Po porażce z Anglią na inaugurację Serbowie zaczęli ofensywnie, bo tylko wygrana ze Słowenią była satysfakcjonująca w walce o awans do fazy pucharowej. W wyjściowym składzie znalazł się doświadczony Dusan Tadic, który dobrymi podaniami miał obsługiwać napastników Dusana Vlahovica i Aleksandara Mitrovica. Szansę od pierwszej minuty dostał też były zawodnik Lechii Gdańsk i Legii Warszawa Filip Mladenovic.
Słoweńcy, którzy mieli w dorobku jeden punkt po remisie z Danią, w początkowych minutach grali bardziej zachowawczo, ale to oni pierwsi groźnie zaatakowali - w siódmej minucie strzał Jana Mlakara nogami na rzut rożny wybił Predrag Rajkovic.
Piłkarze trenera Dragana Stojkovica odpowiedzieli w 27. minucie, ale uderzenie "szczupakiem" Vlahovica było za słabe na takiego specjalistę w swoim fachu, jak Jan Oblak. Z kolei cztery minuty później zakotłowało się przed słoweńską bramką po rzucie rożnym Tadica, ale skończyło się na strachu, bo piłka wyleciała poza boisko.
W 38. minucie po składnej akcji Timi Elsnik trafił w słupek sersskiej bramki, po czym piłka znalazła się pod nogami Benjamina Sesko, ale wschodząca gwiazda słoweńskiego futbolu spudłowała mimo dogodnej sytuacji.
Początek drugiej połowy należał do Serbów. Najpierw Aleksandar Mitrovic przegrał pojedynek sam na sam z Oblakiem, a po chwili Jaka Bijol interweniował na tyle niefortunnie, że cały stadion, z nim na czele, czekał tylko, czy piłka wpadnie do bramki, czy jednak minie słupek. Fortuna sprzyjała tym razem defensorowi włoskiemu Udinese.
Słoweńcy odgryźli się groźnym uderzeniem Seski, z którym jednak poradził sobie Rajkovic. W 69. minucie serbski bramkarz nie miał już jednak nic do powiedzenia - po świetnej kontrze i idealnym dograniu Mlakara zamykający akcję prawy obrońca Zan Karnicnik z bliska kopnął do siatki.
Rywale szybko byli blisko wyrównania, ale Oblaka po sytuacyjnym strzale Mitrovica wyręczyła poprzeczka.
W końcówce gra się wyrównała. Zespół trenera Matjaza Keka kontrolował sytuację, a po Serbach nie widać było, że walczą jak o życie, bo porażka prawdopodobnie do minimum ograniczyłaby ich szanse na awans do 1/8 finału. Groźnie pod słoweńską bramką zrobiło się w zasadzie tylko po strzale z dystansu rezerwowego Veljko Birmancevica.
Tak było do ostatniej doliczonej przez sędziego minuty, a w zasadzie już upływie tego czasu. Wtedy, w ostatniej akcji meczu, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Luka Jovic strzałem głową doprowadził do wyrównania. Sędzia skonsultował z asystentami VAR, czy nie doszło do złamania przepisów i gry już nie wznowił.
Po meczu powiedzieli:
Matjaz Kek (trener reprezentacji Słowenii): "Pokazaliśmy, że zasługujemy na to, żeby być w tych mistrzostwach. Piłka nożna może być okrutna, ale jestem pewien, że ten zespół się za to zrehabilituje. Wiedzieliśmy, że Serbowie są silni ze stałych fragmentów. Być może o stracie gola przesądził chwilowy spadek koncentracji, ale i tak jestem dumny ze swoich piłkarzy, bo pokazali wielkie serce. Przed nami ostatni mecz fazy grupowej, skupiamy się na Anglii. To oczywisty faworyt, ale w meczach z nami byli nimi też Duńczycy i Serbowie".
Dragan Stojkovic (trener reprezentacji Serbii): "Do samego końca się nie poddawaliśmy i wierzyliśmy w siebie. Stworzyliśmy mnóstwo okazji, ale po prostu nie potrafiliśmy zdobyć bramki przez więcej niż 90 minut. Ale nie zatrzymaliśmy się, nie zaakceptowaliśmy, że przegramy ze Słowenią, i w końcu przyniosło to efekt. Ten remis jest bardzo ważny. Już nasz skład wyjściowy pokazywał, że zależy nam na atrakcyjnym, ofensywnym futbolu".
(PAP)