Słabość przed szczytem
Anurag Maloo był doświadczonym alpinistą, który nie pierwszy raz wspinał się w Himalajach. Kiedy wiosną 2023 roku dołączył do wyprawy firmy Seven Summit Treck na Annapurnę, był w trakcie zdobywania Korony Ziemi. Annapurna była jego nemezis – od dawna marzył o zdobyciu jej bez tlenu, zainspirowany dokonaniem swojego rodaka Baljeeta Kaura. Kiedy więc nad ranem 17 kwietnia ekipa trzynastu wspinaczy pod opieką szerpów wyruszyła z obozu czwartego w kierunku szczytu, był jedynym, który nie miał ze sobą tlenu.
Noc była bezgwiezdna i mroźna, ale warunki były dobre. Przewodnicy prowadzili grupę na szczyt, wspomagając się założonymi wcześniej linami poręczowymi. Jednak pozbawiony dodatkowego tlenu Anurag słabł z każdą chwilą. Gdy był około 450 metrów od wierzchołka, stało się jasne, że cierpi na chorobę wysokościową i jest zbyt słaby, aby kontynuować wędrówkę. Reszta wspinaczy była już daleko przed nim, kiedy towarzyszący mu szerpa zdecydował, że muszą wracać.
Dramat na uskoku
Dwa dni wcześniej Moeses Fiamoncini z Brazylii również zawrócił podczas swojej trzeciej próby zdobycia Annapurny bez użycia tlenu, zaledwie 70 metrów poniżej szczytu. Pozostał jednak w najwyżej położonym obozie, mając nadzieję na podjęcie kolejnej próby. Ostatecznie, ze względu na osłabienie, zrezygnował z tego pomysłu. W trakcie schodzenia do bazy spotkał Anuraga Maloo i towarzyszącego mu przewodnika. Jak powiedział później, hinduski wspinacz był bardzo słaby, postanowił więc na wszelki wypadek im towarzyszyć.
Po godzinie powolnego brnięcia przez śnieg i skały dotarli do pionowej ośmiometrowej ściany, którą można było pokonać jedynie zjeżdżając na linach. Na ścianie zamontowano trzy liny – dwie prowadziły na znajdującą się w dole półkę skalną. Trzecia, krótsza, przeznaczona była do transportu sprzętu. Fiamoncini zjechał w dół jako pierwszy i bezpiecznie wylądował u stóp ściany. Kiedy spojrzał w górę, aby upewnić się, że Anurag bezpiecznie opuszcza się w dół, z przerażeniem spostrzegł, że Hindus zjeżdża na krótszej linie, która kończyła się w połowie uskoku. Zaczął wołać, żeby się zatrzymał, ale wyczerpany Anuraga nie reagował.
Kiedy sznur się skończył, spadł na twardy jak skała lód, potoczył się kilka metrów w dół i zniknął w głębokiej rozpadlinie. Nawoływania jego towarzyszy nie przyniosły rezultatu – zaginiony nie dawał żadnych oznak życia. W głębokiej na około 70 metrów szczelinie nie było nic widać, a żaden z nich nie miał liny na tyle długiej, aby opuścić się na jej dno. Obaj zdawali sobie sprawę, że szansa na odnalezienie Anuraga żywego jest znikoma, ale mieli nadzieję na cud. Najszybciej jak mogli ruszyli po pomoc.
Na ratunek
Jeszcze tego samego dnia grupa ratunkowa ruszyła w górę, ale ze względu na trudne warunki pogodowe nie zdołała dotrzeć do miejsca wypadku. Wezwano więc helikopter w nadziei, że z powietrza uda się zlokalizować zaginionego i zabrać go do bazy. Następnego dnia rano rozpoczęto poszukiwania, ale i ta wyprawa zakończyła się fiaskiem. Słoneczna początkowo pogoda załamała się gwałtownie i helikopter musiał zawrócić.
Kiedy informacja o wypadku dotarła do zespołów wspinaczkowych z innych krajów, natychmiast zebrała się grupa śmiałków gotowych ruszyć na pomoc koledze. Zespół ratunkowy składał się zarówno z lokalnych ratowników z Nepalu, jak i międzynarodowych alpinistów. Wśród nich byli także wspinacze z Polski – Adam Bielecki i Mariusz Hatala. Poproszeni o pomoc, nie wahali się ani chwili i dołączyli do akcji ratunkowej.
Adam Bielecki, jeden z najbardziej doświadczonych polskich himalaistów, który jako pierwszy Polak zdobył Gasherbrum I bez użycia tlenu, brał czynny udział w misjach ratunkowych na K2 oraz innych trudno dostępnych szczytach. Jego doświadczenie w ciężkich warunkach sprawiło, że był jednym z kluczowych uczestników akcji ratunkowej na Annapurnie.
W misji ratunkowej brali również udział: Sanjay Soni, Pasang Sherpa oraz Tenzing Lhamu Sherpa – najbardziej doświadczeni w takich akcjach lokalni alpiniści. Ich doświadczenie w pracy na dużych wysokościach i umiejętność radzenia sobie z trudnymi warunkami pogodowymi były nieocenione w tej dramatycznej sytuacji.
Cud
Himalaje, a szczególnie Annapurna, są znane z bardzo zmiennych warunków pogodowych, które mogą szybko stać się ekstremalne. Silny wiatr, gwałtowne opady wielkich ilości śniegu oraz niskie temperatury sprawiły, że akcja ratunkowa była wyjątkowo trudna i niebezpieczna. Do tego dochodziło niezwykle wysokie zagrożenie lawinowe. Kolejny czynnikiem ryzyka była wysokość, na jakiej utknął Maloo. Powyżej 7 tysięcy metrów, gdzie się znajdował, ryzyko choroby wysokościowej, hipotermii i wyczerpania były niezwykle wysokie.
„To była akcja ratunkowa jedna na milion” – powiedział Mingma Sherpa z Seven Summit Treks. Chhepal Sherpa, jeden z ratowników i zimowy zdobywca szczytu Manaslu, powiedział o akcji, że była „straszna”.
W tak ekstremalnie niebezpiecznych warunkach ekipa dotarła do krawędzi szczeliny, w której znajdował się zaginiony. Minęły trzy dni od wypadku i wszyscy byli niemal pewni, że Maloo już nie żyje. Kiedy więc jeden z szerpów z Adamem Bieleckim i Mariuszem Hatalą opuścili się na linach do szczeliny, spodziewali się odnaleźć zwłoki. Jednak ku ich zdumieniu hinduski alpinista ciągle oddychał.
Walka o życie
Wydobycie nieprzytomnego mężczyzny z 70-metrowej szczeliny nie było prostą sprawą, ale dzięki doświadczeniu zespołu udało się go wydostać na powierzchnię. Musieli działać ostrożnie, aby w tym wyjątkowo zagrożonym lawinami terenie nie podciąć śniegu. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej pomiędzy obozem drugim i trzecim, a więc blisko trasy, którą się poruszali, zeszła gigantyczna lawina. Graniczyło z cudem, że gwałtownie schodząca w dół masa śniegu nikogo nie porwała.
Ratownicy mieli nadzieję, że helikopter zdoła dotrzeć do bazy i stamtąd zabrać nieprzytomnego himalaistę do szpitala, jednak pilotom nie udało się wylądować. Nikt nie liczył na to, że ranny przetrwa transport drogą lądową, jednak wspinacz okazał się wyjątkowo wytrzymały. Przetransportowano go do miejscowego szpitala w Pokharze, skąd tego samego dnia helikopter zabrał go do Katmandu. Kiedy dotarli na miejsce, Anurag znajdował się w stanie śmierci klinicznej. Lekarze przez trzy godziny walczyli o przywrócenie go do życia.
Dar życia
Wspinacz spędził w szpitalu niemal rok. Miał liczne złamania a jego nerki i płuca początkowo nie pracowały. Ponadto cała prawa strona ciała, która miała kontakt z lodem, była odmrożona i wymagała przeszczepu skóry. Stracił też opuszki wszystkich palców prawej ręki, która początkowo była niemal całkowicie sparaliżowana. Po długich miesiącach spędzonych w łóżku od nowa musiał nauczyć się chodzić.
W czasie rekonwalescencji miał okazję osobiście podziękować Bieleckiemu. „Adam jest niesamowitym alpinistą” – powiedział Maloo. „Zapytałem go, dlaczego. Dlaczego mnie uratował? A Adam odpowiedział: Byłem na miejscu a ty potrzebowałeś pomocy. Innym razem to ja mógłbym być w potrzebie”.
Anurag Maloo stanął na nogi po prawie roku powolnej i cierpliwej rekonwalescencji. W trakcie wykładu w India International Centre w New Delhi przyznał, że myśli o kolejnych wyprawach. „Muszę po prostu poczekać i mieć wystarczająco dużo cierpliwości, czekając na dzień, kiedy (...) góra pozwoli mi się wspiąć. Bardzo bym tego chciał”. Jak przyznał, chciałby mieć kiedyś szansę odwdzięczyć się za bezinteresowną pomoc, z którą pospieszyli inni wspinacze. „Chcę oddać to, co dostałem od Adama i innych – dar życia”.
Maggie Sawicka