Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 18 listopada 2024 02:26
Reklama KD Market

Oprawcy i ich ofiary

Oprawcy i ich ofiary
fot. Adobe Stock

W spokojnym zwykle Sztokholmie 23 sierpnia 1973 roku doszło do dramatycznych wydarzeń. Jan-Erik Olsson wdarł się do banku Kreditbanken na placu Norrmalmstorg i wziął czterech zakładników, grożąc im bronią. Ten 32-letni uciekinier z więzienia miał jasno określony plan. Chciał uzyskać wolność dla swojego przyjaciela i wspólnika, Clarka Olofssona, który również przebywał w więzieniu. W pierwszych minutach napadu Olsson strzelał w sufit, by pokazać, że nie żartuje…

Zamknięci w sejfie

Ostatecznie Olsson zażądał 3 milionów koron szwedzkich, broni, kamizelki kuloodpornej oraz podstawienia mu samochodu, którym mógłby uciec policji. Chciał też, by jego kumpel został zwolniony i przywieziony do banku. O dziwo, szwedzka policja zgodziła się na wypuszczenie Olofssona na wolność. Jednak gdy ten dołączył do Olssona, sytuacja dodatkowo się skomplikowała.

Olsson i Olofsson zamknęli się z czterema zakładnikami – trzema kobietami i jednym mężczyzną – w sejfie bankowym. Policja otoczyła budynek, a negocjacje trwały przez kilka dni. Wszystkie te wydarzenia śledziły media. Uwagę społeczeństwa przyciągały nie tylko fatalne warunki, w jakich przebywali zakładnicy, ale także nietypowe relacje, które zaczęły kształtować się między nimi a przestępcami.

Zakładnicy zaczęli okazywać oznaki sympatii do swoich porywaczy. Jedna z przetrzymywanych kobiet, Kristin Enmark, w trakcie rozmowy telefonicznej z premierem Szwecji Olofem Palmem wyraziła swoje obawy o bezpieczeństwo przestępców, a nie o swoje. Powiedziała, że czuje się bezpiecznie w ich towarzystwie i że bardziej boi się interwencji policji niż swoich oprawców. Podobne odczucia wyrażali także pozostali zakładnicy.

Podczas następnych pięciu dni zakładnicy zaczęli utożsamiać się z celami, które przyświecały ich prześladowcom. Usprawiedliwiali ich działania, a nawet stali się podejrzliwi wobec działań policji. Relacje te były na tyle zaskakujące, że psychologowie i kryminolodzy zaczęli analizować to zjawisko, co doprowadziło do wykształcenia się terminu „syndrom sztokholmski”.

Syndrom sztokholmski stał się terminem używanym do opisywania psychologicznej reakcji, w której ofiary przemocy zaczynają odczuwać sympatię, a nawet wykazywać lojalność wobec swoich oprawców. Chociaż przypadek z 1973 roku jest jednym z najbardziej znanych przykładów tego zjawiska, syndrom ten nie jest ograniczony do sytuacji związanych z napadami czy porwaniami. Może pojawić się w różnych kontekstach. W tym w relacjach osobistych, w których występuje przemoc, jak również w środowisku pracy, gdzie pracownicy są ofiarami nadużyć.

Dramatyczne wydarzenia w Kreditbanken przyciągnęły uwagę nie tylko ze względu na ich nietypowy przebieg, ale także dlatego, że wywołały szeroką dyskusję na temat reakcji ludzkiej psychiki w obliczu zagrożenia. Psychologowie zaczęli analizować mechanizmy obronne, które mogły być odpowiedzialne za rozwój zagadkowego syndromu. Jednym z wyjaśnień jest to, że ofiary, by przetrwać w sytuacji ekstremalnego stresu i zagrożenia, zaczynają identyfikować się z oprawcami, co pozwala im zminimalizować strach i poczucie bezradności.

Sztuka negocjacji

Pomimo licznych badań syndrom sztokholmski pozostaje w psychologii tematem kontrowersyjnym. Niektórzy badacze kwestionują, czy faktycznie istnieje jakieś odrębne zjawisko psychologiczne, czy może jest to tylko jeden z wielu sposobów, w jaki ludzka psychika próbuje radzić sobie z traumą. Nie zmienia to jednak faktu, że przypadek sztokholmskiego napadu na bank jest jednym z najbardziej znanych przykładów sytuacji, w której ofiary zaczęły odczuwać więź emocjonalną ze swoimi oprawcami.

Kryzys w Sztokholmie zakończył się po sześciu dniach, kiedy to policja użyła gazu łzawiącego, by zmusić Olssona i Olofssona do poddania się. Zakładnicy zostali uwolnieni bez większych obrażeń fizycznych, choć wydarzenie to miało długotrwały wpływ na ich psychikę. Po uwolnieniu zakładnicy nie tylko deklarowali słownie brak wrogości wobec swoich porywaczy; niektórzy z nich odwiedzali nawet Olssona i Olofssona w więzieniu. To tylko wzmocniło zainteresowanie społeczne i naukowe tym nietypowym przypadkiem.

Napad na Kreditbanken w Sztokholmie i jego konsekwencje miały ogromny wpływ na sposób postrzegania sytuacji zakładników oraz relacji między ofiarami i oprawcami. Stały się one kluczowym punktem odniesienia dla badaczy, psychologów i kryminologów, a także wpłynęły na sposób, w jaki media i społeczeństwo interpretują takie wydarzenia. Dziś syndrom sztokholmski jest pojęciem używanym powszechnie zarówno w psychologii, jak i w kulturze popularnej.

Niezwykle ciekawe jest to, jak na wydarzenia sprzed ponad pół wieku zapatrują się niektórzy z ich bohaterów. 23-letnia wtedy Kristin Enmark w roku 2016 wspominała w wywiadzie dla BBC, że w drugim dniu oblężenia banku jeden z napastników chciał pokazać policji, że mówi poważnie, strzelając do jej przerażonego kolegi, Svena Säfströma. Przestępca powiedział jej: „Nie bój się. Nie uszkodzę mu żadnej kości w nodze, po prostu strzelę tak, że nie spowoduje dużych obrażeń”.

Dziś, z perspektywy czasu, Kristin nie potrafi zrozumieć swojej bezdusznej reakcji, gdyż uznała wtedy, iż strzał w nogę był w jakiś sposób akceptowalny. Chociaż Olsson nie zrealizował swojego planu, Säfström przyznał później, że był również wdzięczny swoim porywaczom. Teraz niemal zmusza się do pamiętania, iż ​​byli to brutalni przestępcy, a nie jego przyjaciele.

Sztuka negocjacji z przestępcami została zapoczątkowana w latach 70. przez nowojorskich policjantów Franka Bolza i Harveya Schlossberga jeszcze przed wydarzeniami w Sztokholmie. Ich pomysł zrodził się w wyniku refleksji po nieudanej akcji ratunkowej na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 roku. Jedenastu sportowców z Izraela zostało wtedy wziętych do niewoli a następnie zabitych przez członków grupy palestyńskich terrorystów.

Pod koniec lat siedemdziesiątych około półtora tysiąca funkcjonariuszy policji zostało wysłanych do Nowego Jorku, by uczyli się na podstawie praktycznych doświadczeń Bolza z ponad dwustu incydentów z zakładnikami. Syndrom sztokholmski do dziś traktowany jest jako zjawisko realne.

Andrzej Malak

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama