Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 19:18
Reklama KD Market

Zaginieni na Alasce

Zaginieni na Alasce
Od lewej: Thomas Hale Boggs, Nicholas Begich fot. Wikipedia

Siąpił deszcz, wiało a niebo pokrywała gruba warstwa chmur, kiedy kongresmeni Thomas Hale Boggs i Nicholas Begich oraz jego doradca Russell Brown wsiedli do niewielkiego, dwusilnikowego samolotu na lotnisku Anchorage na Alasce. Politycy wybierali się na wiec wyborczy do oddalonego o 550 mil Juneau, gdzie Boggs miał wesprzeć młodszego kolegę w ubieganiu się o reelekcję. Za sterami Cessny 310 siedział weteran wojenny, najbardziej doświadczony pilot Pan Alaska Airlines, Don Jonz…

Cisza w eterze

Samolot wystartował 16 października 1972 roku o 9.00 rano. Planowane lądowanie miało nastąpić około 12.30 po południu. Cessna wzniosła się, przeleciała wzdłuż przełęczy Portage i skierowała w stronę ośnieżonych szczytów gór Chugach. Wieża kontrolna ostatni raz miała kontakt z pilotem o godzinie 9.12, kiedy Jonz poprosił o najnowszą prognozę pogody.

W Juneau z coraz większą niecierpliwością oczekiwano przybycia obu kongresmenów, jednak samolot nie zjawił się na lotnisku. Kiedy po kilku godzinach od spodziewanego lądowania ciągle nie było śladu Cessny, skontaktowano się z lotniskiem w Anchorage. Okazało się, że maszyna wystartowała o czasie, powinna więc już dawno być na miejscu. Wieże kontrolne wielokrotnie próbowały wywołać zaginiony samolot, ale po drugiej stronie panowała cisza. Nie było już wątpliwości, że Cessna zaginęła.

O tej porze roku na Alasce zmrok zapada szybko, więc poszukiwania odłożono do następnego dnia. Zaangażowana w nie była ogromna liczba ludzi – agenci FBI, straż przybrzeżna, członkowie Civil Air Patrol i setki zwykłych obywateli. Bezdroża Alaski, rozległe i dzikie, przeszukiwano przez 39 dni w czasie największej akcji tego rodzaju akcji w historii Stanów Zjednoczonych.

Uczestniczyło w niej 40 samolotów wojskowych i 50 cywilnych, które sprawdziły obszar ponad 325 tys. mil kwadratowych. Poszukiwania objęły tereny pokryte ogromnymi lodowcami i poszarpane pasmo górskie Wrangell-St. Elias, a także dużą część Zatoki Księcia Williama i Zatokę Alaskańską. Oprócz operacji powietrznej dwukrotnie przeszukano Portage Pass już z ziemi. W trakcie poszukiwań przypadkiem odnaleziono samolot zaginiony siedemnaście lat wcześniej, ale po Cessnie i kongresmenach nie było żadnego śladu.

Tajemnicza wiadomość

Tuż po zniknięciu Cessny Straż Przybrzeżna w Long Beach w Kalifornii otrzymała telefon od anonimowego informatora, który twierdził, że wie, gdzie rozbił się samolot, i podał współrzędne wraku. Kilku krótkofalowców z północnej Kalifornii odebrało transmisję od kogoś, kto, jak twierdził, znajdował się w rozbitym samolocie na Alasce. W aktach FBI odnaleziono notatkę mówiącą, że również jeden z samolotów ratowniczych przez 40 minut odbierał sygnał w pewnej odległości od Juneau z czegoś, co uważano za nadajnik lokalizujący zaginionej maszyny.

Inny, słabszy sygnał był słyszalny 150 mil na północny wschód od Anchorage, ale ratownicy podobno nie byli w stanie odnaleźć źródła żadnego z nich. Jednak – co najdziwniejsze – w aktach FBI zachował się również telegram od prezydenta Richarda Nixona z 24 listopada 1972 roku. Został on nadany dosłownie kilka minut po tym, jak ujawniono, że śledczy wskazali lokalizację awaryjnego nadajnika. W telegramie nakazano natychmiastowe zaprzestanie poszukiwań i zakończenie akcji ratowniczej.

Oficjalnie za przyczynę katastrofy uznano oblodzenie skrzydeł, które doprowadziło do rozbicia maszyny. Przyjęto, że wrak spoczywa albo na dnie Zatoki Księcia Williama, albo gdzieś wysoko w górach, pogrzebany pod śniegiem. Jednak nie wszyscy uwierzyli w to wyjaśnienie. Przez lata spekulowano, czy przypadkiem polityczne zaangażowanie kongresmena Boggsa nie przyczyniło się do jego tajemniczego zaginięcia.

Wróg nr 1

Thomas Hale Boggs był znaczącą postacią w amerykańskiej polityce. Członek Izby Reprezentantów z ramienia Partii Demokratycznej, reprezentował Luizjanę przez trzynaście kolejnych kadencji. Na początku lat 70. jego kariera nabierała rozpędu, w kuluarach mówiło się, że był kandydatem do urzędu spikera Izby Reprezentantów. Pomimo jednak tego, że cieszył się ogólną sympatią i szacunkiem, miał jednego potężnego wroga – dyrektora FBI, J. Edgara Hoovera.

Boggs był członkiem Komisji Warrena – specjalnej grupy zadaniowej, powołanej przez prezydenta Lyndona B. Johnsona do zbadania zabójstwa prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Polityk początkowo popierał ustalenia Komisji, według których Lee Harvey Oswald działał sam dokonując zabójstwa prezydenta, ale w miarę upływu czasu zaczął wyrażać wątpliwości co do dokładności śledztwa i roli w nim FBI.

Co więcej, na początku lat 70. Hale Boggs oficjalnie oskarżył agencję o podsłuchiwanie rozmów telefonicznych członków Kongresu, w tym także jego samego, jak również działania naruszające amerykańskie zasady sprawiedliwości. Skrytykował ponadto niekontrolowaną władzę Hoovera nad organizacją oraz zasugerował, że FBI wywierało zbyt duży wpływ na wewnętrzne sprawy Kongresu. Wprawdzie po rozpoczęciu śledztwa w sprawie podsłuchów prokurator generalny John Mitchell zaprzeczył zarzutom polityka dotyczącym FBI, ale kongresmen upierał się przy swoich twierdzeniach i wezwał dyrektora Hoovera do natychmiastowej dymisji.

Krytyka wszechwładnego szefa FBI pojawiła się w czasie, gdy jego reputacja zaczynała się już i tak pogarszać. Przez całe dekady Hoover był postrzegany jako przywódca walczący twardo z przestępczością, jednak opinia o nim zaczęła się stopniowo zmieniać. Oskarżenia o nadużywanie władzy i nielegalną inwigilację jeszcze bardziej nadszarpnęły jego reputację. Napięcie między Boggsem a Hooverem doprowadziło niektórych do wniosku, że FBI mogło mieć coś wspólnego z zaginięciem polityka. Być może jednak to nie Boggs był celem domniemanego zamachu.

Ręka mafii?

Zaledwie siedemnaście miesięcy po śmierci męża wdowa po Nicku Begichu ponownie wyszła za mąż. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jej wybrankiem był mafijny zabójca do wynajęcia, Jerry Parsley. Jak się okazało, para poznała się przez wspólnych znajomych i od pewnego czasu miała romans. Ich małżeństwo przetrwało dwa lata.

Kiedy w 1994 roku Parsley trafił do więzienia za zastrzelenie mężczyzny w hotelu w Tucson, podobno naszły go wyrzuty sumienia. Przyznał się do kilku morderstw i opowiedział śledczym o swoim udziale w wydarzeniach na Alasce. Otóż jesienią 1972 roku Jerry został rzekomo wynajęty przez jedną z mafijnych rodzin do przewiezienia do Anchorage tajemniczego pakunku. Na miejscu odebrali go dwaj nieznani mu mężczyźni, którzy stwierdzili, że wkrótce wydarzy się „coś wielkiego”.

Niedługo potem zaginęła Cessna z prominentnymi politykami na pokładzie. Jerry podejrzewał, że to on dostarczył ładunek wybuchowy, który podłożono w samolocie. Co więcej, jeden z owych tajemniczych mężczyzn okazał się wspólnikiem w interesach jego nowo poślubionej żony, Peggy (Margaret) Begich. Parsley zeznał, że w trakcie wspólnego wypadu na ryby ów mężczyzna upił się i przyznał do podłożenia bomby w Cessnie, którą lecieli: Begich, Boggs i Brown.

Śledczy byli zszokowani jego twierdzeniami i natychmiast powiadomili FBI. Agenci przesłuchali Parsleya, który zgodził się nawet poddać badaniu wariografem, aby udowodnić, że mówi prawdę. Jednak nie wiadomo, czy do tego doszło, bowiem FBI natychmiast zamknęło śledztwo. Powstało wrażenie, jakby agencji było nie na rękę ujawnianie rewelacji skruszonego przestępcy. Było to o tyle dziwne, że jego wersja brzmiała dość prawdopodobnie. Parsley nie miał żadnego interesu w tym, aby kłamać na temat wydarzeń sprzed dwudziestu lat. Co więcej, przyznanie, że ktoś z mafii wysłał go na Alaskę z bombą, mogłoby narazić go na zemstę. Jaki miałby powód, by kłamać w tej sprawie? Jednak prawdopodobnie już nigdy się tego nie dowiemy.

Od 1962 roku ponad czterdzieści śledztw w sprawie zaginionych na Alasce samolotów pozostaje otwartych. Żadna sprawa nie jest uznana za zamkniętą, dopóki istotne dowody nie dostarczą satysfakcjonujących informacji na temat losów maszyny i jej pasażerów. W ostatnich latach wskutek ocieplania klimatu coraz więcej zaginionych maszyn zostaje odnalezionych. W 2020 roku spod warstwy topniejącego śniegu i lodu wyłonił się wrak maszyny wojskowej, która rozbiła się na północ od Anchorage w 1952 roku. We wraku natrafiono na ludzkie szczątki. Być może więc pewnego dnia prawda o losach kongresmenów Boggsa i Begicha również, bardzo dosłownie, wyjdzie na wierzch.

Maggie Sawicka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama