Prezydent Joe Biden, wiceprezydentka Kamala Harris i były prezydent Donald Trump wzięli udział w obchodach 23. rocznicy zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 roku, w których zginęło blisko 3 tys. osób. W uroczystości w Nowym Jorku uczestniczył też były burmistrz miasta Michael Bloomberg.
Associated Press zwraca uwagę, że wspólne wystąpienie rywalizujących w tegorocznych wyborach prezydenckich kandydatów Demokratów i Republikanów było tym bardziej zaskakujące, że nastąpiło nazajutrz po ich debacie telewizyjnej. Bloomberg, który jest przewodniczącym rady Narodowego Pomnika i Muzeum 11 Września, doprowadził do tego, że kandydaci podali sobie ręce, a następnie stał między nimi podczas uroczystości - wyjaśnia agencja.
Upamiętnienie zamachów rozpoczęło się od bicia dzwonu i minuty ciszy, a następnie członkowie rodzin ofiar, zgodnie z tradycją, czytali głośno ich nazwiska.
Po ceremonii prezydent Biden i Kamala wezmą udział w kolejnych upamiętnieniach zamachów - w Pentagonie i Pensylwanii, gdzie w pobliżu miejscowości Shanksville runął porwany przez terrorystów samolot linii United Airlines, lot 93. Do ceremonii w Pensylwanii dołączy Trump i jego kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance.
AP przypomina, że zamachy z 11 września były katastrofą, która zmieniła politykę zagraniczną USA i praktyki dotyczące bezpieczeństwa kraju, a przede wszystkim wpłynęła na poczucie bezpieczeństwa Amerykanów, którzy nigdy wcześniej nie obawiali się tego rodzaju ataków na własnym terytorium.
Skutki tej tragedii i nowej polityki Waszyngtonu dały się odczuć na całym świecie w związku z wojną w Afganistanie i Iraku; zginęły w tych konfliktach setki tysięcy osób - pisze AP.
Dziennik "Washington Post" przypomina, że ówczesny prezydent George W. Bush przedstawił Amerykanom atak na Afganistan jako nie tylko walkę z Al-Kaidą w jej mateczniku, ale również wojnę o "wartości cywilizacyjne". "Kobiety nie mogą uczęszczać do szkół. Można trafić do więzienia za posiadanie telewizora. Można praktykować religię tylko zgodnie z dyktatem przywódców" - oznajmił wtedy Bush, rozpoczynając najdłuższą wojnę Ameryki.
"Ale 23 lata po 11 września (Afganistanem) rządzą talibowie. Ich fundamentalistyczna interpretacja doktryn islamu jest prawem tej ziemi. (...) A afgańskie kobiety, tak jak pokolenie wstecz, nie mogą chodzić do szkoły, są ograniczanie we wszystkim, co robią, nie mogą odsłaniać twarzy, a nawet wypowiadać się publicznie" - podsumowuje "WP".
"New York Times" zwraca natomiast uwagę, że 23 lata po tragedii członkowie zespołów ratowniczych, którzy pracowali w chmurze toksycznego dymu i zachorowali na raka, nadal nie uzyskali statusu poszkodowanych i nie przyznano im odszkodowań.
11 września 2001 roku po uprowadzeniu czterech samolotów pasażerskich porywacze rozbili maszyny, atakując bliźniacze wieże World Trade Center w Nowym Jorku oraz gmach Pentagonu w Waszyngtonie. Czwarty zamach udaremnili pasażerowie.
W atakach na World Trade Center zginęły 2753 osoby. Kiedy runęły nowojorskie wieżowce, zabitych zostało około 343 uczestniczących w akcji ratunkowej strażaków oraz 60 policjantów. W ataku na Pentagon zginęły 184 osoby. W rozbitym samolocie w Pensylwanii - 40. Podczas ataków zginęło też 19 terrorystów.
Lot United Airlines 93 wystartował z lotniska w Newark w New Jersey do San Francisco. Czterej saudyjscy terroryści porwali samolot po trzech kwadransach lotu, lecąc nad terytorium Ohio, i zmienili kurs na Waszyngton. Pasażerowie dzięki opóźnieniu startu lotu dowiedzieli się o wcześniejszych zamachach w Nowym Jorku i przeprowadzili próbę odbicia samolotu. Ostatecznie maszyna runęła jednak na ziemię o 10.03, około pół godziny po porwaniu. (PAP)