Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 22:42
Reklama KD Market

Australian Open - Hurkacz odpadł po pięciosetowej batalii z Miedwiediewem

Australian Open - Hurkacz odpadł po pięciosetowej batalii z Miedwiediewem
Hubert Hurkacz pożegnał się z Australian Open fot. Mast Irham/EPA-EFE/Shutterstock

Hubert Hurkacz przegrał z rosyjskim tenisistą Daniiłem Miedwiediewem 6:7 (4-7), 6:2, 3:6, 7:5, 4:6 w ćwierćfinale wielkoszlemowego Australian Open. Mecz trwał cztery godziny bez minuty.

Pierwszy w karierze ćwierćfinał 26-letniego wrocławianina na kortach Melbourne Park pełen był emocji i zwrotów akcji. Rozstawiony z numerem dziewiątym Polak może się czuć zawiedziony, bo długimi fragmentami to on był stroną dominującą, gra toczyła się na jego warunkach, a w całym spotkaniu zdobył osiem punktów więcej niż trzeci na świecie, dokładnie rok starszy od niego rywal.

Jednak to większe doświadczenie, tenisowy zmysł brały górę w decydujących momentach i przesądziły o ósmym w karierze awansie Miedwiediewa do wielkoszlemowego półfinału.

Obaj tenisiści, być może ze względu na 30-stopniowy upał i dużą wilgotność, nie zaczęli spotkania na Rod Laver Arena - centralnym obiekcie kompleksu - z najwyższego pułapu. Mnożyły się błędy, piłka często lądowała na aucie, mało było finezyjnych akcji.

Już pierwszy gem przyniósł przełamanie na korzyść Rosjanina, ale Polak odrobił straty w szóstym i o losie pierwszej partii musiał zdecydować tie-break. W meczach wrocławianina to częsty przypadek, ale tym razem nie zaprezentował się najlepiej w tej rozgrywce, kilka razy się pomylił, a po autowym bekhendzie na 4-7 to rywal cieszył z wygrania seta.

W tej części spotkania zawodnicy "na spółkę" popełnili 27 niewymuszonych błędów.

Przegrany set nie podłamał Hurkacza, który podkręcił tempo, zaczął grać agresywniej i już gem otwarcia drugiej odsłony przyniósł przełamanie na jego korzyść. W drugim musiał bronić break pointa, ale rozstrzygnął go na swoją korzyść m.in. po jednej z najbardziej efektownych akcji meczu, gdy Miedwiediew bronił się rozpaczliwym lobem, po którym Polak popisał się zagraniem tyłem między nogami, a chwilę później zakończył akcję skutecznym wolejem przy siatce.

Wrocławianin coraz częściej pojawiał się w tej okolicy kortu, grał w bardziej urozmaicony sposób niż rywal, który sprawiał wrażenie coraz bardziej zmęczonego i choćby dlatego do maksimum wykorzystywał możliwe przerwy między serwisami. Hurkacz miał dwie okazje, by odskoczyć na 3:0, ale choć przegrał tego gema, to w tym fragmencie spotkania sprawiał lepsze wrażenie.

I niedługo to udowodnił. Szóstego gema - dzięki skutecznym serwisom - wygrał w 53 sekundy, chwilę później ponownie przełamał podanie przeciwnika i odskoczył na 5:2, a po kolejnych niespełna dwóch minutach gry przypieczętował zwycięstwo w drugim secie nad nieco bezradnym w ostatnich minutach Rosjaninem.

Ten przerwę wykorzystał m.in. na wizytę w toalecie, jakby chciał wybić Polaka z rytmu. Początek trzeciego seta wskazywał, że mu się to nie udało, ale chwila dekoncentracji w drugim gemie kosztowała Hurkacza stratę serwisu. W kolejnej rozgrywce prowadził już 40:0 i był blisko rewanżu, ale pochodzący z Moskwy przeciwnik utrzymał podanie.

Miedwiediew - choć bez fajerwerków - to grał regularnie, rozstrzygał na swoją korzyść dłuższe wymiany, wygrywał kluczowe akcje, w czym podopieczny amerykańskiego trenera Craiga Boyntona pomagał mu własnymi błędami. Polak w ósmym gemie, choć popełnił dwa podwójne błędy serwisowe, obronił trzy setbole, ale w następnym trzeci zawodnik listy światowej dopiął swego - ósmym asem zakończył seta 6:3 i objął prowadzenie w meczu 2:1.

Mało efektowny, nieco usypiający, ale precyzyjny i co najważniejsze do bólu skuteczny tenis Miedwiediewa przyniósł sukces już w pierwszym gemie czwartej partii, kiedy dzięki minięciu po prostej ruszającego do siatki Hurkacza zapisał na koncie kolejne przełamanie.

Polak, choć zaczął lepiej serwować (w trzeciej partii nie posłał ani jednego asa), w żaden sposób nie mógł dobrać się rywalowi do skóry i coraz częściej zwracał się w kierunku swojego boksu, szukając taktycznego wsparcia. Tymczasem dwukrotny finalista tego turnieju grał bardzo pewnie, zwłaszcza z głębi kortu, odczytywał pomysły Hurkacza i wykorzystywał każde niedociągnięcie w jego grze.

Przełamanie i jednocześnie kolejny zwrot w tym pojedynku miały miejsce w ósmym gemie, kiedy Miedwiediew, który zakochał się w tenisie w 2005 roku, oglądając triumf w Melbourne swojego rodaka Marata Safina, ugiął się przy skutecznych atakach Polaka. Ożywiła się biało-czerwona część publiczności, pojawiła się zaciśnięta pięść wrocławianina, który szybko poszedł za ciosem i głównie dzięki skutecznym serwisom za moment już prowadził 5:4.

Hurkacz wyraźnie przejął inicjatywę, grał szybciej, bardziej zdecydowanie i dzięki kolejnemu przełamaniu w 12. gemie wygrał tę odsłonę 7:5.

Obaj po raz drugi w tegorocznej edycji przystąpili do piątego seta. Polak sprawiał wrażenie świeższego, szybszego, ale męczący się przy zdobywaniu punktów były lider światowego rankingu dotrzymywał mu kroku dzięki większemu sprytowi i doświadczeniu.

Do stanu 3:3 walka toczyła się zgodnie z regułą własnego podania, ale w siódmym gemie Rosjanin wykorzystał dwa niewymuszone błędy Hurkacza i jego słabszy moment. Po chwili Polak mógł odrobić straty, jednak nie wykorzystał break pointa. Emocje sięgały zenitu, obaj gracze wykazywali się wielkim hartem ducha, ale też umiejętnościami technicznymi, jak w długiej akcji, kiedy piłka dwukrotnie zaczepiała o taśmę i spadała tuż za siatką, a mimo to obaj zdołali jeszcze ją przebić i uraczyli kibiców efektowną wymianą.

Miedwiediew w końcu dopiął swego. Po nieudanym lobie wrocławianina mógł wyrzucić ręce w górę w geście triumfu. Wygrał seta 6:4 i po trzech godzinach oraz 59 minutach gry po raz trzeci w Melbourne zameldował się w półfinale.

"Nie wiem, jak to przetrwałem. Jakoś jeszcze oddycham, ale ledwo stoję na nogach. +Hubi+ grał świetnie. Momentami wydawało się, że zmiecie mnie z kortu" - skomentował na gorąco triumfator, z którym na korcie rozmawiał John McEnroe.

"Niewiarygodny mecz, pełen zwrotów akcji, różnych odcieni. Hurkacz, najlepiej serwujący na świecie, w drugim secie zmiażdżył Rosjanina, z kolei w czwartym okazał się twardzielem, gdy odwrócił jego losy i odrobił przełamanie. Ale Miedwiediew to inteligentny gość, potrafił się dostosować do warunków, do rywala i znaleźć na niego sposób" - analizował słynny przed lat amerykański tenisista.

Ćwierćfinał to najlepszy wynik w Australian Open Hurkacza. Dzięki temu w najbliższym notowaniu światowego rankingu zamelduje się na najwyższym w karierze ósmym miejscu. Zapracował też na premię w wysokości 600 tys. dolarów australijskich, czyli prawie 1,6 mln złotych.

Z Miedwiediewem Polak zmierzył się po raz szósty i doznał trzeciej porażki. W 2021 roku był górą po pięciosetowym boju w 1/8 finału Wimbledonu. Jeszcze w tym samym sezonie dwukrotnie zwyciężył Rosjanin - w ćwierćfinale w Toronto oraz w fazie grupowej ATP Finals.

Kolejne dwa spotkania miały miejsce w 2022 roku i oba wygrał podopieczny Boyntona - najpierw w ćwierćfinale w Miami, a potem w finale w Halle, gdzie mieszkający już długo na Lazurowym Wybrzeżu, a od niedawna posiadający także francuskie obywatelstwo Miedwiediew występował jako lider światowego rankingu.

W Wielkim Szlemie najlepszym wynikiem Hurkacza pozostaje półfinał Wimbledonu 2021. Rosjanin w tym samym roku wygrał US Open, a finał Australian Open osiągnął w sezonach 2021 i 2022.

Półfinałowego rywala Miedwiediewa, który w tegorocznej edycji spędził już na korcie 16 godzin i 15 minut, wyłoni zaplanowany na środowy wieczór w Melbourne pojedynek wicelidera listy ATP Hiszpana Carlosa Alcaraza z szóstym w tym zestawieniu Niemcem Alexandrem Zverevem.

(PAP)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama