Decyzja obu stron, pozwalająca zyskać czas na kontynuowanie negocjacji, zawiesza strajk, który od początku tygodnia sparaliżował porty na wschodnim i południowym wybrzeżu USA. Protest zakłócił dostawy owoców, samochodów oraz wielu innych towarów.
Firma doradcza Oxford Economics szacowała straty wynikające z każdego tygodnia strajku na 4,5 do 7,5 mld dolarów.
"Międzynarodowe Stowarzyszenie Dokerów oraz Amerykański Sojusz Morski osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie wynagrodzeń oraz zgodziły się na przedłużenie umowy głównej do 15 stycznia 2025 roku, aby wrócić do stołu negocjacyjnego i omówić wszystkie inne nierozwiązane kwestie" – głosi wspólne oświadczeniu.
CNBC podkreśla, że ciągu tygodnia strajk zaczął wpływać na łańcuch dostaw w USA. Tysiące kontenerów zostało wyładowanych w niewłaściwych portach, towary wartości miliardów dolarów utknęły na statkach zakotwiczonych u wybrzeży, ponieważ porty nie działały. Koszty transportu zaczęły rosnąć.
Największy od 1977 roku strajk dokerów ILA wpłynął na operacje w 14 różnych portach. Brało w nim udział około 50 tys. z 85 tys. członków związku.
Prezes ILA Harold Daggett stwierdził we wtorek, że związek domaga się podwyżki o 5 dolarów za godzinę w każdym roku sześcioletniego kontraktu. Zgodnie ze wstępną umowa wynagrodzenia w ILA mają w tym okresie wzrosnąć o 61,5 proc.
Związkowcy przeciwstawiali się też automatyzacji w portach. Argumentowali m.in, że powoduje ona likwidację wielu stanowisk pracy. Problem ten pozostaje wciąż przedmiotem negocjacji.
Prezydent Joe Biden zaapelował we wtorek do USMX o przedstawienie uczciwej oferty strajkującym. "New York Times" zauważa, że Biały Dom starał się ograniczyć gospodarcze i polityczne skutki wstrzymania pracy w amerykańskich portach.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)