Gruszki są tutaj prawdziwym bohaterem – ich słodycz i soczystość idealnie współgrają z ciemnym ciastem. Dorzuć kawałki czekolady, która roztopi się podczas pieczenia, tworząc pyszną, aksamitną konsystencję w środku. Wszystko razem tworzy pyszny, wilgotny deser, który wypełni dom zapachem jesieni i sprawi, że jesienna chandra zniknie choćby na chwilę.
Ciasto jest szybkie do przygotowania, a składniki pewnie już masz w kuchni. Po prostu połącz mokre składniki z suchymi, dodaj gruszki i czekoladę, a resztę zrobi piekarnik. Idealne na popołudniową kawę, spotkanie z bliskimi lub jako mała przyjemność po ciężkim dniu. Smacznego!
Składniki:
2½ szklanki mąki pszennej
5 łyżek brązowego cukru
1½ łyżeczki proszku do pieczenia
1½ łyżeczki sody
2 łyżki kakao
1 łyżka przyprawy do piernika
½ szklanki oleju
1 szklanka maślanki
¾ szklanki dżemu (truskawkowy, porzeczkowy, powidła śliwkowe, wieloowocowy)
2 jajka
½ szklanki „chipsów” czekoladowych
4 gruszki
Polewa:
⅓ szklanki śmietanki
1 szklanka “chipsów” czekoladowych
Czas wykonania: 30 min
Czas pieczenia: 30 min
Porcje: 12 kawałków
Piekarnik włącz na 355°F. Przygotuj tortownicę na ok. 10 cali, wyłóż ją papierem do pieczenia.
W dużej misce wymieszaj wszystkie suche składniki: mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę, kakao, przyprawę do piernika. Następnie dodaj mokre składniki: olej, maślankę, dżem, jajka.
Teraz wymieszaj wszystko łyżką, nie miksuj. Wystarczy, że składniki się połączą. Teraz dodaj chipsy czekoladowe, wymieszaj szybko i przełóż do przygotowanej tortownicy.
Wygładź lekko powierzchnię.
Gruszki obierz, pozbaw gniazd nasiennych i pokrój na ósemki. Ułóż promieniście na wierzchu ciasta i każdy kawałek lekko wciśnij w masę.
Wstaw do nagrzanego piekarnika na 30 minut.
Po tym czasie wyjmij ciasto i pozostaw w formie.
W tym czasie przygotuj polewę: w rondelku podgrzej śmietankę i dorzuć chipsy czekoladowe. Mieszaj, aż się rozpuszczą i powstanie jednolita masa. Wylej ją na ciasto i zostaw do ostygnięcia.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks