Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 11:50
Reklama KD Market

Year-ender, czyli co nas może czekać

Year-ender, czyli co nas może czekać
fot. Unsplash.com

Pokuszenie się o prognozę, w jakim kierunku podąży świat w 2024 roku, to zadanie z pogranicza astrologii i futurystyki. Tym niemniej każda szanująca się redakcja publikuje year-endery, czyli teksty próbujące uporać się z koniecznością wymiany kalendarzy na nowe. 

Przypomina trochę wróżenie z fusów, zważywszy, że minione lata zaskakiwały nas wydarzeniami, których rozmiarów i konsekwencji wcześniej trudno było przewidzieć, choć często można było się ich spodziewać. 

Tak było chociażby w przypadku pandemii COVID-19, bo choć eksperci od lat ostrzegali przed możliwością jej wybuchu, samego przebiegu epidemii nie sposób było sobie wyobrazić. Podobnie nieoczekiwany przebieg miała niesprowokowana agresja Rosji na Ukrainę, gdzie nie doceniono czynnika determinacji napadniętych, a przeszacowano potencjał i sprawność agresora. Ostatni rok przyniósł wydarzenia w Strefie Gazy, w kolejnym zapalnym regionie świata, których pełnych konsekwencji wciąż nie znamy. 

Co ważnego nas czeka w 2024 roku? Pomijając „czarne łabędzie”, czyli wydarzenia o katastrofalnej skali, których nie sposób przewidzieć, oczy całego świata będą zwrócone przede wszystkim na Stany Zjednoczone. To tu w listopadzie odbędą się wybory prezydenckie, poprzedzone kampanią, od przebiegu której może zależeć nie tylko przyszłość Ameryki, ale także całego świata, Polski nie wyłączając. Obecnie wszystko wskazuje na to, że dojdzie do powtórki z 2020 roku, kiedy w szranki stanęli przeciwko sobie Donald Trump i Joe Biden. Niezależnie od tego, czy właśnie te nazwiska pojawią się ostatecznie na kartach wyborczych, Ameryka obierze po wyborach albo kierunek kontynuacji dotychczasowej (zwycięstwo kandydata Demokratów), albo zmieni wektor polityki wewnętrznej i zagranicznej być może nawet o pełne 180 stopni, jeśli w Białym Domu pojawi się Republikanin. Dotyczyć to będzie nie tylko takich kwestii jak imigracja czy podejście do wydatków publicznych, ale także bezpieczeństwa Europy. 

O ile w rok 2023 wchodziliśmy pełni podziwu dla walczących Ukraińców i optymizmu związanego z solidarnością Zachodu, choćby w sprawie sankcji nałożonych na Rosję, o tyle obecnie nastroje są dużo gorsze. Coraz większe zmęczenie wojną, niepowodzenie ukraińskiej kontrofensywy letniej i oznaki przejmowania inicjatywy strategicznej na froncie przez Rosję może znacznie osłabić wolę wspierania Ukrainy. Do tego Kreml jakoś sobie poradził z reżimem sankcyjnym, mimo że praktycznie utracił gazowy rynek europejski. Dostawy broni dla Kijowa, niezbędne dla prowadzenia działań wojennych i utrzymania frontu osłabiają napięcie na Bliskim Wschodzie i konieczność wsparcia wojskowego Izraela. Zachód miał w ostatnich miesiącach problemy z dozbrajaniem jednego kraju, więc widać, że kołdra jest tu za krótka. W kolejce stoją jeszcze Tajwan i azjatyccy sojusznicy USA. 

Bliski Wschód znów pokazał, że nie przestał być prawdziwą beczką prochu, a dalsza eskalacja napięcia w regionie może stanowić poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa całego globu, choćby przez przerwanie szlaków transportowych ropy naftowej i innych surowców energetycznych. Jeśli zaś chodzi o Ukrainę, to Donald Trump oraz wielu Republikanów mówi wprost o ograniczeniu pomocy i poszukiwaniu kompromisu. Polakom nie trzeba jednak tłumaczyć, dlaczego jest to takie groźne. 

Inną konsekwencją ewentualnego zwycięstwa Republikanów może być wycofanie się Stanów Zjednoczonych z ustaleń dotyczących polityki klimatycznej i transformacji energetycznej. Wzrost nastrojów izolacjonistycznych może także osłabić jedność Zachodu, w tym relacje z Unią Europejską. Byłoby to groźne zwłaszcza wobec rosnącej rywalizacji między USA a Chinami na różnych płaszczyznach – gospodarczej, wojskowej, technologicznej, a przede wszystkim – handlowej. Tu chyba niewiele się zmieni niezależnie od wyniku listopadowych wyborów. Mimo pewnego odprężenia, jakie przyniosła wizyta Xî Jinpinga w Ameryce, oba supermocarstwa znajdują się na kursie kolizyjnym i są skazane na rywalizację.

Za sprawą kalendarza wyborczego rok 2024 może także przynieść fundamentalne zmiany w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Ewentualne zwycięstwo ugrupowań stawiających na dalszą integrację w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego może zaowocować rezygnacją z zasady jednomyślności i zmianą unijnych traktatów. Sukces eurosceptyków może z kolei zagrozić integralności wielkiego projektu, jakim jest od kilku dekad Unia Europejska. 

Maraton wyborczy nie ominie także Polski, ale z uwagi na emocje towarzyszące życiu politycznemu nad Wisłą, niżej podpisany powstrzyma się od jakichkolwiek spekulacji. Życie i tak nas zaskoczy w nadchodzącym 2024 roku. I to niejeden raz. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.


kajetan-sumila-mis7syjThUU-unsplash

kajetan-sumila-mis7syjThUU-unsplash

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama