W piątek rozpocznie się w Indianapolis Weekend Gwiazd ligi NBA. Tak jak rok temu w Meczu Wschodzących Gwiazd wystąpi polski koszykarz Jeremy Sochan. Natomiast niedzielny Mecz Gwiazd po siedmiu latach wróci do formatu Wschód kontra Zachód.
Historia gwiazdorskiej rywalizacji zawodników najmłodszych stażem w NBA sięga 1994 roku, kiedy rozegrano Rookie Challenge. W meczu wystąpili pierwszoroczniacy z obu konferencji, którzy losowo utworzyli dwie drużyny.
Znacząca zmiana formatu nastąpiła od 1999 roku. Wówczas po raz pierwszy rywalizowali debiutanci z drugoroczniakami. Od 2012 roku wymieszano przedstawicieli obu roczników, a składy tworzyły legendy NBA. Zaczęło się od rywalizacji Drużyny Shaquilla O'Neala z Drużyną Charlesa Barkleya.
Kolejna zmiana nastąpiła w 2015 roku. Od tej edycji debiutanci i drugoroczniacy byli dzieleni zgodzie z przynależnością geograficzną i kibice oglądali mecz USA - Reszta Świata.
Edycja z 2022 roku przyniosła rewolucję. 28 debiutantów, drugoroczniaków i zawodników z niższej G League zostało podzielonych na cztery zespoły, które walczyły w mini turnieju. Każda z ekip ma swojego honorowego trenera, którym jest były zawodnik NBA. Sochan trafił do drużyny Jalena Rose'a, zastępując kontuzjowanego Shaedona Sharpe'a.
W swoim drugim sezonie w NBA Sochan średnio notuje 11,4 punktu, 6 zbiórek oraz 3,5 asysty w meczu i spędza na parkiecie po 29,4 minuty.
Turniej składa się z dwóch półfinałów i finału. W półfinale zwycięży zespół, który pierwszy zdobędzie 40 punktów. Finał natomiast rozgrywany jest do 25 punktów.
Przed rokiem, mając 19 lat, Sochan uczestniczył w tym wydarzeniu jako pierwszy Polak w historii, wybrany przez asystentów głównych szkoleniowców. Jego zespół, prowadzony przez Francuza Joakima Noaha, dotarł do finału, ale uległ w nim ekipie Hiszpana Pau'a Gasola.
Tym razem w zespole Gasola będzie kolega Sochana z San Antonio Spurs - Francuz Victor Wembanyama oraz debiutant Brandin Podziemski (Golden State Warriors), który ma polskie korzenie, a PZKosz. stara się wraz z zawodnikiem o to, by otrzymał polski paszport i mógł zagrać w reprezentacji.
Podczas Weekendu Gwiazd sobota zarezerwowana jest na tradycyjne konkursy: wsadów, rzutów za trzy punkty i zręcznościowy. W niedzielę natomiast na parkiecie rywalizować będą najlepsi w 73. Meczu Gwiazd.
Od dłuższego czasu Mecz Gwiazd sprawia wrażenie wydarzenia, którego nikt nie chce. Zawodni grają praktycznie bez zaangażowania w obronie i spotkania kończą się absurdalnie wysokimi wynikami. W 2017 roku Zachód pokonał Wschód 192:182.
Po tym spotkaniu władze NBA zaczęły eksperymentować z formatem. W kolejnych sześciu latach rywalizowały drużyny stworzone przez zawodników, którzy otrzymali najwięcej głosów kibiców. Później zmieniono nawet zasady liczenia punktów, ale na niewiele się to zdało.
"To zaszczyt być tutaj, to zaszczyt być częścią wydarzenia z wielkimi zawodnikami, ale nie będę kłamał. To był najgorszy mecz kiedykolwiek rozegrany" - przyznał rok temu trener Mike Malone, który prowadził drużynę LeBrona Jamesa.
Teraz znów zawodnicy z Konferencji Wschodniej zmierza się z tymi z Konferencji Zachodniej. James został pierwszym koszykarzem w historii NBA wybranym po raz 20. do składu Meczu Gwiazd.
Oprócz niego w pierwszej piątce Zachodu znaleźli się: Serb Nikola Jokic (Denver Nuggets), Kevin Durant (Phoenix Suns), Słoweniec Luka Doncic (Dallas Mavericks) i Kanadyjczyk Shai Gilgeous-Alexander (Oklahoma City Thunder).
Do drużyny Wschodu wybrani natomiast zostali: Grek Giannis Antetokounmpo, Damian Lillard (obaj Milwaukee Bucks), Jayson Tatum (Boston Celtics), Tyrese Haliburton (Indiana Pacers) oraz Joel Embiid (Philadelphia 76ers), którego ostatecznie z rywalizacji wykluczyła kontuzja.
Na wybór do pierwszej piątki składały się głosy kibiców (50 procent), a także samych zawodników oraz dziennikarzy zajmujących się NBA (po 25 procent).
(PAP)