Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 6 stycznia 2025 22:26

Gniew bogów na Roanoke

W historii Stanów Zjednoczonych niewiele jest wydarzeń spowitych taką mgłą tajemnicy jak dzieje kolonii Roanoke. Losy pierwszej stałej osady angielskiej na ziemi amerykańskiej pozostają jedną z największych zagadek w kronikach tego lądu. Kolonia Roanoke – wspólnota ponad 100 osadników, w tym mężczyzn, kobiet i dzieci – dosłownie zniknęła z powierzchni ziemi. Ślad po jej mieszkańcach zaginął, a jedyną wskazówką, jaką pozostawili, było tajemnicze słowo „CROATOAN”. Czy zostali porwani przez rdzennych Amerykanów? Zgładzeni przez hiszpańskich piratów? A może prawda skrywa coś o wiele bardziej niepokojącego...

Autor: Classic Vision/age fotostock/Britannica

Podróż w nieznane

Wszystko zaczęło się w 1587 roku, kiedy grupa angielskich osadników pod przewodnictwem Johna White’a, doświadczonego nawigatora i kartografa, wyruszyła na wyspę Roanoke u wybrzeży dzisiejszej Karoliny Północnej. Anglia pragnęła wówczas zaistnieć na arenie międzynarodowej jako potęga kolonialna, a osada na Roanoke miała być pierwszym krokiem w tej globalnej rywalizacji i pierwszą stałą angielską kolonią na amerykańskim kontynencie.

White został wyznaczony na jej gubernatora. Grupa osadników, której przewodził, była mieszanką rzemieślników, rolników i poszukiwaczy przygód. Znaleźli się wśród nich nie tylko silni mężczyźni gotowi podjąć wyzwanie nieznanej ziemi, ale także kobiety i dzieci, co wskazuje na to, że kolonia miała być trwałą osadą, a nie tylko tymczasowym przyczółkiem. 

Pierwsze miesiące spędzone na Roanoke były niezwykle trudne. Koloniści musieli zmierzyć się z nowym, dzikim środowiskiem, niesprzyjającą pogodą, a również trudnościami w zdobywaniu pożywienia. Na dodatek nieufność rdzennych mieszkańców wyspy – plemienia Algonkinów – nie ułatwiała im życia.

Wobec tych przeciwności, pod koniec 1587 roku John White powziął decyzję o powrocie do Anglii, by sprowadzić zaopatrzenie i pomoc dla kolonistów. Obiecał wrócić jak najszybciej, ale jego powrót opóźnił się o trzy długie lata, gdyż Anglia była w tym czasie zaangażowana w walki z hiszpańską Armadą. Kiedy White w końcu w 1590 roku dotarł ponownie na wyspę, nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Tajemnicza inskrypcja

Roanoke było opuszczone. Koloniści zniknęli bez śladu. Nie było żadnych oznak walki, żadnych ciał, żadnych zniszczeń. Osada sprawiała wrażenie, jakby ludzie, którzy tam wcześniej mieszkali, po prostu się ulotnili. Jedynym tropem była zagadkowa inskrypcja „CROATOAN” wyryta na słupie drewnianej palisady. Co mogła oznaczać? White przypomniał sobie, że Croatoan to nazwa pobliskiej wyspy (dzisiaj Hatteras), zamieszkanej przez przyjazne plemię rdzennych Amerykanów.

Czy koloniści zdecydowali się opuścić Roanoke i przenieść na wyspę Croatoan? Może szukali tam schronienia? Ale jeśli tak, dlaczego nie zostawili bardziej szczegółowych wskazówek ani nie próbowali skontaktować się z Anglią? White nie znalazł też krzyża maltańskiego, który osadnicy mieli zostawić w przypadku zagrożenia. Miał nadzieję, że jego rodacy rzeczywiście przenieśli się na Croatoan, lecz ze względu na złą pogodę i napięte relacje z załogą nie udało mu się tam popłynąć. Został zmuszony do odwrotu. 

Dalsze próby zbadania prawdy nie przyniosły żadnych odpowiedzi. Tajemnica pozostała nienaruszona.

Przeprowadzka, głód czy masakra?

Przez wieki historia zaginionej kolonii Roanoke przyciągała uwagę badaczy, historyków i entuzjastów tajemnic. Powstało wiele teorii na temat tego, co spotkało osadników. Każda z nich jest na swój sposób fascynująca.

Jedna z najbardziej popularnych hipotez sugeruje, że koloniści zostali zabici przez wrogie plemiona indiańskie. Teren, na którym osiedlili się na Roanoke, był bowiem miejscem krwawych konfliktów między zwaśnionymi grupami rdzennych Amerykanów. Choć nie ma bezpośrednich dowodów na jakąkolwiek masakrę, teoria ta zyskała popularność, ponieważ takie zdarzenia nie były w tamtym okresie rzadkością. Nigdy jednak nie znaleziono ciał ani jakichkolwiek śladów zniszczeń.

Zwolennicy innej, równie popularnej teorii głoszą, że koloniści po prostu postanowili opuścić Roanoke i przenieść się na Croatoan, gdzie mogli nawiązać współpracę z lokalnym plemieniem. Podczas wykopalisk archeologicznych na tej wyspie rzeczywiście znaleziono pewne artefakty z epoki elżbietańskiej, co może sugerować obecność Anglików. Ale czy to oznacza, że wszyscy koloniści tam przetrwali?

Niektórzy badacze sugerują, że koloniści mogli zasymilować się z plemionami rdzennych Amerykanów. Istnieją legendy i opowieści o indiańskich społecznościach, które miały w swoich szczepach ludzi o europejskim wyglądzie. Czy możliwe jest zatem, że potomkowie kolonistów Roanoke wciąż żyją wśród nas, być może nieświadomi swojego angielskiego dziedzictwa?

Istnieje również prawdopodobieństwo, że osadnicy próbowali przenieść się w głąb lądu, poszukując lepszych warunków do życia. Niektórzy eksperci sugerują, że mogli zostać pochłonięci przez lasy Karoliny Północnej, ginąc z powodu głodu, chorób lub dzikich zwierząt. Ale i w tym przypadku brak jakichkolwiek dowodów sprawia, że teoria ta pozostaje czystą spekulacją.

Piraci i huragan

Koloniści mogli też spróbować powrotu do Anglii, wykorzystując niewielkie łodzie, które mieli do dyspozycji. Przetrwanie takiej podróży byłoby jednak niezwykle trudne i graniczyłoby z cudem – brak żywności, choroby i kapryśna pogoda na Atlantyku były powodem, dla którego taka próba byłaby z góry skazana na porażkę.

W tamtych czasach hiszpańscy piraci regularnie plądrowali wybrzeża Nowego Świata. Niektórzy historycy sugerują więc, że to oni mogli zaatakować i zniszczyć kolonię Roanoke. Anglia i Hiszpania były wówczas w stanie wojny, więc taki atak miałby sens. Brak śladów walki czy zgliszcz w osadzie podważa jednak i tę hipotezę.

Zwolennicy teorii katastroficznych sugerują, że osadnicy mogli paść ofiarą huraganu, powodzi, suszy lub innego kataklizmu naturalnego. Badania archeologiczne terenów Roanoke wykazały, że w latach 1587-1589 wyspa rzeczywiście przeżywała jedną z najgorszych suszy w tysiącleciu. Może to sugerować, że brak wody i żywności zmusił kolonistów do porzucenia swych domów.

Indiańska klątwa

Jak każda wielka zagadka, zniknięcie kolonii Roanoke stało się również pożywką dla miłośników zjawisk paranormalnych, którzy dopatrują się w nim działań sił nadprzyrodzonych. Niektórzy spekulują, że koloniści padli ofiarą mitycznych sił, takich jak duchy rdzennej ludności czy nawet kosmici.

Istnieje też hipoteza o klątwie, którą osadnicy ściągnęli na siebie, nieświadomi starożytnych mocy zamieszkujących wyspę. Miejscowe plemiona od wieków wierzyły, że wyspa Roanoke była miejscem nawiedzonym, zamieszkanym przez duchy przodków, które potrafiły uwięzić dusze nieroztropnych ludzi. Czyżby koloniści bezwiednie naruszyli starożytne rytuały i ściągnęli na siebie gniew bogów, którzy wymazali ich z tego świata?

Słowo „CROATOAN” w takiej interpretacji mogłoby nie oznaczać miejsca, ale być magicznym symbolem – klątwą wyrytą w drewnie, ostrzeżeniem przed nadchodzącym losem. W kulturze popularnej pojawiły się liczne opowieści o tajemniczym „CROATOAN”, które miało nadprzyrodzone znaczenie, działając jak zapowiedź mrocznego końca. Niektórzy twierdzą, że duchy kolonistów wciąż nawiedzają wyspę, uwięzione między dwoma światami, nigdy nie odnajdując spokoju.

Klucz do zagadki

Przez lata wielu archeologów, historyków i poszukiwaczy skarbów próbowało rozwiązać zagadkę zniknięcia mieszkańców kolonii Roanoke. W ostatnich dekadach prowadzone były liczne wykopaliska, które dostarczyły pewnych, choć niepełnych odpowiedzi. W 1998 roku archeolodzy znaleźli fragmenty ceramiki na wyspie Hatteras (dawniej Croatoan), które mogły należeć do kolonistów. Z kolei w 2012 roku odkryto mapę wykonaną przez Johna White’a, która sugerowała istnienie drugiej osady na stałym lądzie, dokąd mogli udać się osiedleńcy.

Mimo tych odkryć tajemnica zaginionej społeczności wciąż pozostaje nierozwiązana. Większość śladów zatarł czas, a nieprzenikniona przyroda wyspy Roanoke zdaje się skrywać wszystkie odpowiedzi w swoich gęstych lasach i piaszczystych plażach.

Historia z horroru

Zniknięcie kolonii Roanoke pozostaje symbolem nie tylko pionierskiego ducha, ale także ulotności ludzkich starań wobec natury i nieznanego. Choć jej mieszkańcy zniknęli bez śladu, ich historia wciąż przyciąga uwagę kolejnych pokoleń badaczy, pisarzy i marzycieli. Tajemnica stanowi przypomnienie, że świat wciąż skrywa nieodkryte zagadki, które czekają na rozwiązanie – niekoniecznie w otchłaniach kosmosu, ale na naszej własnej ziemi.

Jedno jest pewne: zagadka zaginionej kolonii Roanoke na zawsze pozostanie jednym z najbardziej intrygujących, przerażających i fascynujących wydarzeń w historii ludzkości. Tajemnicze zniknięcie ponad setki ludzi, którzy wprost rozpłynęli się w powietrzu, jest jak historia z horroru, która nie przestaje budzić dreszczu emocji i zmuszać do stawiania coraz nowych pytań. Tajemnica Roanoke wciąż żyje – i być może nigdy nie zostanie rozwiązana.

Monika Pawlak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama