Przyjaciele, piszę felietony dla „Dziennika Związkowego” od sierpnia 2018 roku, i od tego czasu staram się publikować felieton co dwa tygodnie. Zwykle to działa bez problemu. Mój ostatni felieton – „Historia nie jest łatwa, część 2” – ukazał się w piątek dwa tygodnie temu. I pomyślałem, że z łatwością napiszę w tym tygodniu felieton.
Wtedy natrafiłem na problem.
Miałem napisać felieton o odwiedzinach u 99-letniej matki mojej żony. Ona mieszka w domu opieki w Connecticut i od wiosny jeździmy co trzy tygodnie z Wirginii, żeby się z nią zobaczyć. Już wcześniej pisałem o jej życiu w tym ośrodku, więc myślałem, że i tym razem nie będzie problemu.
Myliłem się.
Około dwa miesiące temu, wstając z łóżka złamała biodro i od tego czasu jej zdrowie i poziom życia pogarszają się. Ma problemy z oddychaniem, nawet jeśli używa maszyny do oddychania i powoli opuszcza ją pamięć i nie jest już tą osobą, którą kiedyś była. Odkąd po raz pierwszy ją spotkałem 53 lata temu, zawsze była najbardziej optymistyczną i najweselszą osobą, jaką znałem kiedykolwiek. Teraz jednak już taka nie jest i uważam, że pisanie o tym, jaka ona jest w tym momencie, byłoby zbyt przygnębiające.
Kiedy musiałem odłożyć na bok temat matki mojej żony, pomyślałem, że mogę napisać o jednym z moich ulubionych tematów zapasowych, czyli Donaldzie Trumpie i obecnych wyborach.
On jest łatwym tematem. To tak, jakby codziennie mówił lub robił coś, o czym każdy pisarz mógłby napisać felieton. Kilka dni temu New York Times opublikował artykuł o tym, jak Trump nazwał Kamalę Harris „upośledzoną” podczas kolacji, którą zorganizował dla miliarderów-darczyńców. Gdy tylko to zobaczyłem, pomyślałem: O cholera! Mogę pisać niekończący się felieton o obraźliwych i głupich rzeczach, które powiedział.
Oto kilka z nich:
Mówiąc o jednym ze swoich czarnoskórych pracowników, Trump powiedział: „Lenistwo jest cechą czarnoskórych”.
Zapytany w wywiadzie, jak należy traktować kobiety, powiedział: „Trzeba traktować je jak gówno”.
Nazwał E. Jean Carroll, która oskarżyła go o molestowanie seksualne i wygrała z nim sprawę sądową, „wariatką”.
Trump powiedział, że Nancy Pelosi jest „szalona jak dzik”.
Opisał Stormy Daniels jako „końską twarz”.
A Kamala Harris?
Cóż, według Trumpa, ona nie jest tylko „upośledzona”, ale także „nieudaną wiceprezydent”, „potworem” i „obrazą dla tego kraju”, której „nikt nie lubi”, bo jest „głupia jak but”.
Mógłbym bez końca wyliczać jego obelgi pod adresem Kamali Harris i innych kobiet i mężczyzn, ale zatrzymam się i powiem wam, dlaczego nie zamierzam pisać o tym.
Kiedy powiedziałem mojej żonie Lindzie, że zamierzam pisać o obelgach, które wypowiada Trump na temat ludzi, prosto odpowiedziała: „Proszę nie rób tego. Nie chcę słuchać czegokolwiek o Trumpie. On jest tak okropną osobą i słuchanie o tym, jak jest okropny jest zbyt przygnębiające”.
Więc jeśli nie piszę o matce mojej żony ani o Trumpie – o czym mogę napisać?
Wczoraj rano pomyślałem, że mam świetny pomysł na felieton. Myślałem o tym, że za kilka tygodni będzie Halloween i że fajnie byłoby poczytać straszne historie o Halloween i strasznych przeżyciach ludzi zbierających cukierki.
Kiedy byłem dzieckiem i mieszkałem w Humboldt Park, uwielbiałem poruszać się po okolicy i zbierać halloweenowe cukierki i pięciocentówki od setek ludzi, którzy mieszkali dookoła mnie. Ale były też i straszne rzeczy podczas zbierania cukierków.
Chciałem podzielić się w felietonie moimi przerażającymi historiami i historiami innych ludzi. Więc zamieściłem wpis na Facebooku, w którym prosiłem ludzi o podzielenie się swoimi strasznymi historiami. Nawet podzieliłem się swoją najbardziej przerażającą historią z Halloween. Opowiedziałam im o gangu bandytów, którzy napadli na mnie i moją siostrę na rogu ulicy w naszym sąsiedztwie, ukradli mi woreczek ze słodyczami i zdarli kostium z mojej siostry.
Spodziewałem się kilkunastu podobnych strasznych historii i już planowałem podzielenie się nimi z moimi czytelnikami w „Dzienniku Związkowym”.
I co się stało?
Nic.
Nikt z 8 tysięcy moich Facebookowych przyjaciół i osób śledzących mnie tam nie przysłał mi przerażającej opowieści Halloweenowej o zbieraniu cukierków.
Nikt!
Więc, przepraszam, że muszę to powiedzieć, ale nie mam felietonu w tym tygodniu do gazety, ale obiecuję, że będę miał w następnym tygodniu.
Może.
Sorry, No Column This Week
Dear Friends,
I’ve been writing columns for the Dziennik Związkowy since August 2018, and during that time, I’ve tried to post a column every two weeks. Usually, this works without any kind of problem. My most recent column – “History isn’t Easy, Part 2” – appeared two Fridays ago, and I figured I’d easily have a column this week.
That’s when I ran into a problem.
I was going to write a column about visiting my wife’s 99 year-old mother. She lives in an assisted-living facility in Connecticut, and we’ve been driving up from Virginia to see her about every three weeks since this spring. I’ve written about her life in that facility before, and I figured it wouldn’t be a problem this time.
I was wrong.
About two months ago, she broke her hip getting out of bed, and her life and health have deteriorated since then. She has a difficult time breathing despite using a breathing device, and her memory is slowly leaving her, and she just isn’t the person she once was. Ever since I first met her 53 years ago, she was always the most optimistic and cheerful person I have ever known. She’s not like that now, however, and I find writing about what she’s like at this point is just too depressing.
When I had to put aside my wife’s mom as a topic for a column, I thought I could write about one of my favorite fallback topics, Donald Trump and the current election.
He’s an easy topic. It’s like everyday he says something or does something that any writer can work up a column about. A couple days ago, the New York Times ran an article about how Trump branded Kamala Harris “retarded” at a dinner he hosted for billionaire donors. As soon as I saw this, I thought, Holy smokes! I can write an endless column about the offensive and stupid things he has said.
Here are just a few of them:
Speaking of one of his black employees, Trump said, “Laziness is a trait in blacks.”
When asked in an interview how you should treat women, he said, “You have to treat ‘em like shit.”
He called E. Jean Carroll, who accused him of sexual abuse and won the legal case against him, a “Whackjob.”
Trump said that Nancy Pelosi is “as crazy as a bedbug.”
He described Stormy Daniels as a “horseface.”
And Kamala Harris?
Well, according to Trump, she’s not only “retarded” she’s also a “bum” and a “failed vice-president” and “a monster” and “an insult to this country” who “nobody likes” because she’s “dumb as a rock.”
I could go on and on and on with his insults against Kamala Harris and other women and men, but I’ll stop and just tell you why I’m not writing a column about these insults.
When I told my wife Linda that I was planning to write about the insulting things Trump says about people, she said simply, “Please don’t. I don’t want to hear anything about Trump. He’s such a terrible person, and hearing about how terrible he is is just too depressing.”
So if I’m not writing about my wife’s mother or Trump, what can I write about?
Yesterday morning, I thought I had a great idea for a column. I was thinking about how Halloween was just coming up in a few weeks and that it would be great fun to read scary stories about Halloween and people’s scary experiences trick-or-treating.
When I was a kid living near Humboldt Park, I loved roaming around and collecting Halloween candy and nickels from all the hundreds and hundreds of people living around me. But there were also some scary times when I was trick-or-treating.
I wanted to share my own scary story in a column and read other people’s scary stories. So I posted a note on Facebook asking people to share their scary stories. I even shared my own scariest Halloween story. I told them all about the gang of thugs who attacked my sister and me on a corner in our neighborhood and stole my sack of candy and ripped off my sister’s costume.
I expected to get dozens of similar scary stories, and I was looking forward to sharing them with my readers at the Dziennik Związkowy.
So what happened?
Nothing.
Not one of my 8,000 Facebook friends or followers sent me a scary Halloween story about trick-or-treating.
Not one!
So, I’m sorry to say, I don’t have a column for the paper this week, but I promise to have one next week.
Maybe.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
-
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.