Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 6 stycznia 2025 22:08

Niewygodny informator

Informacja o jego aresztowaniu w 1988 roku znalazła się we wszystkich wydaniach wiadomości i pojawiła w nagłówkach największych amerykańskich gazet. Richard Wershe Jr., najmłodszy diler narkotykowy w Detroit, został złapany z 17 funtami kokainy i trafił przed oblicze sądu, który w błyskawicznym tempie skazał go na dożywocie. Jak się okazało, Wershe był również informatorem FBI…
Richard Wershe Jr., 2023 r.

Autor: Miami-Dade Corrections/Wikipedia

Jak zostać gangsterem

Nie narkotyki stały się główną przyczyną jego aresztowania. Jako młody informator FBI Wershe okazał się zbyt skuteczny – odkrył powiązania policji z gangsterami oraz największą aferę korupcyjną w historii Detroit. Skandal ten mógł pogrążyć najważniejsze postaci lokalnych elit, z burmistrzem miasta na czele. A tego policja nie mogła mu darować. 

Donosicielem został zupełnie przez przypadek. W 1984 roku do jego domu zapukali agenci FBI, chcąc porozmawiać z jego ojcem. Richard Wershe Sr. nie był człowiekiem żyjącym całkiem zgodnie z prawem. Samotnie wychowywał syna i córkę w slumsach Detroit, wśród gangsterów i sąsiadów uzależnionych od cracku. Zarabiał na życie kradzieżami, oszustwami i nielegalnym handlem bronią. FBI przyszło do niego z kopertą pełną zdjęć, w nadziei, że Richard Senior rozpozna uwiecznionych na fotografiach gangsterów i opowie im o ich działalności. Senior Wershe nie był w stanie albo nie chciał im pomóc.

Jednak jego 14-letni syn, Richard Wershe Jr., znał każde nazwisko. Chłopak nie był aniołem – jako czternastolatek miał już na koncie włamania i kradzieże. I chociaż trzymał się z dala do gangów i narkotyków, był świadom tego, co działo się wokół niego. A FBI było skłonne dobrze zapłacić za takie informacje. Jego ojciec uznał, że jest to łatwy sposób zarobienia pieniędzy, których zawsze było za mało. Dla 14-letniego chłopca była to wspaniała przygoda – w końcu który dzieciak nie chciałby być tajniakiem w wieku 14 czy 15 lat? W ten sposób został najmłodszym w historii informatorem FBI. Co więcej, był w tym bardzo dobry. 

Narażanie życia 14-letniego chłopca nie było całkiem zgodne z przepisami, ale „White Boy Rick” – jak zaczął nazywać siebie Richard – był zbyt przydatny, by pozwolić mu odejść. Przeszkolono go w handlu narkotykami i umieszczono w gangu Curry’ego, czołowego handlarza w mieście. Już wkrótce zaczął przekazywać najwartościowsze informacje dla wszystkich współpracowników Agencji. Był jednak trochę zbyt spostrzegawczy. 

Kiedy 13-letni chłopiec został zastrzelony przez jednego z członków gangu Curry’ego, policja w Detroit zignorowała tę zbrodnię. Szef wydziału zabójstw, inspektor Gilbert Hill, celowo odsunął podejrzenia od przywódcy gangu, Johnny’ego Curry’ego. Zrobił to na polecenie samego burmistrza Detroit, Colemana Younga. Łączyły ich nie tylko wspólne, nie do końca legalne interesy, ale również prywatne relacje – Johnny spotykał się bowiem z siostrzenicą burmistrza, Cathy Volsan. Wpakowanie go w kłopoty było niebezpieczne dla Younga i źle wpływało na jego interesy.

Rick dowiedział się, że Curry wręczył inspektorowi Hillowi łapówkę w wysokości 10 000 dolarów za wyciszenie sprawy morderstwa chłopca. Przekazał swojemu agentowi prowadzącemu szczegóły tej transakcji oraz informacje o układach burmistrza z przestępcami. Jednak zarówno inspektor Hill, jak i burmistrz Young wywinęli się od kary. Według jednego z anonimowych agentów FBI, agencja otrzymała rozkaz wypuszczenia burmistrza, aby uniknąć skandalu. 

Nastoletni boss narkotykowy

FBI zostało uwikłane w niewygodną sytuację. Obawiano się, że jeśli podjęte zostaną dalsze działania w sprawę korupcji w ratuszu na podstawie informacji uzyskanych od Ricka, trzeba będzie podać personalia informatora. A do tego nie można było dopuścić, gdyż korzystanie z usług nieletniego było nielegalne. Agencja zerwała więc wszelkie kontakty z chłopcem, starannie zacierając ślady ich współpracy. Rick musiał więc nauczyć się radzić sobie sam. Znał tylko jeden sposób, aby się utrzymać – zrobił to, czego nauczyło go FBI i zajął się sprzedażą narkotyków.

Szybko stał się prawdziwą lokalną gwiazdą narkotykowego światka. W Detroit w latach 80. wszyscy go znali. Chodził w futrze z norek, z paskiem ze złota i wysadzanym diamentami rolexem na nadgarstku. Jeździł charakterystycznym białym jeepem, którego ze względu na wiek nawet nie mógł legalnie prowadzić. Dzięki jego wcześniejszym informacjom Johnny Curry trafił za kratki a chłopak z czasem zajął jego miejsce. Zabrał mu nawet jego dziewczynę, Cathy Volsan. Tego jednak dla FBI i policji było już za wiele. Za dużo wiedział i za bardzo mógł im zaszkodzić, postanowiono więc go unieszkodliwić. 

Któregoś poranka policja wyważyła drzwi jego domu. Na miejscu znaleziono kilka funtów kokainy, ale w mediach przedstawiono go jako największego dilera narkotyków wszechczasów, który trząsł mafijnym światkiem Detroit. Cała historia była mocno naciągana, bo Rick, owszem, handlował kokainą, ale na pewno nie był tak zatwardziałym przestępcą i mordercą, jakim go ukazywano. Jednak w ramach kary za „donoszenie na niewłaściwych ludzi” miał już nigdy nie wyjść na wolność. 

Od dożywocia za kratami uratował go dziennikarz Evan Hughes, który w 2014 roku trafił na informacje o więźniu utrzymującym, że został skazany w wyniku spisku FBI i policji. Kiedy reporter skontaktował się z Agencją, okazało się, że Rick mówił prawdę. I zaczęło się prawdziwe pandemonium. W Hollywood zabrano się do pracy nad filmową wersją życia Ricka, a ekipa HBO nakręciła o nim reportaż.

Po raz pierwszy od 30 lat imię White Boy Ricka powróciło na pierwsze strony gazet – ale tym razem wydrukowano jego prawdziwą historię. Na światło dzienne wyszły nielegalne działania policji i FBI. 14 lipca 2017 roku, zaledwie kilka dni przed swoimi 48. urodzinami, Rick Wershe Jr. wyszedł na wolność.

Maggie Sawicka


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama