Anna Jarvis była kontrowersyjna, głośna i bardzo uparta. To ona wpadła na pomysł ustanowienia Dnia Matki i latami walczyła o uznanie go za oficjalne święto. Potem równie zaciekle domagała się, żeby zostało anulowane i usunięte z kalendarza. W końcu się go wyrzekła...
Podziw dla matki
Anna urodziła się 1 maja 1864 roku w Grafton w Zachodniej Wirginii. Dorastała w niesamowitej biedzie jako jedno z trzynaściorga dzieci nauczycielki szkółki niedzielnej Ann Reeves Jarvis oraz jej męża, Granville Jarvisa. W domu rodziny Jarvis brakowało prawie wszystkiego, od jedzenia przez ubrania po środki czystości. Był on jednak pełen miłości, dzięki poświęceniu matki. Od małego Anna była w nią wpatrzona. Podziwiała jej heroizm i siłę, kiedy stawała w obliczu śmierci kolejnych dzieci. Z rodzeństwa Anny przeżyła jedynie czwórka. Reszta zmarła przed osiągnięciem dojrzałości, z powodu złych warunków sanitarnych, niedoborów higienicznych i braku opieki medycznej.
Może przez te traumatyczne doświadczenia sama Anna nie miała nigdy dzieci. Całą swoją miłość przelała za to na matkę. To ona była jej nieustającą inspiracją. W 1876 roku po zajęciach w szkółce niedzielnej 12-letnia Anna podsłuchała, jak matka odmawia modlitwę. Zmęczona kobieta prosiła Boga o siłę i o spełnienie jednego życzenia. Chciała, by ktoś pewnego dnia docenił heroiczny wysiłek matek. Anna nigdy nie zapomniała tych słów. W 1905 roku powtórzyła je podczas nabożeństwa żałobnego nad trumną Ann Reeves. Ślubowała tam, że zrobi wszystko, by spełnić jej życzenie i ustanowić oficjalny Dzień Matki.
Niedoceniane opiekunki
Dwa lata później Anna rozpoczęła swoją kampanię. Wkrótce do biur polityków, gazet a także organizacji na szczeblu lokalnym, stanowym i krajowym trafiły jej listy z prośbą o wsparcie. Jarvis wysłała ich w sumie kilkadziesiąt. W każdym opisała szczegółowo swój pomysł – ustanowienie oficjalnego święta, które uhonoruje rolę opiekunek domowych. Kobiet, jak podkreślała, bezinteresownie oddanych swojej rodzinie, wykonujących jeden z najcięższych, a zarazem najmniej docenianych „zawodów”.
Oprócz pisania listów Jarvis wzięła się za organizowanie licznych wieców, na których pojawiało się coraz większe grono zwolenników jej pomysłu. Podczas jednego z nich wraz ze zgromadzonymi wybrała drugą niedzielę maja na oficjalną datę obchodów Dnia Matki. Nieprzypadkowo. Zbiegała się ona bowiem z czasem śmierci Ann Reeves.
W maju 1908 roku Anna zaczęła organizować swoje pierwsze imprezy z okazji Dnia Matki. Odbywały się w kościele w jej rodzinnym mieście, a także w domu towarowym Wanamakera w Filadelfii, gdzie wówczas mieszkała. Inicjatywa stawała się coraz bardziej popularna. W 1912 roku w drugi weekend maja nowe święto celebrowano już w kościołach większości stanów USA.
Jarvis dostała wiatru w żagle i założyła wkrótce Międzynarodowe Stowarzyszenie Dnia Matki. Wspierana przez rzesze zwolenników zaczęła naciskać na władze w Waszyngtonie, by ustanowiły Dzień Matki oficjalnym świętem w Stanach Zjednoczonych i wpisały jego datę do kalendarza.
Jej zacięta kampania odniosła sukces. W 1914 roku prezydent Woodrow Wilson podpisał ustawę uznającą drugą niedzielę maja jako oficjalny Dzień Matki. Spełniło się największe marzenie Anny. Wkrótce, o ironio, stało się ono jej największym przekleństwem.
Areszt za goździki
Jarvis pojmowała Dzień Matki jako ciche święto, niemal intymne spotkanie dwóch najbliższych sobie osób: dziecka i matki. Pełne zaufania, miłości i długich rozmów. Właśnie z tego powodu, jak zawsze podkreślała, wybrała liczbę pojedynczą w tytule. Dla Anny był to Dzień Matki, a nie – Dzień Matek.
Ku jej rozpaczy niemal natychmiast nowe święto zamieniło się w intratny biznes oparty na masowym drukowaniu kartek, sprzedawaniu kwiatów, cukierków i różnorodnych prezentów. Chcąc odzyskać kontrolę, Ann rozpoczęła bezlitosną kampanię przeciwko tym, którzy czerpali finansowe korzyści z obchodów nowego święta. Ostro i bez skrupułów atakowała cukierników, kwiaciarnie i innych sprzedawców, zarzucając im niszczenie jej idei. Nie skończyło się na słowach. Wkrótce zaczęła wytaczać liczne procesy sądowe grupom używającym nazwy Dzień Matki do propagowania swoich produktów. W krótkim czasie na opłacenie prawników oraz koszty procesów wydała znaczną część odziedziczonej w spadku fortuny.
Mimo szybkiego topnienia finansów nie poddawała się. Przeciwnie, jej frustracja rosła. W 1925 roku, gdy organizacja Amerykańskie Matki Wojny wykorzystała Dzień Matki jako okazję do zebrania funduszy i masową sprzedaż goździków, Jarvis wtargnęła na konwencję odbywającą się w Filadelfii i próbowała przerwać imprezę. Została wtedy pierwszy raz w życiu aresztowana. Za zakłócanie spokoju. Mimo to nadal pozostawała nieugięta. Wkrótce zaatakowała pierwszą damę Eleanor Roosevelt. Skrytykowała ją, gdy ta wykorzystała Dzień Matki jako okazję do zbiórki pieniędzy na cele charytatywne.
W końcu, w latach 40. po kolejnych skandalach, przegranych procesach i po uświadomieniu sobie niemożności zatrzymania rzekomej „profanacji święta” Jarvis całkowicie się go wyrzekła. Pod koniec życia energicznie, choć bez sukcesu, prowadziła kampanię na rzecz prawnego anulowania święta. Domagała się od rządzących polityków, by głosowali za usunięciem go z kalendarza. Nie miała jednak szans. Dzień Matki nie był już jej. Rozrósł się do monstrualnych rozmiarów i zamienił w komercyjną kopalnię złota. Zawiedziona i pozbawiona fortuny Jarvis zmarła w 1948 roku w Marshall Square w Filadelfii.
Smutna historia Anny Jarvis nie zatrzymała komercjalizacji Dnia Matki. Sprzedaż i zysk stał się nierozerwalną częścią corocznych celebracji. Krajowa Federacja Sprzedaży Detalicznej ocenia, że w tym roku na docenienie opiekunek domowego ogniska Amerykanie wydadzą w sumie 33,5 miliarda dolarów. Oprócz tradycyjnych kartek, kwiatów, słodyczy, ubrań i biżuterii wiele osób planuje kupić swojej mamie smartfon, tablet lub inny technologiczny gadżet. Czy poza wręczeniem wręczenia prezentu będzie to okazja do długich rozmów i pełne miłości spotkanie z najbliższą im osobą, tak jak marzyła Anna?
Joanna Tomaszewska