Walki gladiatorów nie są wynalazkiem starożytnych Rzymian. Pomysł przejęli od Etrusków – ludu, który początkowo był ich groźnym sąsiadem. W etruskich grobowcach odnaleziono malowidła, które potwierdzają, że podczas uroczystości pogrzebowych organizowali oni krwawe widowiska z udziałem gladiatorów. I to kilkaset lat wcześniej niż Rzymianie. Dopiero pod koniec III wieku p.n.e. walki gladiatorów zawitały do Rzymu…
Pół miliona ofiar
W kraju filozofów, poetów i malarzy krwawe igrzyska szybko zyskały popularność. Stały się ulubioną rozrywką niższych warstw społecznych. W ten sposób cesarze odwracali uwagę plebsu od ich ciężkiej sytuacji życiowej. Rzymianie mieli do wyboru walki gladiatorów z lwami, niedźwiedziami, nosorożcami, a nawet z hipopotamami. Lecz najchętniej oglądali walki gladiatorów pomiędzy sobą.
Co do tego, ilu gladiatorów zginęło na arenach, historycy mają różne zdania. Według jednych tylko na arenie Koloseum zginęło w ciągu pięciu wieków pół miliona gladiatorów. Inni podają dużo mniejsze liczby. Dobrze wyćwiczeni gladiatorzy rzadko ginęli podczas walk. Śmierć stawała się udziałem głównie nowicjuszy. Jeśli nowicjuszowi udało się przeżyć trzy walki, mógł mieć nadzieję, że jeszcze dłużej pożyje. Szkolenie gladiatora było bardzo kosztowne, więc przegranego wojownika nie zawsze dobijano na arenie. Słynny gladiator Publiusz Ostorius stoczył 51 zwycięskich pojedynków i doczekał się wyzwolenia.
Z gołymi rękoma na lwa
Zdarzało się, że wyjątkowo wyćwiczony gladiator stojący bez broni przed niedźwiedziem czy lwem wychodził z pojedynku zwycięsko. Opracowano takie metody walki – kosztem życia wielu zwierząt i gladiatorów – które przy niezwykłej odwadze i sile gladiatora umożliwiały obalenie i zabicie zwierzęcia.
Mocne uderzenie pięścią, tuż koło ucha niedźwiedzia, powalało go. Trudno uwierzyć, lecz było kilku gladiatorów, którzy rozrywali od wewnątrz przełyk lwa. Pierwszy, który to zrobił, dostał ogromną nagrodę od samego cesarza.
Wydawałoby się, że tacy wojownicy byli wyjątkowo dobrze odżywiani, przede wszystkim mięsem. Tak nie było. Karmiono ich zupą fasolową zagęszczaną jęczmiennym kleikiem. Może chodziło o to, by warstwa tłuszczu na brzuchu chroniła ich niczym tarcza? W każdym razie gladiatorzy byli na ogół brzuchaci.
Barbarzyńcy
Igrzyska i ważniejsze walki organizowano w Koloseum. Przez stulecia gromadziły wielką widownię. Aby zapewnić tłumom odpowiednio krwawą rozrywkę, gladiatorzy poddawani byli długotrwałemu i żmudnemu szkoleniu.
Żyjący w I wieku p.n.e. słynny mówca i polityk Cyceron twierdził, że gladiatorami w starożytnym Rzymie zostawali „albo ludzie bez wartości moralnej, albo barbarzyńcy”. Słowa Cycerona odnosiły się do tego, że gladiatorzy rekrutowali się w większości ze skazańców oraz jeńców wojennych. Bardzo mały odsetek gladiatorów to byli ludzie wolni, którzy szukali mocniejszych wrażeń w życiu lub mieli nadzieję na zdobycie majątku na arenie. Najlepsi gladiatorzy byli wszak sowicie obdarowywani przez możnych Rzymian.
Szkoły gladiatorów
Przyszli gladiatorzy, niezależnie od pochodzenia, trafiali do szkół. Bardziej jednak przypominały one więzienia niż placówki edukacyjne. Ludzie, którzy się tam znaleźli, byli pod stałym nadzorem. Nie wolno im było wychodzić bez zgody nauczyciela. Ich głównym zajęciem były wyczerpujące ćwiczenia. O tym, jak wyglądały takie treningi, wiemy między innymi dzięki żyjącemu w IV wieku n.e. historykowi Wegecjuszowi. Według jego słów ćwiczenia gladiatorów niewiele różniły się od tego, jak szkolono rzymskich legionistów.
Podstawę stanowiły ćwiczenia z wykorzystaniem drewnianych mieczy oraz wiklinowych tarcz. Były one dwukrotnie cięższe od prawdziwego oręża. Prawdopodobnie chodziło o to, żeby początkujący gladiatorzy nie pozabijali się podczas ćwiczeń. Wyprowadzanie ciosów trenowano rano i po południu na dwumetrowych słupach wbitych w ziemię. Tego nawet legioniści by nie potrafili.
Nad treningiem czuwali nauczyciele. Rekrutowali się oni z grona emerytowanych gladiatorów. Zwykle wojownicy szkolili się w jednym z dostępnych stylów walk. Bardziej uzdolnieni mogli się uczyć innych stylów i używać różnorakiej broni. Doświadczeni członkowie gildii gladiatorów twierdzili, że opanowali co najmniej sześć stylów walki.
Na późniejszym etapie szkolenia gladiatorzy toczyli między sobą walki ćwiczebne, ale już używając prawdziwej broni. O wojowników dbali ich właściciele. Stanowili przecież cenną inwestycję. Masażyści regularnie rozmasowywali ich mięśnie. Jeśli zostali ranni, otaczali ich opieką medyczną.
Gladiatorki cesarzy
Gladiatorami były także kobiety. Początkowo pochodziły z barbarzyńskich krajów, bo tylko tam mogły się nauczyć podstaw obchodzenia się z bronią. Sprowadzano je z daleka, między innymi z Germanii. Później gladiatorkami były także Rzymianki z ludu, a z czasem nawet kobiety wyższego urodzenia.
Były droższe od gladiatorów. Ale też chętniej oglądano je na arenach. Wyszukanie, sprowadzenie ich do Rzymu, wyszkolenie, utrzymanie kosztowało fortunę. Utrzymywać je mogli tylko ludzie bardzo bogaci, początkowo jedynie cesarze. Cesarz Tytus często wystawiał swoje gladiatorki do walki. Nie odpuszczał żadnych pojedynków z ich udziałem. Podobnie czynił cesarz Neron. Ten ostatni często wskazywał kciukiem w dół, skazując przegrane na śmierć. To go najbardziej kręciło.
Walki z udziałem gladiatorek przyciągały tylu widzów, że nawet Koloseum nie mogło ich pomieścić. Zwłaszcza gdy występowała gladiatorka z wyższych sfer społecznych. W 200 roku n.e. senat rzymski zabronił w ogóle walk kobiet na arenach. Wówczas o mało nie doszło do rozruchów w Rzymie. Lecz tego zakazu nie przestrzegano zbyt rygorystycznie. Aż do VI wieku walczące kobiety można było zobaczyć na arenach.
Ostatnia decyzja
Do czasu zbudowania Koloseum, w I wieku n.e., głównym ośrodkiem walk gladiatorskich była Kampania nad Morzem Tyrreńskim. Tam istniały najstarsze szkoły i największe areny. Były to prywatne przedsięwzięcia, które przynosiły właścicielom pokaźne dochody. Podczas walk ginęła wówczas najczęściej połowa gladiatorów. Więc konieczne było szkolenie coraz to nowych adeptów.
Przed wejściem na arenę gladiatorzy składali przysięgę, że nie będą oszczędzali się w walce. A walki nie można było uniknąć. Biernych zawodników chłostano lub kłuto rozżarzonymi prętami. Między walczącymi pojawiał się sędzia, który czynił im uwagi, jeśli uznał, że robią coś niezgodnie z zasadami walki. Tylko że sami zawodnicy tak naprawdę nie widzieli, które uderzenie lub pchnięcie jest niedozwolone.
Ranny pokonany mógł prosić o łaskę. Wtedy podnosił do góry środkowy palec. Tłum na trybunach poprzez wyciągnięcie kciuka w górę mógł wskazać, że należy darowa
życie gladiatorowi. Jeśli skierował kciuk w dół, skazywał go na śmierć.
Bywało też inaczej. Kiedy gladiator nie mógł kontynuować walki, wykonywał symboliczne gesty: odrzucał tarczę i miecz, klękał, kładąc ręce na plecy. W tej pozycji oczekiwał łaski od przeciwnika. Albo, po odrzuceniu broni, klękał przed zwycięzcą z pochyloną głową i obejmował go za nogę. Jeśli zwycięzca nie okazał litości, przegrany w takiej pozycji otrzymywał pchnięcie miecza w plecy.
Jeśli wygrany zlitował się, ostatnia decyzja należała do cesarza lub najważniejszego urzędnika rzymskiego, który z loży obserwował walki. Gdy podniósł rękę i kciukiem wskazał na ziemię, zwycięzca wbijał miecz w nasadę szyi pokonanego aż po samą rękojeść.
W VI wieku ostatecznie zabroniono walk gladiatorów.
Ryszard Sadaj