Coś w tym jest i być może „taki mamy klimat”, że przez sporą część roku jest szaro – buro, co bardziej mobilizuje do narzekań niż zachęca do patrzenia w przyszłość z optymizmem. A przecież dobrze by było wykształcić w naszych dzieciach nawyk dostrzegania pozytywów, szczególnie w czasie, gdy coraz większe żniwo zbiera depresja, dotykająca również dzieci i młodzież.
Trochę historii
Zdarza mi się zaglądać czasem do podręcznika Historii mojego syna. Zaglądam z ciekawości, głównie wtedy, gdy kolejny raz słyszę pytanie: „Po co mam się tego wszystkiego uczyć? Przecież to i tak mi się do niczego nie przyda…” Po części nawet się z nim zgadzam, bo przecież wkuwane na pamięć daty, błyskawicznie ulecą z głowy nie wykorzystywane, ale z drugiej strony doceniam wysiłek nauczyciela, który stara się opowiadać ciekawostki, mogące choć trochę zainteresować młodzież. Wracając jednak do podręcznika, znajdziemy w nim raczej wiele suchych faktów i ciekawostki mogące zainteresować wyłącznie osoby już bardzo zainteresowane historią. Przeszłość tu przedstawiona jawi się dość ponuro i niestety również nudno, a jest to przecież przedmiot ukazujący naszych przodków, z których wielu było odważnych, dzielnych, inteligentnych, sprawnych w boju, a także w języku… To dzięki nim i ich decyzjom, niekiedy ludzkim błędom, targającym nimi emocjom, dziś nasz kraj wygląda całkiem nieźle i co najważniejsze, jest wolny!
Rzadko mówi się o konkretnych osobach, rzadko porusza się kwestie, że historię tworzyli ludzie, którymi nierzadko targały namiętności i nie tylko te względem ojczyzny… Zdecydowanie częściej w naszych opowieściach o przeszłości pojawia się oddawanie życia za ojczyznę, niekiedy zdrady i mnóstwo ofiar. Pokazujemy dokładnie młodemu pokoleniu, że wciąż „lubimy” być ofiarami w światowych rozgrywkach, bo to czyni nas wartościowszymi i bardziej zasługującymi na zbawienie.
Święta
Jest niezwykle ciekawym fakt, że taka podnośna, a jednocześnie przygnębiająca atmosfera towarzyszy nam również w trakcie obchodów świat państwowych. Weźmy chociażby obchodzone dopiero co Święto Niepodległości wypełnione pieśniami o umieraniu, poświęceniu i przelewaniu krwi, podczas gdy to, co najważniejsze – odzyskanie niepodległości, schodzi na drugi plan. Nawet marsz organizowany niemal corocznie w stolicy, przyciąga głównie aktywistów, radykałów, chcących zamanifestować swoje poglądy polityczne.
Być może nieco pogodniejsze jest Święto Konstytucji 3 maja, ale większość z nas bardziej docenia fakt długiego weekendu w tym czasie, niż rzeczywiście świętuje i pamięta.
Dodatkowo można wspomnieć o rocznicy wybuchu II wojny światowej, która może nie jest dniem wolnym, ale silnie odbija się nadal w mediach i świadomości Polaków, czy też o wybuchu Powstania Warszawskiego, które doprowadziło do śmierci wielu młodych, wartościowych ludzi. Polacy pamiętają o wojnie, o ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku i wielu innych wciąż krwawiących ranach naszej historii. Bardzo dobrze, bo Polacy powinni pamiętać, ale jednocześnie doceniać to, co zdarzyło się dobrego, jak choćby rok 1989 i narodziny demokracji w Polsce.
Kiedyś obowiązkiem każdego obywatela było wywieszenie flagi z okazji świąt narodowych. Wraz z końcem epoki PRL ludzie zrezygnowali z tego, bo flaga kojarzyła im się z przymusem. Podobnie było z godłem, które wisiało w każdej instytucji publicznej, a później stało się przedmiotem gorących dyskusji politycznych. Dopiero od niedawna zaczynamy na nowo doceniać nasze symbole narodowe, tak flagę, jak i hymn, z nadzieją, że na godło również przyjdzie czas. Nigdzie jednak nie dostrzegam takiego poszanowania i zaangażowania w tradycje narodowe, jak w Stanach Zjednoczonych. Nie ma wstydu przed śpiewaniem hymnu, braku flagi w domu, czy też wiecznego rozdrapywania ran. Jest za to radość, duma i poczucie bycia we właściwym miejscu.
Na co dzień
Warto przy tym pamiętać, że święta to tylko pojedyncze dni w całym roku. Na co dzień również powinniśmy wkładać pracę i zaangażowanie, aby dostrzegać to, co może nam łatwo umknąć. Nie machajmy ręką na swoje urodziny, czy też indywidualne święta naszych znajomych, zauważajmy sukcesy nawet te małe u nas, czy u naszych dzieci. Dostrzeganie zaangażowania, chęci i wysiłku włożonego w jakieś działania, przynosi ogromne korzyści dla obu stron.
Czy zatem świętowanie jest trudne? Niekiedy może być, szczególnie na początku, ale to tylko kwestia naszych chęci i otworzenia się na nowe doświadczenia, aby zacząć czerpać przyjemność i dostrzegać okazje do świętowania. Kiedy bowiem zaczniemy się na nie nastawiać, będzie zauważać ich znacznie więcej.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!