Za każdym razem osoba odchodząca zostawia po sobie jakąś pustkę w sercach najbliższych, którą „zaklejamy” wspomnieniami, ale nie ma się co oszukiwać – taki plaster nie jest najmocniejszy, więc nie trudno taką ranę naruszyć.
Te odejścia bywają oczywiście różne. Niekiedy poprzedzone są ciężką chorobą, w której sam chory, jak i jego bliscy walczą do samego końca, innym razem jest nagłe, szybkie i niespodziewane, a niekiedy bywa na własne życzenie. Dziś, chciałabym podzielić się z Tobą Drogi Rodzicu swoimi przemyśleniami o tym ostatnim, bo właśnie na nie brakuje we mnie zgody, szczególnie kiedy zostają dzieci…
Ktoś odchodzi, a ktoś zostaje
Miesiąc temu zmarł mój znajomy, mąż mojej przyjaciółki. Pozostawił rodziców, brata, chrzestnych, nie wspominając o żonie i dwójce dzieci. Nie zginął w wypadku, nie umarł nagle, ale odchodził i odszedł, bo tak zdecydował. Kiedy kilka lat temu już dla ludzi „z zewnątrz” było widać, że dzieje się z nim coś niedobrego, on wciąż odmawiał pójścia do lekarza. Kiedy jego szef zasugerował taką potrzebę, przystał na to, ale skończyło się na obietnicach, bo nie poszły za tym żadne działania. Na leczenie zdecydował się dopiero trzy miesiące temu, kiedy lekarze nie byli w stanie dać mu już żadnych szans na powrót do zdrowia, a jedynie przedłużyli mu czas.
Mój znajomy zmarł na własne życzenie, bo taką podjął decyzję lub łagodniej mówiąc decyzje, które podejmował doprowadziły go do tego, co nieodwracalne. On już niczym się nie martwi, niczym nie przejmuje, ale jego najbliższa rodzina owszem. To przecież właśnie oni zostają z rozdartymi sercami, w pustce i z wielką niewiadomą pod tytułem „Dlaczego?” To ludzie, którzy nadal żyją muszą radzić sobie z wyzwaniami, pojawiającymi się pytaniami, litością, czy też nieumiejętnie okazywanym współczuciem. Co więcej, kiedy zostają dzieci, takie sytuacje są dla nich szczególnie trudne, bo wciąż potrzebują drugiego rodzica, a nie rozumieją czemu już go nie ma…
Depresja
Niezwykle częstą przyczyną decyzji o pożegnaniu się z życiem jest podstępna choroba, która dotyka mniej naszego ciała, a zdecydowanie mocniej duszy. Nagle wszystko przestaje mieć sens, tak stawianie czoła wyzwaniom, jak i codzienne poranne wstawanie. Ta choroba nie wybiera, ponieważ potrafi dotknąć zarówno dorosłych, jak i dzieci, nie patrzy na status społeczny, ani ekonomiczny, czy ktoś jest przeciętnym Kowalskim, czy jednym z najsłynniejszych aktorów Hollywood.
Pamiętam, jak choroba ta dotknęła bliską mi osobę. Jedynym sposobem pomocy okazało się wsparcie ze strony lekarzy, którzy dobrali odpowiednie leki, rozmawiali, słuchali i cierpliwie obserwowali, czy wdrożona kuracja przyniesie efekty. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy mają w sobie odwagę, aby zwrócić się z problemem natury psychicznej do lekarza, a także nadziei, że może być lepiej.
To ogromnie ważne, abyśmy jako rodzice dawali naszym dzieciom przykład, że proszenie o pomoc nie jest wstydem, że choroba duszy jest taką samą chorobą, jak ta ciała i można ją wyleczyć, że w końcu psychiatra jest takim samym lekarzem, jak każdy inny i nie patrzy na pacjenta, jak na „czubka”, ale dostrzega chorobę, którą może się zająć.
Choroby cywilizacyjne
Wraz z postępem medycyny rośnie liczba wykrywanych chorób. Z jednej strony jest to przerażająca wiadomość, bo wydaje się, że coraz więcej ludzi choruje, a z drugiej oznacza to, że coraz więcej osób dostaje szansę na przeżycie, jeżeli choroba zostaje wykryta na odpowiednio wczesnym etapie.
Na początku tego roku moja znajoma usłyszała diagnozę raka piersi. Na szczęście choroba została wykryta zanim zaczęła dawać jakiekolwiek objawy, podczas zwykłego, rutynowego badania. Aktualnie, może znowu cieszyć się życiem i wspólnym czasem ze swoim dorastającym synem.
Te rutynowe badania często nie są przyjemne, a niekiedy bywają nawet bolesne, a jednak warto je przeprowadzać i kontrolować swoje zdrowie dokładnie tak samo, jak kontrolujemy stan technicznych naszych samochodów. Choroba wykryta na wczesnym etapie, daje znacznie większe szanse na pełne wyleczenie. Choć niektórzy wolą unikać badań, aby nie usłyszeć druzgocącej diagnozy, zdecydowanie zachęcam Cię Drogi Rodzicu, aby powtarzać badania regularnie, nawet jeżeli nic się nie dzieje. Nerwy związane z pełnym napięcia oczekiwaniem na wyniki są niczym w porównaniu z tymi, kiedy człowiek oczekuje, że leki zaczną działać, a one nie przynoszą żadnych rezultatów.
Jesteśmy często namawiani do tego, aby zmienić nawyki żywieniowe, styl życia, czy też rytm dnia. Najczęściej dochodzimy do wniosku, że nie ma takiej potrzeby, bo przecież świetnie się czujemy, a „na coś trzeba umrzeć”. W tym momencie pragnę zwrócić Ci uwagę, że tak, kiedyś wszyscy umrzemy, ale być może chcielibyśmy jeszcze coś zobaczyć, czegoś doświadczyć i zamiast słyszeć z ust swoich najbliższych „Zostań”, jak najdłużej móc im mówić „Jestem (przy Tobie)”.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!