Orlen, ani prezes Orlenu w żadnym wypadku nie zajmował się nielegalnymi imigrantami. To konsorcjum realizujące Olefiny III ponosi odpowiedzialność za wszystkich zatrudnionych pracowników; to prezes Hyundaia powinien stanąć przed komisją - mówił b. prezes Orlenu Daniel Obajtek przed komisją śledczą.
We wtorek sejmowa komisja śledcza ds. tzw. afery wizowej przez ok. 3 godz. przesłuchiwała b. prezesa Orlenu w wątku dotyczącym inwestycji spółki - Olefiny III i zatrudnionych przy jej realizacji pracowników z zagranicy. Było to czwarta próba przesłuchania tego świadka, który wcześniej nie pojawiał się przed komisją. Nieobecność tłumaczył prowadzeniem kampanii wyborczej do PE lub niezawiadomieniem go w sposób skuteczny.
Podczas przesłuchania Obajtek wielokrotnie powtarzał, że to nie on powinien zeznawać przed komisją, ale prezes konsorcjum, które realizowało inwestycję - umowę na budowę w Płocku kompleksu Olefiny III koncern podpisał ze spółkami Hyundai Engineering z siedzibą w Seulu oraz z Tecnicas Reunidas z siedzibą w Madrycie w czerwcu 2021 r. Wtorkowe przesłuchanie pełne było zgryźliwości i słownych utarczek pomiędzy członkami komisji a świadkiem.
"To nie ja powinien siedzieć przed komisją. Z jednej prostej przyczyny, ponieważ Orlen, ani prezes Orlenu w żadnym wypadku nie zajmował się imigrantami nielegalnymi, a tak naprawdę takie inwestycje są wykonywane zgodnie ze standardami międzynarodowymi, że konsorcjum, które wygrywa ponosi odpowiedzialność za wszystkich zatrudnionych pracowników” – podkreślał świadek.
W ocenie Obajtka to prezes Hyundaia powinien stanąć przed komisją, a nie on. „Jeżeli komisja dochodzi wszelkich starań, to powinien pan przewodniczący, poprzedni przewodniczący generalnie do Seulu wysłać polską policję, by ściągnęła prezesa Hyundaia, czy też prezesa firmy hiszpańskiej” – powiedział Obajtek.
Mówił też, że inwestycja nadal jest realizowana, więc jeśli nadal są jakieś nieprawidłowości, to przed komisję powinien być wezwany obecny prezes spółki.
Świadek akcentował też, że nie można mylić nielegalnych imigrantów z pracownikami, którzy pracują. „To tak jakby Polakom powiedzieć, że jak pracują za granicą są nielegalnymi migrantami. To jest samo w sobie skandalem” – powiedział.
Szef komisji Marek Sowa (KO) spytał Obajtka czy wie, jak oceniania była współpraca przedstawicieli Orlenu, którzy pośredniczyli w załatwianiu wiz w Indiach. "Jeżeli ktoś wykonywał coś niezgodnie z prawem, to od tego jest polska prokuratura i prawo, by odpowiednio go ukarać. Ja takiej wiedzy nie mam, nie posiadam. Moim obowiązkiem było, żeby ta inwestycja była dokończona" - odpowiedział b. prezes Orlenu.
Wskazywał też, że w inwestycji tej uczestniczyło między 50 a 60 procent firm polskich i polskich podwykonawców.
Pytany, czy ówczesny zarząd Orlenu mógł wpływać w jakikolwiek sposób na to, kogo konsorcjum wykonawcze ściągało do pracy, odpowiedział: "Nie, w żadnym wypadku nie miał takiego wpływu, ponieważ przejąłby część odpowiedzialności, później mogłyby być z różnego tytułu roszczenia, nie robi się takich rzeczy. Bynajmniej ja nigdy nikogo nie wskazywałem w tym momencie do pracy".
Dodał, że zasady zatrudnienia pracowników ustala wykonawca. "Nikt z Orlenu nie sprawdzał imion, nazwisk ludzi, którzy wykonują (prace), od tego są inspekcje, które są w Polsce, nie może tego absolutnie robić Orlen. Orlen nie ma takiego prawa, by kogoś wylegitymować" - podkreślił świadek. Zapewniał też, że inwestycja była prowadzona wzorcowo.
Maciek Konieczny (Lewica) podkreślił, że relacje medialne i liczne świadectwa wskazywały, iż podwykonawcy Hyundaia zatrudniali ludzi na czarno, bądź na umowy cywilnoprawne i że pracownicy nie mieli płacone za nadgodziny. Dodał, że w ten sposób była to także nieuczciwa konkurencja wobec polskich pracowników.
Obajtek odparł, że rozmawiał na ten temat z prezes Hyundaia, gdyż odpowiadają oni za podwykonawców i że został zapewniany, iż prawo pracy jest szanowane.
Przemysław Witek (KO) pytał z kolei świadka, czy ktoś z Orlenu mógł „wykonać pewne ruchy” w kierunku MSZ, by ułatwić procedurę i zainicjować działania zmierzające do uproszczenia procedury wizowej.
„Jeśli nawet tak było, to pracownicy Orlenu chcieli dobrze. Uproszczenie procedur, czy też jakiekolwiek prośby z naszej strony do ministerstwa nie oznaczały, że ktoś ma łamać prawo w tym zakresie. To mogła być chęć dobrej woli generalnie, by byli pracownicy, którzy mogli kontynuować tę inwestycję. To ministerstwo ocenia jak uprościć, żeby standardy został zachowane” – zaznaczył. „Nie ma czegoś takiego: prosimy o trzy tysiące ludzi, zrezygnujcie z procedur” – dodał.
Obajtek zapewniał, że z ówczesnym szefem MSZ Zbigniewem Rauem nie rozmawiał o kwestii zatrudniania pracowników na Olefiny III, gdyż nie było to jego kompetencją.
Aleksandra Leo (Polska 2050) pytała świadka o kwestie miasteczka pracowników Olefiny III i warunków tam panujących. Obajtek zapewniał, że „tam nie był żaden obóz pracy”. „Byłem na tego typu inwestycjach i w kraju i za granicą, i wszędzie tak inwestycje wyglądają” – mówił Obajtek. Zaznaczył też, że Inspekcja Pracy i wszelkie inspekcje miały wstęp na tereny firmy i do Orlenu.
„Miasteczko, które powstało było zgodnie ze standardami. Do mnie nie spłynęły żadne dokumenty, żadnych inspekcji państwowych, które by podważały tak naprawdę standardy tego” - zapewniał były szef Orlenu.
Podczas zadawania pytań przez posłankę Polski 2050 doszło do utarczki słownej ze świadkiem. Leo zarzucała świadkowi, że „chojraczy sobie na mediach społecznościowych, błaznuje sobie tutaj na komisji”. „Może pan dowolnie sobie szczerzyć te swoje słynne sztuczne zęby” – kontynuowała Leo. „A pani swój botoks”- ripostował Obajtek. „Nie, nie, to pan ma botoks za publiczne pieniądze” – odpowiedziała Leo.
„Ja na pana miejscu przeklinałabym dzień, w którym pan opuścił Pcim” – dodała posłanka. „Pani obraża miejscowości, a nie wiem skąd pani wyszła” – odpowiedział Obajtek.
Sytuacje próbował uspokajać przewodniczący komisji wskazując, że świadek nie odpowiada lub uchyla się od jakiejkolwiek odpowiedzi.
Obajtek odpowiadając na kolejne pytania przyznał, iż spodziewał się zobaczyć na komisji dokumenty, a tymczasem - jak mówił - komisja opiera się na doniesieniach medialnych. "Tak naprawdę, jest to nic innego, jak hucpa polityczna" - ocenił świadek.
Komisja śledcza ds. afery wizowej bada nadużycia, zaniedbania i zaniechania w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce w okresie od 12 listopada 2019 r. do 20 listopada 2023 r. (PAP)