Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 14:56
Reklama KD Market

Potrzeba wzajemnego szacunku

Potrzeba wzajemnego szacunku
fot. Pixabay.com

W moim pokoju zapachniało świętami Bożego Narodzenia. Stanęła choinka, żywa, prawdziwa, zielona. Ostatnio miałem taką całe lata temu. Cieszy mnie ten symbol, kieruje myśli ku dzieciństwu. Choinka nawiązuje do drzewa w Raju, z którego wypędzeni zostali Adam i Ewa, a światła na choince symbolizują Jezusa, który przywraca możliwość powrotu. Jest zatem odwołaniem do najwcześniejszych historii zapisanych w Biblii i ma w sobie przesłanie nadziei. Jezus Chrystus przyszedł, aby być światłem, które świeci w ciemności. Jest to nie tylko radość, ale także pewność, że człowiek nie jest sam, pozostawiony na pastwę losu. Jest z nim Ten, który jest Mesjaszem i Zbawicielem. Mam takie przekonanie, że potrzebuję tej świątecznej symboliki, bo ona nie tylko o czymś mówi i przypomina, ale daje przeżycie czegoś, co nie jest jedynie historią, ale co dzieje się wciąż. Przykro mi, że te moje symbole zostały wykradzione przez komercję. Niejako ogołocono je z treści. Zabrały adwent z jego sensem i przesłaniem oczekiwania, skierowały wzrok na zupełnie coś innego. Ustawiane dużo wcześniej, gasną zaraz po dniu Bożego Narodzenia i wyrzucane są do śmietników, gdyż „zrobiły swoją robotę”. Jest to dla mnie naprawdę smutne. Co z tym mogę zrobić? Chyba jedynie to, że zachowam świąteczną tradycję mojego domu i będę się cieszył zaświeconą choinką do dnia 2 lutego, czyli do Ofiarowania Pańskiego. Jak to było kiedyś. Bo choinka to nie tylko jakiś symbol, ale rzeczywistość z głęboką treścią.

W każdej religii ważne są święta i symbole. Nie wolno ich deptać i niszczyć. Należy się im najwyższy szacunek. Gdyż każda religia prowadzi do Boga, a ja wierzę, że jest jeden Bóg i On „jest, który jest”. Stąd nie pozostaję bierny, kiedy się wykorzystuje moje religijne symbole i spłyca wartość świąt. Zależy mi bardzo na tym, żebym ja sam i inni odkrywali piękno głębi przeżywania chrześcijańskich świąt, w liturgii w kościele, a także w domach. A jednej i drugiej towarzyszy bogactwo tradycji i symboliki.

W ostatnich dniach wiele się dzieje w polskim Parlamencie i w ogóle w naszym narodzie. Kolejny raz następują radykalne zmiany. W polskim Sejmie miał miejsce więcej niż incydent, raczej skandal zgaszenia żydowskiej menory zapalonej z okazji święta Chanuki przez jednego z posłów. Oburzył mnie ten fakt. Nie ukrywam tego. Podpisuję się pod oficjalnym „wstyd mi” i „przepraszam” wyrażonym w imieniu polskiego Episkopatu przez kardynała Grzegorza Rysia, a także przez wielu innych ludzi, niezależnie od wyznawanych poglądów czy religii. Za ten sprzeciw obrywa mi się od wielu. Uważam jednak, że jest bardzo uzasadniony. Bo ten wybryk pana posła jest zwyczajnym chamstwem, chyba że prowokacją, by jątrzyć i tworzyć podziały. Miło mi jest, kiedy ktoś składa mi życzenia z okazji świąt. Szanuję to, jeśli ich autorem jest ktoś „spoza”. Jest to wyraz kultury i wzajemnego szacunku. Staram się żyć i działać podobnie. Nie przeszkadza mi to w uczciwym życiu, a raczej buduje mosty pojednania i wzajemnej przyjaźni. Ktoś, kto tego nie rozumie, od razu wytacza działo „zgorszenia” i „świętego oburzenia”. Myślę też, że na przykład w przypadku żydowskiej Chanuki zabrakło, jak to zwykle bywa w wielu innych przypadkach, podstawowej wiedzy na temat święta oraz kultury w zachowaniu.

Chanuka to doroczne święto Światła. Jest opisane w Biblii, w Pierwszej Księdze Machabejskiej. Odnosi się do poświęcenia Świątyni Jerozolimskiej po czasie prześladowań. Jest to zatem święto o charakterze religijnym. Św. Jan w ewangelii pisze, że Jezus w tym święcie także uczestniczył. Dlaczego zatem chrześcijanie nie mieliby szanować tej tradycji? Przykre są komentarze z nutą nienawiści w kierunku tych, którzy wyrazili solidarność z Żydami po skandalu w polskim Sejmie. Stąd zgadzam się w pełni ze słowami papieża Franciszka, które w ostatnią środę wybrzmiały na audiencji generalnej w Rzymie. Papież mówił, że zamknięci chrześcijanie zawsze źle kończą, ponieważ nie są chrześcijanami, są ideologami, ideologami zamknięcia. Chrześcijanin musi być otwarty na głoszenie Słowa, na przyjmowanie braci i sióstr. Odniósł się także do prozelityzmu. Mówił, że potrzeba dziś ponownego odkrycia radości misji w ogniu Ducha Świętego, a zapał misyjny nie jest propagandą w celu zyskania akceptacji, nie jest prozelityzmem ani nie jest napełnianiem głowy pojęciami, lecz jest rozpaleniem w sercu iskry miłości Boga. „Gorliwość apostolska nie zależy od organizacji, lecz od zapału; nie mierzy się jej uzyskaną akceptacją, lecz miłością, jaką dajemy”. Warto wspomnieć na temat szkodliwych skutków prozelityzmu, który ma na celu pozyskanie nowych wyznawców danej religii lub wyznania. Niestety polega on dziś na wywieraniu nacisku lub manipulowaniu ludźmi tak, aby przyjęli daną wiarę. Na temat tej szkodliwej drogi niejednokrotnie wypowiadał się także papież Benedykt XVI.

W kontekście zbliżających się świąt Bożego Narodzenia warto by przemyśleć swoje nastawienie do innych religii. Nawet jeśli mają one także swoisty, może nie do końca pełen akceptacji stosunek do chrześcijan. Czy mamy kierować się zasadą „oko za oko”? W żadnym kierunku nie jest to dobre i godne pochwały. Trzeba raczej szukać drogi wzajemnego pojednania. Trzeba szukać głębszego odniesienia do Boga. Potrzeba szacunku. A tak á propos. W nawiązaniu do choinki i zapalanych na niej świateł oraz do świateł na menorze chanukowej, tu i tu chodzi o to samo. O światło, które rozświetli ciemność. Dla chrześcijan jest nim przychodzący Jezus Chrystus, Zbawiciel świata. Oby to światło zapalane wszędzie, dawało jasne przesłanie i prowadziło wszystkich do misyjnego nawrócenia oraz do wzajemnej życzliwości, która zawsze buduje pokój. Każda religia ma być miejscem spotkania, a nie walki. I żeby być dobrze zrozumianym, w szacunku do świąt nie chodzi o to, że przestaje się być krytycznym wobec trwających wojen i przemocy. To zupełnie inna sprawa. Chodzi raczej o to, by wspólnie o ten pokój nie tylko się modlić, ale do niego dążyć.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama