium Maksymiliana Kolbego w Marytown w Libertyville, gdzie kiedyś pracował. Prosi, abym podkreśliła w artykule – jeżeli kiedykolwiek powstanie – jak ważna jest dla niego wiara.

 – Wiem, że wiarę katolicką zawdzięczam moim polskim przodkom – mówi Brian.

Z pomocą Małgorzaty Kot, dyrektor zarządzającej Muzeum Polskiego w Ameryce, podaję Brianowi instrukcje dotyczące przekazania mapy. Następnym razem mamy się spotkać w muzeum.

fot. Brian Dempski 
Nowy dom dla mapy

Znów minęło kilka długich miesięcy milczenia i niepewności. Wreszcie latem 2024 r. Brian, w towarzystwie swoich rodziców, przywiózł mapę do Muzeum Polskiego w Ameryce w Chicago. Amerykańska rodzina polskiego pochodzenia nie kryła wzruszenia z wizyty w tej historycznej placówce. 

Prezes Richard Owsiany i dyrektor wykonawcza Małgorzata Kot zaaranżowali dla Dempskich prywatną wycieczkę po muzeum, którą z entuzjazmem poprowadziła Barbara Kożuchowska. Tadeusz Kościuszko, Kazimierz Pułaski, Ignacy Paderewski, a nawet Czarna Madonna ożyli dzięki żywiołowym opowieściom, barwnym anegdotom i dowcipnym komentarzom tej charyzmatycznej przewodniczki.

Na koniec wycieczki, w obecności prezesa Owsianego, dyrektor Kot i historyka Jana Lorysia, Brian Dempski przekazał mapę na własność Muzeum Polskiego w Ameryce.

Wszystkie oczy znów z zachwytem zwróciły się na Wielką Mapę Polski „Dziennika Związkowego” z 1915 r. w poszukiwaniu miast, miasteczek i próbach odtworzenia obecnych granic kraju.

Wreszcie wszystkie oczy zwróciły się na mnie z pytaniem: A skąd w ogóle się wzięła mapa „Dziennika Związkowego”?

To pytanie, na które musiałam znaleźć odpowiedź. 

Wehikułem czasu do 1914 r.

Dlaczego mapa w ogóle powstała i została wydana przez „Dziennik Związkowy” w 1915 r. dla chicagowskiej Polonii, kiedy Polska nie istniała na mapie Europy? Czy była to wkładka do gazety? Dodatek specjalny? A może jednorazowy limitowany egzemplarz?

Choć MPA miało w swoich zbiorach inne mapy z okresu I wojny światowej, nie miało innych map „Dziennika Związkowego”. Najstarsze roczniki gazety, w tym z 1915 r., były w Warszawie w trakcie digitalizacji.

Znów zwróciłam się o pomoc do Grzegorza Trzyny z IPN.

„Według mnie powstanie mapy mogło wynikać z ogólnej sytuacji geopolitycznej w tych latach i dążeń Polaków, w tym też zamieszkujących Stany Zjednoczone, do odzyskania niepodległości i przywrócenia Polski na mapę świata” – pisał w e-mailu. „Liczyliśmy, że konflikt pomiędzy naszymi zaborcami da nam upragnioną wolność. Część środowiska polonijnego w Stanach przygotowywała się do militaryzacji i walk o niepodległość od 1913 r.(…). Mapy w tym czasie mogły być nie tylko materiałem źródłowym, ale i argumentem do politycznych dyskusji i ustaleń”.

Trzyna zwrócił również uwagę, że Geographical Publishing Company, które istniało w Chicago do 1966 r., w wydanym przez siebie w 1915 r. Atlasie Świata zaprezentowało zupełnie inną mapę Europy – z Rosją, Imperium Niemieckim i Monarchią Austro-Węgierską i bez śladu Polski.

„Więc ta mapa była zrobiona ewidentnie ‘pod nas’” – stwierdził Trzyna.

Nie pozostało nic innego, jak próba dotarcia do roczników 1914 i 1915 i żmudne przeglądanie stron gazety w nadziei na znalezienie jakiegoś tropu. Było to możliwe dzięki Centrum Bibliotek Naukowych (Center for Research Libraries), gdzie dostępne są wybrane roczniki „Dziennika Związkowego”w formie cyfrowej.  Przeglądanie woluminów z 1914 r. to jak podróż wehikułem czasu. Od 28 lipca, kiedy oficjalnie rozpoczęła się I wojna światowa, z każdej pierwszej strony wydawanego wówczas sześć razy w tygodniu „Dziennika” krzyczą tytuły: „Rewolucya w Polsce”, „Polacy na pierwszy ogień”, „1,000 padło w walce, Niemcy idą na Paryż”. Wiadomości wojenne, obok reklam rozmaitych medykamentów, sprzętu gospodarstwa domowego i kroniki kryminalnej, zdominowały strony gazety.

Zagadka rozwiązana

Wreszcie, po godzinach wirtualnego kartkowania, w wydaniu z 11 grudnia 1914 roku, na czwartej stronie znajduję ogłoszenie o następującej treści: 

„Wielka Mapa Polski (rozmiar 40 x 40)/ w języku polskim/ Nadzwyczaj dokładna i szczegółowa. Opracowana przez najwybitniejszych ekspertów na podstawie dwunastu różnych map./ Podane są wszystkie rzeki, rzeczułki, jeziora i góry, duże miasta i małe miasteczka, a nawet wioski, osady i sioła. Na mapie z nazwami polskiemi widzisz w oka mgnieniu, jak daleko są twoje strony od miejsca, gdzie krwawe boje się toczą. Widzisz jasno, jak na dłoni, w których stronach Austryacy, Moskale i Niemcy sieją pożogę, śmierć i zniszczenie”.

Mapa kosztuje $2.00, ale Czytelnicy „Dziennika Związkowego” mogą ją otrzymać bezpłatnie, jeśli będą śledzić kolejne wydania – czytam dalej. A w kolejnych wydaniach – codziennie rozmaite promocje, kupony i metody, jak zdobyć bezcenną mapę. „Mapa Polski w języku polskim winna się znaleźć w domu każdego prawowitego Polaka” – czytamy.

Tuż przed wydaniem świątecznym z 1914 r. jeszcze jeden dramatyczny apel: „Wojna się toczy na ziemiach polskich i jedynym sposobem jej śledzenia jest wejście w posiadanie Wielkiej Mapy DZ”.

Oferta mapy była jeszcze kilkakrotnie zmieniana i aktualizowana aż do kwietnia 1915 roku. W pewnym momencie dostępna była „z drewnianymi drążkami do zawieszenia na ścianie” – czyli takimi, jak na pierwszych zdjęciach Briana.

Po rozwiązaniu zagadki Wielkiej Mapy Dziennika Związkowego poczułam ulgę i satysfakcję. Choć oryginalny nabywca mapy, jak i kolekcjoner z Garfield Ridge oraz losy mapy przez kolejne ponad sto lat na zawsze pozostaną tajemnicą, historia zatoczyła piękne koło. Mapa „Dziennika Związkowego” po 109 latach trafiła z domu „hoardera” przez naszą redakcję do Muzeum Polskiego w Ameryce. Tam otoczona jest należytą opieką i z pewnością zachwyci jeszcze niejedne oczy.

Tekst i zdjęcia: Joanna Marszałek
[email protected]


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama