Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 2 grudnia 2024 01:55
Reklama KD Market

Ekstraklasa piłkarska - Jagiellonia i Legia nie zbliżyły się do lidera

Świetne sobie radzące w Lidze Konferencji UEFA Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa w niedzielę zremisowały mecze w 17. kolejce ekstraklasy i nie zbliżyły się do prowadzącego w tabeli Lecha Poznań. Z czołówki na koniec 1. rundy rozgrywek wygrał tylko Raków Częstochowa.
  • Źródło: PAP
Ekstraklasa piłkarska - Jagiellonia i Legia nie zbliżyły się do lidera
Legia wywiozła z Mielca tylko jeden punkt fot. Facebook/Legioniści.com

Lech - 38 pkt, Raków Częstochowa - 35 i Jagiellonia - 34. Tak wygląda ścisła czołówka ekstraklasy po pierwszej rundzie rywalizacji. Za tydzień, w ostatniej w tym roku kolejce, ligowcy zaczną już rewanże.

Lider z Poznania już w piątek zremisował bezbramkowo na wyjeździe z Piastem. Był to siódmy mecz "Kolejorza" bez porażki w Gliwicach, ale tym razem z jednego punktu bardziej zadowoleni mogli być gospodarze.

"To nie był nasz najlepszy mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie. Brakowało jakości. W drugiej się poprawiliśmy, szczególnie w ostatnich 20 minutach. Wynikiem jesteśmy zawiedzeni. Mówi się, że jeśli nie umiesz wygrać, trzeba się zadowolić jednym punktem, ale dla nas to nie jest satysfakcjonujące rozstrzygniecie" - skomentował duński szkoleniowiec Lecha Niels Frederiksen.

Z najgroźniejszych rywali poznaniaków w walce o tytuł okazję, by się do nich zbliżyć, wykorzystał jedynie - i to dosłownie w ostatniej chwili - Raków. Częstochowianie wygrali w Łodzi z Widzewem 3:2, potwierdzając, że są najskuteczniejszą w lidze drużyną na wyjazdach.

W Łodzi przegrywali już od trzeciej minuty, ale jeszcze przed przerwą, m.in. po efektywnym trafieniu Hiszpana Iviego Lopeza, prowadzili 2:1. Później było 2:2 po ósmym w sezonie golu Imada Rondica, ale ostatnie słowo należało do nich - tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego, w czwartej minucie doliczonego czasu gry, Norweg Jonatan Braut Brunes strzałem głową zapewnił wygraną ekipie trenera Marka Papszuna.

"Sytuacji z obu stron było sporo, padło pięć goli, bo oba zespoły prezentowały dużo jakości w ofensywie. To był dobry mecz. O naszym zwycięstwie zadecydowało ostatnie 15 minut, kiedy zyskaliśmy całkowitą przewagę" - skomentował opiekun zespołu spod Jasnej Góry, który nie przegrał w lidze od 30 sierpnia.

W niedzielę na pozycję wicelidera mogła awansować Jagiellonia, ale zremisowała w Szczecinie z Pogonią 1:1. W rolach głównych wystąpili najlepsi strzelcy obu drużyn - prowadzenie dał miejscowym w 14. minucie Grek Efthymis Koulouris, który strzelił 11. bramkę w sezonie i wraz z Finem Benjaminem Kallmanem z Cracovii otwiera klasyfikację najskuteczniejszych, a wyrównał krótko po przerwie Jesus Imaz. Hiszpan uzyskał 10. gola w sezonie, a 91. łącznie na boiskach w ekstraklasy, więc jest coraz bliżej dostania się do elitarnego "Klubu 100".

"Zremisowaliśmy spotkanie, jest niedosyt, gdyż większość meczu mieliśmy pod kontrolą. Trochę jednak zabrakło nam, żeby zwyciężyć" - ocenił szkoleniowiec broniącej tytułu "Jagi" Adrian Siemieniec.

Szansy na zbliżenie się nie wykorzystała też czwarta w tabeli Cracovia, która pod koniec jesieni wyraźnie złapała zadyszkę. W meczu z Zagłębiem Lubin przez ponad 80 minut miała liczebną przewagę i niemal tyle samo czasu prowadziła, ale skończyło się remisem 1:1.

Goście już od dziewiątej minuty musieli grać w dziesiątkę, gdyż czerwoną kartką za faul taktyczny na Kallmanie ukarany został Michał Nalepa, który już po raz trzeci w tym sezonie musiał przedwcześnie opuścić boisko.

Cracovia błyskawicznie to wykorzystała i Fabian Bzdyl, który w poniedziałek skończy 17 lat, zapewnił jej prowadzenie. To jego premierowe trafienie. Lubinianie wyrównali w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, kiedy Jarosław Jach skutecznie dobił strzał Marka Mroza.

"Pasy" po dwóch porażkach zdobyły punkt, ale do lidera tracą wciąż osiem "oczek".

Szansy na wyprzedzenie krakowian i zbliżenie się do Lecha nie wykorzystała też nieukrywająca mistrzowskich ambicji Legia. Stołeczna drużyna dwukrotnie prowadziła w Mielcu ze Stalą, ale skończyło się 2:2 i różnica dziewięciu punktów między nią a zespołem z Poznania się nie zmieniła. Gospodarze decydującego gola zdobyli w doliczonym czasie gry po strzale Łukasza Wolsztyńskiego. Mielczanie pozostali na 12. pozycji.

Ubiegłotygodniowy debiut Michała Hetela i Marcina Dymkowskiego w roli trenerów Śląska wypadł pomyślnie (remis z Jagiellonią), ale prawdziwym sprawdzianem miał być sobotni mecz z Puszczą, który był z kategorii tych "za sześć punktów".

Pogrążony w kryzysie wicemistrz Polski nie wyszedł na prostą, bo przegrał z drużyną z Niepołomic 0:1 po bramce swojego byłego piłkarza Mateusza Cholewiaka.

Wrocławianie, którzy mają spotkanie zaległe, pozostali na ostatnim miejscu w tabeli z 10 pkt. Natomiast ekipa trenera Tomasza Tułacza, która podobnie jak przed rokiem świetnie punktuje pod koniec rundy - dziewięć "oczek" w czterech kolejkach - uciekła ze strefy spadkowej i jest 14.

"Przegraliśmy kolejny mecz i jesteśmy na ostatnim miejscu. Dopóki będziemy mieli siły, będziemy walczyć. Niestety, znowu pojawił się syndrom sprzed zmiany trenera, kiedy pierwsza stracona bramka determinuje problem mentalny tego zespołu. Po raz kolejny w tym sezonie widać było spuszczone głowy i brak wiary, że może się coś udać" - powiedział na konferencji prasowej Dymkowski.

W zgoła innym nastroju był opiekun Puszczy. "Bardzo się cieszymy, bo to są ważne trzy punkty" - zaznaczył Tułacz.

Tuż przed Śląskiem jest Lechia, która na trenerski duet postawiła tydzień później niż Śląsk. Radosław Bella i Kevin Blackwell zadebiutowali w sobotniej konfrontacji z GKS Katowice, a ich piłkarze w starciu beniaminków przegrali 0:2.

Mecz w Katowicach miał niecodzienną atmosferę. W piątek bowiem odbył się pogrzeb zmarłego we wtorek w wieku 62 lat byłego napastnika GKS i reprezentacji Polski Jana Furtoka. Na stadionie była bardzo stonowana oprawa dźwiękowa, odwołano wszystkie atrakcje towarzyszące zwykle meczom, kibicowską trybuną ozdobił transparent o treści "Jan Furtok – nieśmiertelna legenda", można się było wpisać do księgi pamiątkowej. Piłkarze "Gieksy" wyszli na rozgrzewkę w okazjonalnych czarnych koszulkach z zastrzeżonym już dawno numerem 9, z którym występował Furtok, nazwiskiem i podobizną ulubieńca miejscowych kibiców.

"Zastanawiałem się, jak zniesiemy ten specyficzny czas dla społeczności GKS. Myślałem o tym, czy nie będziemy przebodźcowani albo przytłoczeni. Okazało się, że zawodnicy rozegrali bardzo dobre zawody. Jesteśmy szczęśliwi, ale i jednocześnie smutni, jednak takie jest życie..." - skomentował trener GKS Rafał Górak.

Późnym wieczorem klub z Gdańska poinformował, że szkoleniowcem został Anglik John Carver. 59-latek ostatnio pracował jako asystent w reprezentacji Szkocji.

W ostatnim niedzielnym spotkaniu 15. w tabeli Korona Kielce przegrała z Górnikiem 2:4. Co ciekawe, wszystkie bramki padły po przerwie, a dwie dla gości strzelił Kamil Lukoszek. Zabrzanie, którzy wygrali pięć z ostatnich sześciu meczów, awansowali na szóstą lokatę.

W poniedziałek 17. kolejkę, kończącą 1. rundę, zwieńczy potyczka Motoru Lublin z Radomiakiem, choć goście mają jeszcze zaległe spotkanie ze Śląskiem.

W następny weekend - na zakończenie rywalizacji w tym roku - drużyny ekstraklasy rozpoczną rundę rewanżową. W środku tygodnia dziewięć zespołów czeka batalia o ćwierćfinał Pucharu Polski.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama