Broniący trofeum Manchester City pokonał na wyjeździe FC Kopenhaga 3:1 w pierwszym meczu 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. Bramkarzem gospodarzy był Kamil Grabara. Z kolei Real Madryt wygrał na stadionie rywala z RB Lipsk 1:0. Rewanże zaplanowano na 6 marca.
Jesienią FC Kopenhaga awansowała z grupy A kosztem Galatasaray Stambuł oraz Manchesteru United, ale z lokalnym rywalem "Czerwonych Diabłów" znów sobie nie poradziła. Oba zespoły rywalizowały także w poprzednim sezonie, w fazie grupowej, i wówczas mistrzowie Anglii wygrali 5:0 u siebie, a w stolicy Danii padł bezbramkowy remis.
We wtorek Grabara, który brał udział także w tamtych meczach, w szóstej minucie zdołał jeszcze efektowną paradą obronić uderzenie głową Portugalczyka Rubena Diasa, ale już w 11. przy precyzyjnym uderzeniu Kevina De Bruyne nie miał większych szans i goście objęli prowadzenie. Belg, który przez wiele miesięcy leczył kontuzję, rozgrywał tego dnia swoje pierwsze spotkanie w Lidze Mistrzów w tym sezonie.
Kolejne minuty do całkowita dominacja obrońców trofeum. "The Citizens" nie ustawali w atakach mimo kontuzji Jacka Grealisha, który musiał opuścić boisko. Jednak w 34. minucie błąd przy wybiciu piłki popełnił brazylijski bramkarz Ederson, przejęli ją rywale, a po chwili akcję wykończył debiutant Magnus Mattsson, niespodziewanie doprowadzając do wyrównania.
Na przerwę w lepszych nastrojach schodzili jednak obrońcy trofeum. W doliczonym czasie nieco przypadkową asystę miał De Bruyne, a Portugalczyk Bernardo Silva pokonał Grabarę sprytnym strzałem zewnętrzną częścią stopy.
Wynik ustalił w trzeciej doliczonej minucie drugiej połowy Phil Foden. Polski bramkarz znów nie miał szans, ale wcześniej kilka razy uratował swój zespół przed stratą bramki, m.in. broniąc dwa uderzenia Norwega Erlinga Haalanda w ciągu kilku sekund. Manchester City odniósł 11. zwycięstwo z rzędu, licząc wszystkie rozgrywki.
"Było ciężko. Graliśmy już tutaj, atmosfera jest niesamowita. Rywale mieli bardzo udaną fazę grupową i musimy ich szanować" - skomentował De Bruyne na antenie TNT Sports.
O ile przewaga Manchesteru City w Kopenhadze nie podlegała dyskusji, to RB Lipsk rywalizował z Realem jak równy z równym. Gospodarze mieli m.in. dziewięć celnych strzałów, ale z każdym poradził sobie ukraiński bramkarz Andrij Łunin. Ponadto w trzeciej minucie do siatki "Królewskich" trafił Słoweniec Benjamin Sesko, ale gol nie został uznany ze względu na pozycję spaloną. Sytuacja była jednak kontrowersyjna, a VAR nie skorygował - jak się wydawało - błędnej decyzji Bośniaka Irfana Peljto.
Zwycięskiego gola zdobył w 48. minucie po efektownej, indywidualnej akcji Brahim Diaz. Hiszpan znalazł się w wyjściowym składzie zamiast Anglika Jude'a Bellinghama, który doznał urazu w sobotnim meczu ligowym z Gironą. W końcówce także Diaz doznał urazu mięśnia i opuścił przedwcześnie boisko.
Na środę zaplanowano pojedynki Lazio Rzym z Bayernem Monachium oraz Paris Saint-Germain z Realem Sociedad.
W przyszłym tygodniu rozpoczną się zmagania w czterech pozostałych parach 1/8 finału. Polscy kibice ostrzyli sobie apetyty na rywalizację Piotra Zielińskiego z Napoli z Lewandowskim i jego Barceloną, ale pomocnik z powodu nieprzedłużenia umowy z mistrzem Włoch Zieliński nie został zgłoszony do wiosennych rozgrywek LM.
Z kolei inny zespół mający Polaka w kadrze - Arsenal Londyn Jakuba Kiwiora - zmierzy się z FC Porto. Poza tym dominujący w holenderskiej ekstraklasie PSV Eindhoven podejmie Borussię Dortmund, której rezerwowym bramkarzem jest Marcel Lotka, a Inter Mediolan, do którego latem ma trafić Zieliński, zmierzy się z Atletico Madryt.
Finał tej edycji Champions League - ostatniej w obecnym formacie - zaplanowany jest na 1 czerwca na londyńskim Wembley.
(PAP)