Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 18:55
Reklama KD Market

Klasa wyższa i ta niższa

Klasa wyższa i ta niższa
fot. 123RF

Skoro ostatnio przyznałam, że moje młodsze dziecko nie należy do najporządniejszych pod względem utrzymywania czystości przestrzeni wokół siebie, to wypadałoby rozwinąć temat. Myślę sobie bowiem, że niejeden rodzic zmaga się z tematem porządków, do których nie garną się nasze pociechy.

Jest to niezwykle ciekawy temat, szczególnie kiedy dostrzeżemy, że sytuacja zmienia się diametralnie w określonych okolicznościach, albo też w czasie,  kiedy przypominamy sobie, że kiedyś chyba było nieco inaczej? Jeżeli zatem Drogi Rodzicu przechodzi Ci czasem przez myśl, że w Twojej rodzinie zaczyna pojawiać się podział na „klasę niższą i wyższą”, który wcale nie jest zależny od wzrostu…, to zachęcam do dalszego czytania.

Małe dzieci dorastają

Wiele małych dzieci angażuje się do pomocy w domu. Jeżeli to stwierdzenie wydaje Ci się kuriozalne, a przynajmniej dosyć dalekie od prawdy, to spieszę z wyjaśnieniem, że na początku dzieje się to całkowicie nieświadomie. Przypomnij sobie jak niemowlaki czyszczą domowe podłogi zanim jeszcze zaczną chodzić, a pełzają na brzuchach, czy kolanach. 

Nieco starsze dzieci już bardziej świadomie, same chętnie angażują się w czynności, które mogą wykonywać wspólnie z rodzicami. Nasze przedszkolaki poszukują ciekawych wyzwań, za których realizację zostaną docenione. Dla dorosłych, aktywności związane ze sprzątaniem, zupełnie nie kojarzą się ani z czymś interesującym, ani też z docenieniem, ale z dziećmi jest zupełnie inaczej. To bowiem od nas, rodziców zależy w dużej mierze, czy dzieci nauczą się sprzątać po skończonej zabawie, czy też nie będą tym zupełnie zainteresowane. To właśnie my możemy zbudować całą historię wokół zbierania zabawek i wspólnie z maluchem ogarnąć wszystko w mig. Na tym etapie, pamiętamy również o pozytywnym wzmocnieniu, czyli pochwale, przybitej piątce, czy też innym drobnym rytuale, który da sygnał naszemu dziecku, że wykonało „dobrą robotę”. 

Wspólna praca, zabawa, a na końcu docenienie sprawiają, że maluchom chce się angażować i „tworzyć” wspólnotę ze swoimi opiekunami. Co zatem później się zmienia, że na dzieci szkolne, zachęty zabawowe pomału przestają działać i niejednokrotnie ciężko jest rodzicom, zmobilizować pociechę do pomocy w domu?

Najważniejsze obowiązki…

Wychowując dziecko, staramy się wyposażyć je w jak największą ilość umiejętności, które mogą mu się przydać w życiu. Najczęściej jednak są to umiejętności zupełnie nie związane z życiem codziennym. Starsze dzieci zatem, z obowiązków mają przede wszystkim te szkolne i oczywiście wszystkie dodatkowe, na które posyłamy nasze pociechy, aby uczyły się gry na instrumentach, języków, rozwijały się sportowo i jeszcze bardziej intelektualnie.

Wszelkie aktywności domowe schodzą tym samym na drugi plan, bo przecież nie są tak ważne, nasze dziecko nie będzie na nich zarabiało w przyszłości, a poza tym, najlepiej żeby skupiło się na priorytetach, a takie drobnostki, możemy ogarnąć my… Zapominamy przy tym, że dorosłość wymaga również: samodzielności, odpowiedzialności, współpracy, czy pomysłowości, a tego właśnie dzieci mogą nauczyć się wykonując domowe obowiązki.

To niestety od nas, dorosłych zaczyna się postrzeganie aktywności domowych jako obowiązków dla dorosłych i wyłącznie pomocy ze strony dzieci. Obowiązki dziecięce są poza domem, a tutaj mogą się zaangażować, ale powinny przede wszystkim skupić się na nauce. 

Pamiętajmy, że każda pomoc jest dobrowolna. Ta, nierzadko wymuszona szantażem, czy pretensjami, nie sprzyja bliskości i budowaniu rodzinnej wspólnoty, a przecież właśnie o to chodzi w dzieleniu wspólnych czterech ścian, obowiązków i byciu częścią rodziny.

Kwestia przyzwyczajenia

Można powiedzieć, że pomimo naszych żali, bo „nikt nam nie pomaga”, bo „cały dom na naszej głowie”, wyręczanie dzieci mamy niejako we krwi. Jest to stereotyp utarty przez pokolenia tak w naszych rodzinach, jak i w kulturze, sztuce… Bardzo ciężko jest zacząć wprowadzać zmiany w czymś, co narosło przez pokolenia. Trwamy zatem w takim schemacie, obserwowanym wcześniej w naszych rodzinnych domach. W tym wszystkim, może nam umknąć, że nasze dziecko już nie jest maluchem, któremu potrzebujemy przygotować jedzenie, ubranie, zaspokoić podstawowe potrzeby, ale stało się nastolatkiem, który najczęściej ma zdrowe i silne ręce i nogi, a jedynie pozwala nam realizować się w naszym przyzwyczajeniu.

To przyzwyczajenie, niekiedy ma również imię: „Ja to zrobię szybciej/lepiej…”. Oczywiście, że tak i jeżeli nie pozwolimy mu działać we własnym tempie i na własnych zasadach, nigdy nie będzie miało szansy, osiągnąć naszej szybkości i precyzji.

Jeżeli zatem chcemy przestać pełnić rolę klasy niższej w naszym domu, najlepiej zacząć jak najszybciej i od siebie. Niekiedy wystarczy zwyczajnie pozwolić i przestać się mądrzyć. Tak tylko przypominam, bo wiem po sobie, że zdarza nam się zapominać.

Iwona Kozłowska

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama