Po raz pierwszy w Polsce ukazują się “Skrytki” – jedna z najważniejszych książek Zofii Romanowiczowej. “To rozgrywająca się w pejzażach południowej Francji i zakamarkach Paryża porywająca opowieść o dramacie rodzicielstwa, utracie i wojnach religijnych” – mówi PAP prof. Anna Jamrozek-Sowa z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
“Skrytki” stanowią wyjątek w twórczości Zofii Romanowiczowej (1922-2010). Jest to bowiem jedyna książka, w której autorka nie podjęła tematu przeżyć obozowych; głównym tematem powieści jest cierpienie rodziców wywołane nagłym zachorowaniem jedynego dziecka i utratą kontaktu z nim. Narratorka poszukuje sensu traumatycznego wydarzenia, lokując dramat osobisty w kontekście opowieści mitycznych, traktatów filozoficznych i teologicznych.Dwuletnie zdrowe dziecko młodego małżeństwa – mieszkańców modnej paryskiej dzielnicy Le Marais – obiekt dumy i adoracji, niespodziewanie zapada na tajemniczą chorobę, która wyklucza go z “normalnego” funkcjonowania. Starania rodziców i lekarzy nie przynoszą żadnego efektu – dziecko kolejno traci posiadane umiejętności, a rodzice w nowych warunkach nie potrafią nawiązać z nim relacji. W świecie, w którym dotychczas funkcjonowali, ich syn staje się nagle anomalią. W tej sytuacji decydują się na oddanie dziecka pod opiekę niańce mieszkającej na pikardyjskiej wsi, z dala od ciekawskich oczu.Relacje z chorym dzieckiem po oddaniu go pod opiekę madame Konik nie są jednak dla rodziców łatwe. “Nie mogli, nie śmieli okazywać, że w tym traktowaniu go jak niemowlaka – a to już przecież duży chłopiec – było coś, co ich do reszty pognębiało, nawet obrażało i do czego nigdy nie mogli się przyzwyczaić. Nigdy też nie prosili, by ich z nim zostawiła. Jej wulgarna, zawodowa macierzyńskość była im konieczna, jej pomiędzy nimi obecność była zabezpieczeniem. Nie mieli odwagi zostać z synem sam na sam. Madame Konik w jeszcze większym stopniu niż oni nie miała prawa przeżyć małego. Ją akceptował. Cukierka zjadał dopiero, gdy ona wsuwała mu go do ust, obranego z papierka. Jej pozwalał się dotykać. Przywykł do niej. Comiesięczne wizyty rodzicielskie robiły się z biegiem lat coraz krótsze. Konikowa reżyserowała je zresztą i reglamentowała według swego uważania, z autorytetem” – czytamy w książce.Książka po raz pierwszy ukazała się w 1980 r. nakładem paryskiego Instytutu Literackiego, została bardzo dobrze przyjęta przez ówczesną, emigracyjną i krajową, krytykę literacką. “Gdy Romanowiczowa publikowała swoją dziewiątą książkę prozatorską, była już dojrzałą kobietą oraz pisarką uznaną i nagradzaną, postacią znaczącą w środowisku paryskim, wśród polskiej emigracji rozrzuconej po świecie oraz w odgrodzonej jeszcze żelazną kurtyną Polsce” – powiedziała PAP prof. Anna Jamrozek-Sowa z Uniwersytetu Rzeszowskiego.Doświadczenia życiowe Romanowiczowej w decydujący sposób wpłynęły na jej twórczość. W czasie okupacji niemieckiej w rodzinnym Radomiu była łączniczką Armii Krajowej. Po aresztowaniu przez gestapo w 1941 r., rocznym pobycie w więzieniach i okrutnym śledztwie, z zasądzonym wyrokiem śmierci, została przewieziona do obozu koncentracyjnego Ravensbrück, rok później do Neu-Rohlau. “10 kwietnia Zofia Górska jako osoba płci żeńskiej o numerze 10218, rozpoczęła kolejny etap życia, trwający ponad 1100 dni. Przetrwała piekło dzięki własnej dzielności i nieodzownej pomocy innych więźniarek. Układała tam wiersze recytowane później potajemnie przez inne więźniarki. Żyjąc w piekle, poznała, czym jest przyjaźń i ludzka dobroć. Poznała wartość życia. Przebywała tam też w otoczeniu kobiet wielu narodowości” – powiedziała prof. Jamrozek-Sowa.Po wojnie zdołała przedostać się do Włoch, gdzie otoczył ją opieką Melchior Wańkowicz, w ramach psychicznej rekonwalescencji przygotowywała indeks do jego “Bitwy pod Monte Cassino”. Debiutowała w prasie emigracyjnej, uczyła się i zdała maturę w liceum 2. Korpusu dla kobiet w Porto San Giorgio koło Ancony. Nielegalnie przekroczyła granicę włosko-francuską i dotarła do Paryża. Jak zaznaczyła badaczka, “tam, wykazując się po raz kolejny nadzwyczajną odwagą, wytrwałością i pracowitością studiowała romanistykę i prowansalistykę na Sorbonie”.Osiadła w Paryżu. W 1948 r. poślubiła bohatera spod Monte Cassino, księgarza i wydawcę – Kazimierza Romanowicza, założyciela księgarni polskiej i wydawnictwa Libella. Wraz z nim pracowała w wydawnictwie i księgarni oraz galerii sztuki mieszczących się na paryskiej Wyspie św. Ludwika.Prof. Anna Jamrozek-Sowa zauważyła, że chociaż Romanowiczowa swoje książki pisała zwykle szybko, to “Skrytki” powstawały aż przez trzy lata. “Pisarka tłumaczyła to tym, że kolejni bohaterowie – templariusze, albigensi, hugenoci, kamizardzi, Ludwik Pasteur zwalczający chorobę jedwabników – jakby bez jej woli, sami +wciskali+ się w strukturę opowieści. Ponieważ zawsze sumiennie przygotowywała się do pisania książek, skrupulatnie zbierała informacje, znacznie wydłużyło to pracę nad teksem, wzbogacając go zarazem o liczne konteksty. To także dzięki nim +Skrytki+ są tak atrakcyjną lekturą. Ciekawym jest, że Romanowiczowa była zapaloną czytelniczką prasy codziennej, z której niejednokrotnie czerpała pomysły fabularne do kolejnych książek” – podkreśliła.Badaczka przyznała, że “nasycenie tekstu odniesieniami do dramatów rozgrywających się we Francji na przestrzeni kilku ostatnich stuleci jest niewątpliwie pokłosiem studiów prowansalistycznych”.Jamrozek-Sowa zaznaczyła, że Romanowiczowa jest wybitną pisarką, uniwersalną. “Jej życie potoczyło się tak, że pomimo dramatycznych doświadczeń: tortur w więzieniach nazistowskich, horroru obozu koncentracyjnego, we Francji żyła pełnią życia – była jednocześnie Polką i Francuską. Była niezwykle aktywna, obce jej było poczucie niższości” – powiedziała. Książka “Skrytki” Zofii Romanowiczowej ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego.(PAP)