Francja nie zachwyciła, ale pokonała Austrię 1:0 w meczu rywali Polski w grupie D. W niedzielę biało-czerwoni przegrali z Holandią 1:2.
Mecz zaczął się zgodnie z przewidywaniami, czyli od ataków "Trójkolorowych". Grę wicemistrzów świata głównie napędzały dynamiczne ataki po skrzydłach, ale indywidualne popisy nie przynosiły wymiernych efektów.
Z czasem coraz odważniej zaczęli grać Austriacy, którzy w 36. minucie byli blisko gola. Christoph Baumgartner zmarnował jednak sytuację sam na sam z francuskim bramkarzem, który odbił piłkę nogą.
Niewykorzystana okazja zemściła się już dwie minuty później. Tym razem ze skrzydła zaatakował Kylian Mbappe. Dośrodkował w pole karne, a piłkę do własnej bramki głową skierował Maximilian Woeber.
W drugiej połowie Austriacy dążyli do remisu, co narażało ich na kontry. W 55. minucie Mbappe miał przed sobą już tylko bramkarza Patricka Pentza, ale uderzył obok słupka.
W końcowych minutach najważniejszym wydarzeniem był uraz Mbappe. 25-latek po walce o górną piłkę uderzył twarzą w bark austriackiego obrońcy i z rozbitym nosem opuścił boisko.
W piątek Polska zagra w Berlinie z Austrią, a Francja z Holandią w Lipsku.
Po meczu powiedzieli:
Ralph Rangnick (trener reprezentacji Austrii): "Przegraliśmy mecz i uczciwie mówiąc Francja zasłużyła na wygraną, miała więcej okazji na gola. Nasz styl gry sprawdzał się jednak długimi fragmentami. Nikt z nas nie robi wyrzutów Maxowi Woeberowi za samobójczego gola i co najważniejsze on sam sobie również ich nie czyni. Teraz czeka nas decydujący mecz z Polską. Ktokolwiek wygra, prawdopodobnie przejdzie dalej. Już przed turniejem wiedzieliśmy, że drugi mecz będzie prawdopodobnie decydujący".
Didier Deschamps (trener reprezentacji Francji): "Na mistrzostwach wszystkie mecze są trudne. Zagraliśmy solidnie, choć mogliśmy być bardziej precyzyjni w ataku. Dobrze jest zacząć od zwycięstwa. To dobry zwyczaj, trzeba go podtrzymywać. Najwyraźniej z nosem Kyliana Mbappe nie jest najlepiej. Po zderzeniu z Austriakiem zakrwawiony on opuścić boisko. To dla nas kłopot, ale dopiero zobaczymy, na ile okaże się dolegliwy".
(PAP)