Potencjalni deportowani stanowiliby prawie 5 proc. siły roboczej USA, w tym znaczącą część pracowników zatrudnionych w rolnictwie, branży spożywczej, budownictwie, hotelarstwie i branży turystycznej. „Ludzie, którzy budują domy, ludzie, którzy zajmują się pielęgnacją trawników, ludzie, którzy prowadzą żłobki, ludzie, którzy kładą dachy — wszystkie te rodzaje usług po prostu znikną. Nie będziemy w stanie znaleźć hydraulika, elektryka ani nikogo, kto mógłby wykonać tego rodzaju pracę” – ostrzega ekonomista Peter Simon z Northeastern University w Bostonie.
Krytycy Trumpa wskazują też na potencjalny koszt masowych deportacji, szacowany na 88 miliardów dolarów rocznie i aż 968 miliardów dolarów w ciągu następnej dekady. Eksperci ekonomiczni martwią się z kolei o wpływ na wzrost gospodarczy USA i siły inflacyjne wynikające z tej polityki.
Imigracja „niska” i „wysoka”
Waszyngtoński think tank Brookings Institution opublikował raport „Immigration and the macroeconomy in the second Trump administration”. Jego autorzy analizują prawdopodobne scenariusze polityki imigracyjnej podczas drugiej kadencji prezydenta-elekta Donalda Trumpa i ich makroekonomiczne implikacje.
Brookings przedstawił dwa modele, uwzględniając niepewność co do przyszłych działań politycznych, jak również reakcji migrantów na podjęte przez administrację działania. Punktem wyjścia dla analizy było stworzenie dwóch scenariuszy – „wysokiej imigracji” i „niskiej imigracji”, a więc kolokwialnie mówiąc, w pierwszym przypadku założenia, iż polityka administracji Trumpa będzie przypominać tę z pierwszej kadencji, zaś w drugim zakładając ostre „dokręcenie śruby”. „Scenariusze te uwzględniają historyczne doświadczenia z pierwszej administracji Trumpa, zapowiadanych planów polityki imigracyjnej nowej administracji, a także ocenę prawdopodobnych wydarzeń. Wzięto pod uwagę przewidywania napływu imigrantów z wizami określonych kategorii, polityki granicznej i decyzji w sprawie tymczasowego statusu ochronnego (TPS) oraz wjazdów bez kontroli. Uwzględniono także deportacje opierając się zarówno na deklaracjach z kampanii Trumpa, jak też ograniczenia logistyczne” – czytamy w raporcie.
Deklaracje i ograniczenia
W scenariuszu „niskiej” imigracji, czyli najostrzejszego odejścia od polityki obecnej, demokratycznej administracji, autorzy prognozują zjawisko niespotykane w historii – sytuację, w której więcej osób opuszcza kraj, niż do niego wjeżdża. W tym scenariuszu w 2025 r. migracja wyniosłaby -650 000 osób i -120 000 w 2026 r., po czym stałaby się dodatnia. Skumulowana migracja netto w ciągu czterech lat wyniosłaby około 630 000.
Podczas kampanii Trump wzywał do natychmiastowych masowych deportacji, ponad 10-krotnie większych niż uwzględniono w „niskim” scenariuszu.
Analitycy z Brookingsa uwzględniają jednak możliwości logistyczne państwa, które utrudniają możliwości masowych wywózek. Państwo federalne nie ma na to ani zasobów, ani infrastruktury, nie mówiąc też o pieniądzach. Ze względu na ograniczenia logistyczne, finansowe, prawne i polityczne, nawet scenariusz „niski” zakłada, że masowe deportacje wszystkich nieudokumentowanych imigrantów nie będą możliwe. Think tank zakłada „tylko” 3,0 mln deportacji w ciągu czterech lat, co znacznie odbiega od deklaracji Trumpa podczas kampanii.
Wyższy wskaźnik deportacji miałby bardziej negatywne konsekwencje makroekonomiczne i zakłóciłby rynki pracy, łańcuchy dostaw i uderzyłby w nieprzewidywalny sposób w społeczeństwo obywateli USA. „Konsekwencje bardziej ekstremalnej polityki masowych deportacji byłyby nieprzewidywalne i zakłócające gospodarkę, a nie zajmujemy się ich modelowaniem” – piszą autorzy raportu. Tym niemniej nadal możemy być świadkami działań, których do tej pory nie widziano.
Imigranci zamiast dzieci?
W krótkim okresie gwałtowne zmniejszenie imigracji netto osłabiłoby realny wzrost PKB. Wynika to z faktu, że taka redukcja oznaczałaby skurczenie się siły roboczej, a tym samym mniejszą liczbę osób produkujących dobra i usługi. Ponadto, redukcja wydatków konsumpcyjnych wynikająca z negatywnej imigracji w scenariuszu „niskim” doprowadziłaby przedsiębiorstwa do ograniczenia inwestycji i zatrudnienia. Wreszcie, uruchomienie agresywnej polityki deportacyjnej, nawet jeśli nie osiągną one rozmiarów sugerowanych w kampanii, prawdopodobnie zmniejszyłoby wydatki imigrantów pozostających w USA, tym samym wpływając negatywnie na wzrost PKB. Gdyby migracja netto w 2025 r. była jeszcze bardziej ujemna niż w scenariuszu „niskim”, konsekwencje gospodarcze byłyby bardziej negatywne.
„Wysoki” scenariusz zakłada, że polityka imigracyjna jest tylko nieznacznie bardziej agresywna niż w pierwszej administracji Trumpa. W rezultacie bilans imigracji netto wyniósłby 1,3 miliona osób w 2025 r.
Analitycy z Brookingsa prognozują, że polityka imigracyjna nowej administracji zmniejszy wzrost PKB w 2025 r. o 0,1 proc. („wysoki” scenariusz) do 0,4 proc. („niski” scenariusz) lub o 30 do 110 miliardów dolarów. Po 2025 r. gospodarka w „niskim” scenariuszu nadal będzie rozwijać się zauważalnie wolniej.
Eksperci z Brookingsa przypominają, że ze względu na spadek dzietności i starzenie się społeczeństwa, od czasu pandemii to imigracja generuje zdecydowaną większość wzrostu populacji. Co się będzie działo w 2025 roku – pozostaje niewiadomą.
Biorąc pod uwagę długoterminowe trendy współczynników dzietności i starzenia się populacji w USA, prognozuje się, że imigracja będzie coraz ważniejszym czynnikiem wzrostu siły roboczej. Polityka ograniczająca imigrację zmniejszyłaby liczebność siły roboczej. Ponadto w powszechnej opinii ekonomistów imigracja zwiększa produktywność, generując dalszy długoterminowy wzrost. Wpływa też pozytywnie na budżet federalny, ponieważ imigranci płacą więcej federalnych podatków dochodowych i od wynagrodzeń niż wykorzystują w ramach świadczeń federalnych.
Tych wszystkich głosów nie powinno się lekceważyć, choć najczęściej płyną one ze środowisk niechętnych wobec przyszłego prezydenta. Think tank Brookings Institution jest uważany za intelektualne zaplecze Partii Demokratycznej, a mainstreamowe media od lat mają z prezydentem-elektem na pieńku.
Niezależnie od tego, jak będą się kształtować przepływy imigracyjne w ciągu najbliższych czterech lat, istnieje powszechna zgoda co do tego, że system imigracyjny wymaga naprawy. Brak działania w Kongresie przerzuca przysłowiowy kamyczek do ogródka władzy wykonawczej.
Dawno nadszedł czas, aby Kongres zajął się reformą imigracyjną.
Jolanta Telega
[email protected]