Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 19 listopada 2024 00:29
Reklama KD Market

Drażliwa kwestia płci

Drażliwa kwestia płci
fot. Adobe Stock

Jeszcze kilka dekad temu określanie czyjejś płci polegało niemal wyłącznie na dwóch procedurach. Jeśli badania wykazywały, że ktoś ma dwa chromosomy X (XX), oznaczało to, iż osoba ta była kobietą. Natomiast chromosomy X i Y (XY) identyfikowały mężczyzn. W przypadkach budzących wątpliwości poddawano ludzi oględzinom fizycznym, czyli upokarzającym badaniom intymnych części ciała. Dziś jednak identyfikacja płci jest znacznie bardziej skomplikowana…

Spory wśród specjalistów

Proces ten budzi wśród naukowców wiele sporów. Stało się to szczególnie oczywiste w przypadku dwóch bokserek, Imane Khelif z Algierii i Lin Yu-ting z Tajwanu, które na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu zdobyły medale. Wokół decyzji o dopuszczeniu przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski obu zawodniczek do startu rozgorzała zażarta debata. Tym bardziej że wcześniej zostały one wykluczone przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu (IBA) z rywalizacji w mistrzostwach świata.

W Polsce dyskusja ta była szczególnie gorąca za sprawą pięściarki Julii Szeremety, która wywalczyła w Paryżu srebrny medal w wadze do 57 kg. Polka w finale zmierzyła się właśnie z kontrowersyjną reprezentantką Tajwanu. Szeremeta przegrała walkę o złoto po części z powodu różnicy wzrostu i zasięgu ramion. Lin Yu-ting była od Polki znacznie wyższa, co oczywiście samo w sobie nie jest w boksie powodem do dyskwalifikacji.

Wiadomo, że proces określania płci rozpoczyna się w momencie rozwoju płodu. Większość kobiet otrzymuje dwa chromosomy X, podczas gdy większość mężczyzn otrzymuje chromosomy X i Y. Jednak równie ważne są hormony, zarówno przed porodem, jak i później, w okresie dojrzewania. Na pewnym etapie ciąży narządy rozrodcze niektórych dzieci nie rozwijają się w taki sposób, jak u większości ludzi, co może być powodowane stanami zwanymi DSD, czyli różnicami w rozwoju płciowym.

Międzynarodową dyskusję w kwestii płci obu pięściarek rozpoczęło ich wykluczenie z mistrzostw świata. Testy, którym poddano zawodniczki, wykazały u nich obecność chromosomu Y, oznaczającego tzw. męski kariotyp. Z tego powodu odebrano Lin wywalczony w ringu brązowy medal, a Khelif nie dopuszczono do pojedynku o złoto. Być może jednak w sprawie tej nie chodzi bynajmniej tylko o naukową identyfikację płci.

Podczas ubiegłorocznych mistrzostw globu Khelif zwyciężyła w półfinale z niepokonaną wcześniej w całej amatorskiej karierze Rosjanką. Jest tajemnicą poliszynela, że Rosjanie mają wielkie wpływy w IBA. Niektórzy twierdzą wręcz, że rosyjscy działacze stworzyli tam sieć nieformalnych powiązań, w związku z czym pojawiać się mogą wątpliwości dotyczące nawet wyników niektórych walk. Być może dlatego Międzynarodowy Komitet Olimpijski odebrał IBA pieczę nad turniejem olimpijskim.

Nadmiar testosteronu

Warto przypomnieć, że spory takie dotyczą również dwóch sportsmenek z Polski. Przedwojenna mistrzyni olimpijska w sprincie Stanisława Walasiewiczówna była hermafrodytą, co wyszło na jaw dopiero po sekcji zwłok przeprowadzonej w Stanach Zjednoczonych. W drugiej połowie lat 60. nagonka i oskarżenia o „nieokreślony status płciowy” złamały karierę Ewy Kłobukowskiej, jednej z najlepszych sprinterek świata, brązowej i złotej medalistki z igrzysk w Tokio.

Z inspiracji działaczy lekkoatletycznych z ZSRR i NRD zawodniczkę przebadano i stwierdzono w niektórych komórkach niestandardowy zestaw chromosomów. Na tej podstawie zabroniono jej udziału w zawodach, a także wymazano jej wcześniejsze osiągnięcia. Po latach okazało się, że używana wówczas metoda wykrywania w komórkach tzw. ciałek Barra była wadliwa. Kłobukowska nigdy już do sportu nie wróciła, a rok po wymuszonym zerwaniu z bieżnią urodziła syna. Obecnie przypuszcza się, że u Kłobukowskiej mógł występować tzw. mozaicyzm, czyli że przynajmniej część komórek jej ciała nie miała standardowej pary chromosomów.

Kwestia zaburzeń płci oraz nadprodukcji testosteronu przez sportsmenki została w końcu poddana regulacjom. Wszystko za sprawą Caster Semenyi, która zdominowała konkurentki w biegu na 800 m. Zdecydowane zwycięstwo niespełna 19-letniej biegaczki z Południowej Afryki na mistrzostwach świata w 2009 roku – w połączeniu z jej fizjonomią i atletyczną, męską budową ciała – sprowokowało władze Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki (IAAF) do reakcji. Semenya została prewencyjnie zawieszona, a następnie poddana testom płci. Po upływie niemal roku ogłoszono, że wynik badań pozwala na dopuszczenie zawodniczki do dalszej rywalizacji.

W 2018 roku władze IAAF ogłosiły, że u zawodniczek z DSD dochodzi do nadprodukcji testosteronu. W badanych przypadkach wyniki mieściły się w przedziale 7,7-9,4 tzw. nanomoli na litr krwi, podczas gdy u 99 proc. kobiet wyniki oscylują w przedziale 0,12-1,79. Sportsmenkom postawiono ultimatum: jeśli chcą startować, muszą farmakologicznie obniży

ilość testosteronu we krwi do poziomu 5 nml/l. Z niewiadomych powodów objęto tym nakazem wyłącznie biegaczki specjalizujące się w dystansach od 400 m do 1 mili. Z czasem limit ten jeszcze zmniejszono i obecnie wynosi on 2,5 nml/l.

Dla zawodowych sportowców testosteron jest kluczowym hormonem. Ale nawet w środowisku naukowym zdania na ten temat są podzielone. W pracy naukowej, która ukazała się w 2023 roku na łamach „Physiology and Behavior”, wykazano, że wyższy poziom testosteronu koreluje z lepszymi wynikami w sprincie u mężczyzn, ale takiego samego efektu nie potwierdzono u kobiet. Tymczasem autorzy wcześniejszej obszernej publikacji na ten temat w „British Journal of Sports Medicine” sugerowali, że u mężczyzn nie ma związku między wysokim stężeniem testosteronu a wynikami uzyskiwanymi w poszczególnych dyscyplinach.

Naukowcy twierdzą obecnie, że kompleksowy test płci musiałby obejmować trzy kategorie: genetykę (w tym poszukiwanie chromosomu Y i tzw. męskiego genu SRY), hormony (w tym między innymi testosteron) i test na reakcję organizmu na hormony takie jak testosteron. Uważa się, że obecnie takich testów się nie robi, ponieważ są kosztowne, a także wymagają udziału osób posiadających bardzo specjalistyczną wiedzę. Ponadto sama procedura takiego testowania ludzi budzi wątpliwości natury etycznej.

Krzysztof M. Kucharski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama