Amerykański demokratyczny senator Bob Menendez zrezygnował we wtorek ze swojego mandatu kongresmena w następstwie wyroku skazującego go za korupcję, w tym przekupstwo i działanie w charakterze agenta rządu Egiptu. Menendez to były szef komisji spraw zagranicznych amerykańskiego Senatu.
Następcę Menendeza, który w Senacie reprezentował New Jersey, wyznaczy gubernator tego stanu Phil Murphy.
Tydzień temu ława przysięgłych sądu federalnego na Manhattanie uznała Menendeza za winnego wszystkich 16 stawianych mu zarzutów, w tym łapówkarstwa, wymuszenia, utrudniania śledztwa i niezarejestrowanego działania jako agent obcego państwa. Najcięższe zarzuty są obarczone karą do 20 lat więzienia, lecz o wymiarze kary zdecyduje sędzia podczas późniejszej rozprawy.
Jak dowodziła podczas dwumiesięcznego procesu prokuratura, Menendez "obiecał i podjął serię działań na rzecz Egiptu, w tym na rzecz przedstawicieli egipskiego wojska i służb wywiadowczych" i przekazywał im wrażliwe informacje, zaś jego żona Nadine Arslanian Menendez wraz z jej znajomym amerykańsko-egipskim biznesmenem Waelem Haną "przekazywali mu prośby i rozkazy od egipskich oficjeli".
Polityk i jego żona przyjęli łapówki o wartości setek tysięcy dolarów, w tym w postaci m.in. gotówki, sztabek złota i Mercedesa C300. W zamian m.in. Menendez doprowadził do zniesienia embarga na sprzedaż broni Egiptowi i lobbował na rzecz odblokowania pomocy wojskowej dla tego kraju o wartości 300 mln dolarów. Hana i jeden z egipskich generałów mieli nazywać Menendeza "naszym człowiekiem", zaś żona senatora deklarowała w SMS-ie do wojskowego, że zrobi wszystko, czegokolwiek by potrzebował.
Wyrok w praktyce kończy trwającą od niemal 50 lat karierę polityczną senatora, który był jedną z bardziej wpływowych osób w Partii Demokratycznej.
Menendez jest drugim politykiem obecnego Kongresu, któremu postawiono podobne zarzuty. W maju kongresmen Demokratów Henry Cuellar został oskarżony o przyjmowanie łapówek, pranie brudnych pieniędzy i nielegalną działalność na rzecz władz Azerbejdżanu. Jego proces zacznie się dopiero w marcu przyszłego roku. Mimo zarzutów polityk nie zrezygnował z ponownego startu w wyborach i ma szansę na reelekcję w listopadzie. (PAP)