Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 09:09
Reklama KD Market

Poznawać, aby żyć

Poznawać, aby żyć
fot. Adobe Stock

Korzystam ostatnio z okazji, że mając w domu gości z Polski, a w czasie wakacyjnym byli niemal na okrągło, zabieram się z nimi w miarę wolnego czasu do miasta, żeby coś pozwiedzać. Już taki jestem, że mieszkając gdzieś, nawet w bardzo atrakcyjnych miejscach świata, odkładam zwiedzanie „na jutro” i po czasie stwierdzam, że ci, którzy przyjeżdżają na krótko, w gości, mają okazję zobaczenia więcej. Pocieszam się tym, że taki mają cel, podczas gdy mój jest inny, ja tutaj żyję, pracuję, mam określoną misję i zadania. Dlatego podłączając się do zwiedzania odkrywam, że warto jednak poświęcić czas na poznawanie świata, także tego najbliższego, w którym się żyje. Warto zwiedzać muzea, zaglądać do bibliotek, siadać na ławce w parkach i na trawie na łąkach, żeby pooddychać głębiej. Nagle widzę, jak oczy otwierają się szerzej i zaczynam dostrzegać to, co na co dzień wydaje się być niewidzialne.

Kiedy chodziłem do szkoły średniej, uczono nas wtedy takiego stylu kulturalnego poznawania świata. Odwiedzaliśmy muzea, to było jakby na porządku rocznego rozkładu zajęć. Szkoła organizowała nam także raz w miesiącu koncert artystów z Filharmonii Śląskiej, a kilka razy pojawiał się jakiś znany piosenkarz typu Marek Grechuta. Dziś, z perspektywy lat widzę, jak bardzo ta szkoła kultury była potrzebna i rozwojowa. Dzięki niej ukształtował się w wielu z nas charakter ludzi ciekawych świata i jego historii, poszukujących nie tylko wrażeń, ale konkretnej wiedzy i piękna tego, co nazywa się twórczością. A były to lata przełomu w Polsce, związanego z rokiem 1989. Mam jednak wrażenie, że sposób podejścia do uczenia i wychowywania ucznia był dużo dojrzalszy niż dzisiaj.

Przeraża mnie dziś ograniczanie i obcinanie wymogów w szkołach, a tak dzieje się w Polsce na przykład, kasowanie klasyki z lektur szkolnych, stawianie mocnych akcentów jedynie na wychowaniu fizycznym, zajęciach sportowych i relaksacyjnych. Oczywiście są one potrzebne, podobnie jak dodatkowe zajęcia na przykład z nauki gry na instrumentach, tańcach i tym podobnych. We wszystkim tym jednak potrzebny jest odpowiedni balans i nie może to zastępować zwyczajnego uczenia się, wykonywania zadań i ćwiczeń umysłowych, czytania książek. Wprowadzanie udogodnień na przykład ze strony sztucznej inteligencji nie rozwiąże sprawy. Zastanawiam się komu zależy, żeby tak bardzo ograniczać funkcjonowanie ludzkiej inteligencji kosztem stwarzania świata zależnego od różnych schematów i algorytmów? Będąc na krótkim spektaklu w planetarium nowojorskiego muzeum nauki, który pokazywał początki lub raczej miejsce ziemi w układzie słonecznym, zachwyciło mnie to, że na tej naszej małej ziemi jest życie, wszystko jest tak doskonale zorganizowane i służy dobru człowieka, który tutaj jest kimś najwyżej stojącym w stworzeniu. Czemu? Dzięki inteligencji i rozumowi, który, jak wierzę, dał nam Stwórca, Bóg Ojciec. Dzięki niemu można dokonywać wyborów, decydować, poznawać, nazywać. Pierwsze dwa rozdziały Księgi Rodzaju stają się niezwykle czytelne i odkrywają piękno daru stworzenia i życia. A to z kolei rodzi radość.

Uświadomiłem sobie także jak bardzo ta ziemia jest dla człowieka zadaniem. Paradoksalnie chyba z perspektywy kosmosu widać to lepiej. Pośród innych planet, które człowiek próbuje poznać i zbadać. Ziemia jest darem i zadaniem dla człowieka. Jest miejscem, które nie tylko trzeba kochać, ale także o nie dbać i się o nie troszczyć. Doskonale rozumiem głos, który obecny papież, Franciszek, podejmuje także w najważniejszych rangą dokumentach swojego pontyfikatu, a są nimi pisma dotyczące ekologii. Dziewięć lat temu napisał encyklikę „Laudato si”, w której papież chciał podzielić się z wszystkimi, „siostrami i braćmi naszej cierpiącej planety”, swoim „głębokim niepokojem o nasz wspólny dom”. To stanowisko spotkało się z niezwykle skąpym zainteresowaniem, a nawet otwartą krytyką tego, że papież nie mając czym się zajmować, pisze o ekologii. Takich mędrków na ten temat było wtedy wielu. Franciszek jednak nie odpuszcza. Rok temu napisał adhortację pod tytułem „Laudate Deum” („Pochwalony bądź, Panie”), w którym podjął temat kryzysu klimatycznego. Pisał: „Wraz z upływem czasu zdaję sobie sprawę, że nie reagujemy dostatecznie, bowiem goszczący nas świat rozpada się i być może zbliża się do punktu krytycznego. Niezależnie od tego, że może to nastąpić, nie ulega wątpliwości, że wpływ zmian klimatycznych będzie wyrządzał coraz więcej szkód życiu wielu osób i rodzin. Będziemy odczuwać ich skutki w dziedzinie zdrowia, miejsc pracy, dostępu do zasobów, mieszkań, przymusowej migracji i w innych dziedzinach”. Czy tak się nie dzieje? Otóż niestety tak. Dobrze o tym wiemy widząc i doświadczając jak funkcjonuje dziś świat stworzony, a ludzie z przerażeniem przeżywają i znoszą różnego typu nawałnice, tornada i inne. W kontekście zachodzących zmian papież zacytował głos biskupów Stanów Zjednoczonych, którzy w 2019 roku pisali: „Nasza troska o siebie nawzajem i troska o Ziemię są ze sobą ściśle powiązane. Zmiana klimatu jest jednym z głównych wyzwań stojących przed społeczeństwem i wspólnotą światową. Skutki zmian klimatycznych ponoszą osoby najbardziej bezbronne, zarówno w kraju, jak i na całym świecie”.

„Człowiek, który chce zastąpić Boga, staje się najgorszym zagrożeniem dla samego siebie” – tak konkluduje papież swój głęboki i ponowny apel do świata, do „wszystkich ludzi dobrej wioli”, o przebudzenie się i konkretne działania, aby uchronić świat przed katastrofą. Taka oto refleksja zrodziła się we mnie przy okazji fascynacji pięknem stworzenia i mojej ziemi w kosmosie, który podziwiałem zwiedzając nowojorskie muzeum. Za refleksją musi iść jednak konkretne działanie, w wymiarze mojego codziennego życia, w którym naprawdę mogę zrobić wiele. Mogę działać i żyć ekologicznie, bardziej oszczędnie i ze świadomością, że w ten sposób nie tylko dokładam cegiełki, aby pomóc mojemu domowi, ale także pomagam moim siostrom i braciom zwłaszcza tym najbiedniejszym i najbardziej pokrzywdzonym.

Co ma to wspólnego z podjętym wcześniej tematem edukacji i poznawania? Bardzo wiele. To powinien być, tak uważam, stały element mobilizujący do rzetelnego uczenia się i poznawania świata, człowieka i wszystkiego, co jest z nim związane. To konieczność stałego rozwoju, a tego nie będzie bez konkretnej i ciężkiej pracy i stawiania sobie wymagań. To także refleksja nad tym, co dzieje się także w przyrodzie i za co odpowiedzialny jest w głównej mierze człowiek.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama