Umysł współczesnego człowieka korzystającego ze zdobyczy techniki, z social mediów, przetwarza w ciągu miesiąca znacznie więcej informacji niż umysł człowieka epoki przedprzemysłowej w ciągu całego życia… Radzimy sobie z tym, jesteśmy w stanie się do tego w jakiś sposób zaadaptować, ale oznacza to jednocześnie trudności z koncentracją, brak uważności i wytrwałości.
Kiedy wszystko dostajemy niemal natychmiast, na wyciągnięcie ręki, zawieszenie się telefonu, czy chwilowy brak Internetu stają się problemem. To samo dotyczy przygotowania posiłku, czy też edukacji, na które trzeba poświęcić czas i zaangażowanie. Nie dostajemy tego natychmiast i dlatego taką popularnością cieszą się fast foody, czy też najróżniejsze kursy weekendowe, obiecujące „złote góry”, a pozwalające jedynie zapoznać się z tematem.
W tym wszystkim okazuje się, że jedną z głównych zalet, czy nawet cnót staje się wytrwałość w czasie, w swojej pasji, a nawet w miłości…
Zapraszam Cię dziś Drogi Rodzicu, do przyjrzenia się wytrwałości naszych dzieci. Warto to zrobić poszukując złotego środka między potrzebą przyciśnięcia i odpuszczenia kiedy mówią:
Rezygnuję
Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałam ze znajomym tatą szukającym zajęć dodatkowych dla córki takich, w których ta wytrwa. Martwił się, że przeciętnie co dwa miesiące córcia zmienia zdanie, przyciśnięta jest w stanie pochodzić jeszcze z miesiąc, a potem żadną siłą nie są w stanie z żoną namówić jej, aby jeszcze spróbowała.
Przypomniała mi się ta rozmowa, ponieważ ostatnio ja sama stanęłam w obliczu rezygnacji mojego dziecka z jednych zajęć sportowych. Do tej pory to ja musiałam nieco przyhamowywać pomysły dzieci, bo najchętniej chodziliby na wszystko, a teraz sama usłyszałam „Rezygnuję”.
Choć te przywołane przeze mnie przykłady różnią się nieco od siebie, wywołują swego rodzaju rozczarowanie, obawę. Częste zmiany zainteresowań mogą z jednej strony budzić niepokój rodziców chociażby o wspomnianą wytrwałość. Z drugiej, być może kiedyś zatrzymają rodziców, aby pozwolili dziecku podjąć decyzję o tym, co je tak naprawdę interesuje.
Z kolei rezygnacja po dłuższym czasie jest prawdopodobnie nieco bardziej bolesna ze względu na inwestycję czasu, pieniędzy i zaangażowania, ale… decyzje o takich inwestycjach zostały podjęte przez rodziców, czyli dorosłych ludzi…
Z perspektywy dziecka
To spojrzenie jest nieco inne od tego dorosłego i to nie powinno być dla nikogo niespodzianką. Dzieci, z natury ciekawe świata, chcą jak najwięcej doświadczyć, jak najwięcej spróbować i sprawdzić. Ta mnogość pomysłów może zatem wynikać właśnie z czystej ciekawości, a kiedy pojawia się inny pomysł, uwaga automatycznie przeskakuje na to nowe.
W takiej sytuacji, warto pozwolić dziecku próbować, jednocześnie umożliwiając mu rzeczywiste zgłębienie tematu. Nie zawsze natychmiastowe wejście w nowy pomysł będzie tym właściwym rozwiązaniem, bo być może trzeba przeczekać chwilowy kryzys, czy też dociec z czego takowy wynika, aby móc wyciągnąć właściwe wnioski.
Kiedy natomiast młody człowiek jest w miarę wierny swojemu dziecięcemu pomysłowi i dopiero po jakimś czasie przychodzi rezygnacja, być może jest to jedna z pierwszych „dorosłych” decyzji. Dzieci dorastają, zmieniając się i nic na to nie poradzimy. Kiedyś nasze małe słodkie skarbki, wpatrzone w rodziców jak w obrazek, dziś młodzi ludzie, którzy szukają swojej niezależności, swojej indywidualności, szukają siebie. Jednym z aspektów tego dorastania jest wyrastanie z dziecięcych pomysłów na siebie i podejmowanie nowych wyzwań, nawet jeśli w stare zostało sporo zainwestowane. Warto przy tym pamiętać, że zebrane doświadczenia nie przepadają, one zostają z naszym dzieckiem i odpowiednio obrobione, przydadzą się w dalszej drodze.
Wychować mistrza…
Rodzicom bardzo często jest ciężko znaleźć złoty środek między naciskaniem i „motywowaniem” do większego wysiłku, a odpuszczeniem. Wynika to przede wszystkim z faktu, że chcemy dla naszych pociech jak najlepiej, chcemy, aby odniosły sukces w życiu.
Ciekawym przykładem takiego sukcesu jest historia brytyjskiego mistrza olimpijskiego w skokach do wody, Toma Daleya. Rodzice Toma podkreślają, że nigdy nie zmuszali syna do treningów i zawsze świętowali po zawodach, niezależnie od tego, które miejsce zdobył. Czy to jest przepis na sukces? – Nie wiem, ale od dłuższego czasu staram się ten sposób praktykować i niczego nie oczekiwać od dzieci. Nie chcę nakładać na ich ramiona wymagań, które mogą być wyłącznie zaspokojeniem moich potrzeb czy pomysłów. Zależy mi natomiast na tym, aby czerpały jak najwięcej radości z tego, co robią, nawet jeśli po siedmiu latach dochodzą do wniosku, że czas z czegoś zrezygnować.
Wytrwałość nie jest łatwa, szczególnie współcześnie, ale mam takie przeczucie, że jest znacznie łatwiejsza, kiedy robimy coś, co jest dla nas przyjemne. Takich właśnie przyjemności życzę Wam, Drodzy Rodzice i Waszym dzieciom!
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!