Genie dorastała przywiązana do toalety, Oxanę wychowywały dzikie psy, Sujit całe dzieciństwo spędził zamknięty w kurniku. I choć urodzili się na różnych kontynentach, w odmiennych kulturach, łączyło ich to samo makabryczne doświadczenie. Niewyobrażalnego cierpienia zadanego im przez własnych rodziców...
Podwójna ofiara
Genie urodziła się w 1957 roku w Los Angeles. Jej życie w Mieście Aniołów przypominało jednak piekło. Ojciec mechanik Clark Wiley, wychowywany w domach publicznych syn prostytutki, był domowym tyranem. Szczególnie nie lubił hałasu. Pierwszą córkę, gdy nie przestawała płakać, zamknął zimą w garażu. Niemowlę zamarzło. Potem urodzili się John i Genie. Clark pastwił się nad obojgiem, a szczególnie nad córką. Uznał, że jest upośledzona, więc bezużyteczna.
Kiedy miała półtora roku, przywiązał ją do nocnika dla niemowląt i zamknął w pokoju. Naga, skrępowana „uprzężą” siedziała tak całe dnie. Była w stanie poruszać jedynie dłońmi i stopami. Na noc, o ile o niej nie zapomniał, Clark wciskał ją w krępujący ruchy śpiwór i wkładał do łóżka z bocznymi ściankami z drucianej siatki.
W domu panowała totalna cisza. Nie było radia, telewizji, nikt nie miał prawa odzywać się do córki. Jedyny dźwięk, który słyszała, to warkot Clarka, który udawał dzikiego psa pod drzwiami jej więzienia. Każdy jęk Genie ojciec karał laniem drewnianą deską. Była więc cicho. Tylko wtedy dostawała trzy posiłki dziennie. Zwykle były to płatki śniadaniowe i okazjonalnie jajka.
Irene, niewidoma matka Genie, ze strachu przed mężem w ciszy tolerowała tortury córki. W końcu, po 13 latach makabry, uciekła z dziewczynką do swojej matki. W 1970 roku, szukając placówki dla niewidomych, Irene omyłkowo weszła z Genie do biura opieki społecznej. Pracownicy od razu zorientowali się, że dziewczynka była ofiarą brutalnej przemocy. Irenę zatrzymano, a Genie zabrano do szpitala w Los Angeles. Miała wtedy niemal czternaście lat a wyglądała na osiem. Nadal nosiła pieluchy, nie potrafiła mówić, znała zaledwie kilka słów.
W szpitalu dziewczynka stała się królikiem doświadczalnym zafascynowanych naukowców. Przez kolejne cztery lata przeprowadzili na niej szereg eksperymentów, nie zawsze etycznych. Potem trafiła do rodzin zastępczych, gdzie ponownie spotkała się agresją. Bita i wyzywana cofnęła się znów w rozwoju. W 2008 roku umieszczono ją w ośrodku stałej opieki w Los Angeles. Clark, któremu postawiono zarzut molestowania, tuż przed procesem popełnił samobójstwo. Zostawił tylko notatkę: „Świat nigdy nie zrozumie”.
Przygarnięta przez psy
Oxana Malaya urodziła się w 1983 roku we wsi Nowa Błagowiszczenka na Ukrainie. Była zdrowym noworodkiem. Kiedy miała zaledwie trzy lata, rodzice alkoholicy porzucił ją na farmie. Zziębniętą dziewczynkę przygarnęły tamtejsze psy. Ich buda stała się domem małej Oxany, a stado jej najbliższą rodziną. Zwierzęta traktowały ją jak swoje potomstwo, karmiły i chroniły.
Oxana miała siedem lat, gdy została odnaleziona. Znała tylko dwa słowa: „tak” i „nie”. Chodziła na czworakach, jadła i dbała o higienę identycznie jak psy. Po kąpieli, tak jak one, potrząsała głową uwalniając się od kropli wody. Wściekły warkot, jaki z siebie wydawała przy próbach kontaktu, brzmiał jak zwierzęcy wybuch agresji. Dziewczynkę umieszczono w placówce dla dzieci upośledzonych umysłowo w Barabolu. Tam latami, krok po kroku, uczono ją ludzkich odruchów.
Lekarze twierdzili, że jest mało prawdopodobne, by całkowicie odzyskała sprawność umysłową. Tymczasem pełnoletnia Oxana potrafiła już formułować inteligentne płynne wypowiedzi. Zamieszkała w państwowym domu zastępczym i zaczęła pracować na farmie. Poznała też chłopaka. Wystąpiła w talk-show w telewizji ukraińskiej, gdzie przyznała, że przydomek „psia dziewczynka” bardzo ją rani i oczekuje, by traktowano ją jak normalnego człowieka. Zdradziła też swoje największe marzenie: odnaleźć biologiczną matkę.
Przegapiona miłość
Sujit Kumar miał niespełna dwa lata, gdy rodzice zamknęli go w rodzinnym kurniku na ich wiejskiej posesji w Nausori na Fidżi. Tak postanowili pozbyć się „kłopotu”, jakim był dla nich niesforny maluch. Sujit siedział w klatce latami, odcięty od interakcji z ludźmi i skazany na samotność. Gdy jego ojca zamordowano, a matka chłopca popełniła samobójstwo, opiekę nad sześciolatkiem przejął dziadek. Ten dalej trzymał dziecko w kurniku.
W 1978 roku Sujit uciekł. Znaleziono go w nocy na środku drogi. Był przestraszony, machał rękami i gdakał jak kura. W czasie karmienia dziobał jedzenie, kucając na krześle niczym na grzędzie. Nie potrafił mówić, komunikował się jedynie poprzez klikanie językiem. Uznano, że jest chory umysłowo i umieszczono go w domu starców. Był agresywny, więc personel przywiązał go do łóżka sznurami. Miał wtedy osiem lat. Kolejne 22 lata spędził uwiązany do tego samego łóżka. Na nim jadł i załatwiał potrzeby fizjologiczne. Czasem personel „mył” go, polewając strumieniem zimnej wodą z węża.
W 2002 roku na Sujita natknęła się Elizabeth Clayton, badaczka z Nowej Zelandii, która odwiedzała dom starców. Był w strasznym stanie, poraniony, z palcami rąk zakrzywionymi do wewnątrz od ciągłego drapania w ziemi. Nie potrafił wstać ani chodzić. Oderwany od rzeczywistości, reagował jak dzikie zwierzę. Próbował ugryźć Clayton, gdy chciała go dotknąć. Pamiętała, że gdy podano mu tacę z papkowatą potrawą, przewrócił ją, a potem przykucnął i dziobał jedzenie niczym kura. Miał 31 lat.
Clayton zabrała Sujita do Nowej Zelandii, gdzie zamieszkał w prywatnym sierocińcu w Auckland. Tam zespół terapeutów nauczył go chodzić, jeść i spać jak człowiek. Z czasem Sujit zaczął rozumieć słowa, ale nigdy nie nauczył się mówić. Zaakceptował za to dotyk ludzki i przytulanie. – Ten facet po prostu przegapił miłość – powiedziała kiedyś Clayton.
Joanna Tomaszewska