W polityce, nie tylko amerykańskiej, często dochodzi do wygłaszania mniej lub bardziej kontrowersyjnych tez na temat domniemanej inteligencji lub jej braku u przeciwników. Były prezydent Donald Trump sam siebie nazwał w swoim czasie niezwykle stabilnym geniuszem, natomiast politycznych rywali zwykle oskarża o posiadanie „niskiego wskaźnika inteligencji”. Czasami mówi o nich po prostu, że są „głupi jak skała”, choć nie bardzo rozumiem, co ma obiekt geologiczny do ludzkiego pomyślunku.
Od lat istnieją oczywiście testy na inteligencję, ale są one dość kontrowersyjne. Niektórzy krytykują je za to, iż „mierzą” tylko niewielki fragment ludzkich zdolności, głównie związanych z logicznym myśleniem, rozpoznawaniem sekwencji i kształtów oraz sprawnością matematyczną, natomiast zupełnie pomijają naturalne talenty, nowatorskie metody myślenia, itd. Ja sam testowaniu mojego IQ nigdy się nie poddałem (z obawy przed wyjściem na przygłupa), ale z ciekawości przyglądnąłem się kilku testom. Doszedłem do wniosku, iż są one zorientowane przede wszystkim na ludzi, którzy być może są świetni w rozwiązywaniu zadań logicznych, ale mogą być zupełnie bezradni wobec innych, codziennych problemów.
Ostatnio natknąłem się na pracę grupy naukowców, którzy postanowili sporządzić listę obejmującą aktywności i upodobania, które mogą (ale nie muszą) oznaczać, że dana osoba zdradza objawy geniuszu. W sumie lista ta zawiera siedem pozycji, przy czym niektóre są dość zaskakujące. Na pierwszym miejscu znajduje się zjawisko mówienia do siebie. Tak, proszę państwa, mówienie do siebie nie oznacza, że ktoś jest zdrowo szurnięty. Wręcz przeciwnie – jeśli rozmawiasz ze sobą, nie jesteś szalony, lecz być może mądrzejszy od przeciętnej osoby.
W roku 2017 roku grupa brytyjskich badaczy wykazała, że nasze mózgi zachowują się podobnie jak mózgi małp. W eksperymencie naukowcy poprosili uczestników o powtarzanie na głos bezsensownych dźwięków, takich jak „bla-bla-bla”, podczas wykonywania zadań wzrokowych i dźwiękowych. W takich okolicznościach ludzie zachowywali się jak małpy, aktywując oddzielne obszary mózgu odpowiedzialne za wzrok i dźwięk dla każdego zadania. Gdyby nie mruczeli owych bezsensów, zachowywaliby się zupełnie inaczej. Mnie najbardziej w tym badaniu krzepi fakt, iż użyto do tego celu gadania do siebie głupot, gdyż jest to zasadnicza cecha amerykańskiej polityki.
Drugim potencjalnym zwiastunem geniuszu jest „siedzenie po nocach”. Naukowcy twierdzą, że osoby, które późno kładą się spać, uzyskują znacznie lepsze wyniki w testach poznawczych niż ludzie, którzy są w łóżku już o 9 wieczorem. Nocne marki uzyskały wyniki o około 13,5 procent wyższe niż typy poranne. Wielu znanych ludzi pracowało głównie w nocy, np. Charles Darwin i Marcel Proust, choć znam też kompletnych palantów, którzy chodzą spać bardzo późno i w żaden sposób nie pomaga to ich intelektowi.
Geniuszami mogą też być potencjalnie osoby, które oddają się marzeniom na jawie. Choć często zachowania takie postrzegane są jako przejaw roztargnienia, zdaniem badaczy jest to w rzeczywistości znak, że ktoś może być inteligentny i kreatywny. „Osoby o wydajnych mózgach mogą mieć za dużą pojemność tego organu, by powstrzymać umysł przed błądzeniem” – twierdzi Eric Schumacher, profesor psychologii z Uniwersytetu Georgia Tech. No właśnie, ja czuję codziennie, że coś mi z mózgu wypada, bo się tam nie mieści.
Czwartym na liście zwiastunem genialności jest przywiązanie do bałaganu i ten akurat czynnik jest dla mnie najbardziej dobitnym potwierdzeniem moich własnych zdolności intelektualnych (mimo ostrych sprzeciwów małżonki). Naukowcy twierdzą, że niektórzy ludzie nie znoszą bałaganu, ale osoby wysoce inteligentne zwykle nie mają nic przeciwko temu – a może nawet wolą żyć w nieustannym rozgardiaszu. Nieuporządkowane otoczenie ma rzekomo inspirować do wyłamywania się z tradycji, co może prowadzić do nowych spostrzeżeń i pomysłów.
Pozostałych trzech zwiastunów potencjalnego geniuszu można się było spodziewać. Mądrzy ludzie zwykle zadają bardzo wiele pytań, są introwertykami i czytają niezwykle dużo książek. Albert Einstein powiedział kiedyś: „Nie mam żadnego szczególnego talentu. Jestem tylko namiętnie ciekawy”. Wynika stąd, że ciekawość to nie tylko pierwszy stopień do piekła, ale również drabina do intelektualnego raju.
Jeśli chodzi o bycie introwertykiem, wielu geniuszy ukrywa się, by pracować lub myśleć w ciszy i spokoju. Ponadto introwertycy mają tendencję do angażowania się w głębsze przetwarzanie poznawcze niż ekstrawertycy i preferują czynności wymagające koncentracji oraz stałego wysiłku umysłowego. W związku z tym nie wiem, czy nie zacznę pisać tych tekstów zamknięty w szafie, choć zapewne nic mi to nie pomoże.
Czytanie wielu książek jest w miarę oczywistym znakiem tego, że dana osoba jest ciekawa świata, lubi poznawać nowe rzeczy i gotowa jest oceniać zjawiska z różnych perspektyw. Znany inwestor i miliarder Warren Buffett spędza rzekomo osiem godzin dziennie na czytaniu, choć nie wiadomo, co dokładnie czyta i dlaczego. Z drugiej strony wiele jest przykładów genialnych artystów, którzy byli słabo wykształceni, a czasami nie umieli ani pisać, ani czytać. Vincent van Gogh nie ukończył żadnej szkoły i był uczony w domu przez rodziców. Nie był wprawdzie analfabetą, ale jego wiedza o świecie była zapewne dość ograniczona. Natomiast Nikifor, polski artysta z Krynicy, nie umiał czytać i miał poważne kłopoty z mową.
Wszystko to razem składa się na wniosek, że ludzka inteligencja jest na tyle złożona i zależna od wielu czynników, że jej klasyfikacja jakimikolwiek metodami nigdy nie będzie doskonała. No i bardzo dobrze – nie muszę się niczego obawiać.
Andrzej Heyduk