Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 11:43
Reklama KD Market

W pogoni za kolorem, dobrym światłem i… owcami

W pogoni za kolorem, dobrym światłem i… owcami
fot. Kasia Zubek-Siwa

W tym roku autorką wszystkich zdjęć do kalendarza „Dziennika Związkowego” z udziałem Zespołu Góralskiego „Siumni” jest pochodząca z Podhala fotograf Kasia Zubek-Siwa. Opowiedziała nam o swoich wrażeniach i wyzwaniach w pracy nad tym niecodziennym projektem.

Kasia Zubek-Siwa fot. arch. pryw.

Joanna Marszałek: Czym praca nad kalendarzem „Dziennika Związkowego” różniła się od Twoich dotychczasowych projektów?

Kasia Zubek-Siwa: Nigdy nie robiłam zdjęć do kalendarza. Robiłam zdjęcia niemowląt, dzieci, zdjęcia rodzinne i ślubne. Teraz robię więcej portretów i zdjęć ukazujących architekturę. W przypadku tego kalendarza byłam tylko fotografem – za kreatywną stroną projektu stała Karolina Strzelec-Stafiera (kierownik i instruktor zespołu „Siumni – red.). Ona wiedziała, co i jak chciała zrobić – jakie zdjęcia na jaki sezon, gdzie w tańcu mają być ręce, nogi, twarze. To wszystko był jej pomysł.

Jednak ostateczne naciśnięcie spustu migawki należało do Ciebie.

– No tak, to moja zasługa. W sumie Karolina dała mi dużą swobodę i pozwoliła wykazać się artystycznie. Uzupełniałyśmy się nawzajem. Mnie bardziej interesował ruch fruwających spódnic, zmieniające się kolory, światło.

Patrząc na ten kalendarz, nasuwa się pytanie, czy trzeba być góralką, żeby robić góralom zdjęcia?

– Myślę, że to pomaga! Oczywiście każdy może podjąć taki projekt i będzie widzieć coś innego. Ja, ponieważ pochodzę z gór i mam tę samą góralską krew, wiedziałam, co dla górali jest ważne i jak pokazać ich dumę. Udało się to z pomocą nie tylko strojów, ale też miejsc. Mieliśmy góralski szałas, łąkę, kapliczkę, las. Dla nas było ważne, żeby pokazać naszą kulturę i zwyczaje zwłaszcza tu, w Ameryce, gdzie może są nam one jeszcze bliższe niż w Polsce.

Wiemy już, że też jesteś góralką, a co łączyło Cię z zespołem „Siumni”?

– Karolinę znam od dziecka, bo jako nastolatka oczywiście też należałam do zespołu góralskiego. Potem miałam inne obowiązki, a Karolina kontynuowała pracę w zespole i tak jest to dziś. „Siumni” są dziś dobrze znani i sławni, i ciągle się rozwijają. Wcześniej robiłam już dla nich zdjęcia.

Które zdjęcie w kalendarzu stanowiło dla Ciebie największe wyzwanie i dlaczego?

– Było takie jedno zdjęcie, kiedy goniliśmy owce po łące… Chcieliśmy je zebrać w jednym miejscu, bo było piękne światło. A one, jak to owce, nie chciały nas słuchać i uciekały w las. Na dodatek to był chyba najgorętszy dzień lata. Chłopcy biegali za owcami w wełnianych spodniach, dziewczyny się ubierały, Karolina pobiegła w halce, żeby pomóc chłopcom, ja latałam z aparatem i światłem, a owce tylko dalej lecą w las. Niektórzy chłopcy już mieli dość i nie chcieli gonić za tymi owcami. Zaczęli sobie żartować i śpiewać. Ta scena została uchwycona na zdjęciu, choć nie była zaplanowana. Wyszło fajne, naturalne zdjęcie. Niekiedy tak właśnie jest, że najlepsze jest to, co miało nie być do zdjęcia.

A co jeśli chodzi o zdjęcia w ruchu – zbójnickie podskoki, fruwające spódnice. Czy trudno to było uchwycić?

– Tak, ponieważ jako fotograf widzę skok do góry, moment, akcję, twarz i fajne światło. Karolina jako instruktorka patrzyła na inne rzeczy – tu nogi nie tak, tu łokcie źle. Czasami mieliśmy artystycznie piękne zdjęcie, ale się nie nadawało, bo taniec nie był perfekt! Chłopcy skakali więc tyle razy, ile było trzeba, żeby wszystko było idealnie – w niesamowity upał, w wełnianych spodniach, bez klimatyzacji ani nawet wiatraka, bo w szałasie nie było elektryki, ale wreszcie się udało!

fot. Kasia Zubek-Siwa
fot. Kasia Zubek-Siwa
fot. Kasia Zubek-Siwa

Jak długo trwała sesja zdjęciowa do kalendarza?

– Dwa dni. Zrobiliśmy większą połowę w upalny dzień, a resztę parę dni później, gdy pogoda znów była ładna, a owce miały lepszy humor.

Gdzie odbywała się sesja zdjęciowa? Na zdjęciach widać nie tylko łąkę z owcami, ale też góralski szałas, kapliczkę…

– Zdjęcia były robione na farmie rodziny Skików. Nie znam całej historii, ale wiem, że oni mają owce, pole, wybudowali tam szałas i kapliczkę. Wszystko zrobione jest tak jak w górach w Polsce, w tym samym stylu. Chicagowscy górale lubią organizować tam swoje imprezy czy ogniska. Mieliśmy to szczęście, że Karolina zna się z rodziną Skików, która pozwoliła nam zrobić tam zdjęcia. Wszystko było na miejscu i niczego nie musieliśmy dodawać.

Czy znałaś wszystkie zwyczaje i obrzędy, które fotografowałaś?

– Dużo się nauczyłam z tego kalendarza, bo niektóre obrzędy są starodawne, ale są zakorzenione w naszej historii. Karolina ma dużą wiedzę i ciężko pracowała nad tym, żeby w każdym miesiącu była pokazana odpowiednia tradycja. Niektóre obrzędy odbywają się do dziś, jak podłazy, andrzejki, majówki. To wszystko są w gruncie polskie tradycje, tylko pokazane w wersji górali podhalańskich. Inaczej się je odprawia w innych regionach. Tak samo jak polskie stroje regionalne są podobne, a jednak mają różne wzory, kolory itp.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią, a także z Ameryką?

– Jestem tu już 40 lat. Przyjechałam, gdy miałam 6 lat. Moja rodzina pochodzi z Zębu – najwyżej położonej miejscowości w Polsce. Mieszkam w Orland Park. W Stanach skończyłam studia z zakresu grafiki i sztuki na American Academy of Art College w Chicago. Po szkole przez 13 lat pracowałam jako Creative director w agencji zajmującej się reklamą i grafiką. Kiedy straciłam pracę w 2013 r., zaczęłam robić więcej zdjęć jako hobby. Pasję do robienia zdjęć odziedziczyłam po dziadku, który miał ruskiego zenita i wywoływał zdjęcia w łazience… Najbardziej lubię zdjęcia artystyczne, które nie są pozowane i które pokazują prawdziwego człowieka i jego emocje. Rodzinne zdjęcia są fajne, ale w dzisiejszych czasach każdy może je zrobić iPhonem. Zdjęcia ludzi odzwierciedlające emocje to coś innego. Na co dzień pracuję w firmie męża, a w weekendy robię zdjęcia. Potrzebuję tego, aby czuć się kompletnym człowiekiem i zaspokoić moją artystyczną duszę.

Dziękuję za rozmowę.

Joanna Marszałek
[email protected]


List prezesa ZPPA Stanisława Sarny ws. nowego kalendarza „Dziennika Związkowego”

Chicago, 5 grudzień, 2023 r.

Szanowna redakcjo „Dziennika Związkowego”,

serdecznie dziękuję Wam za piękny kalendarz, w którym to pojawił się motyw góralski, przedstawił go zespół reprezentacyjny Związku Podhalan Północnej Ameryki „Siumni”, w którym tańczy i śpiewa młodzież pochodząca z rodzin góralskich, ale urodzona już w USA.

Działalność takich zespołów jak Szkółka Pieśni i Tańca przy ZG ZPPA oraz Siumni dla naszej organizacji jest wizytówką góralskiego dziedzictwa kultury, tradycji i obyczajów. W Chicago działa dwadzieścia góralskich zespołów dziecięco-młodzieżowych związanych ze Związkiem Podhalan w Północnej Ameryce. Występują oni na scenie Domu Podhalan, w siedzibie Związku Podhalan przy 4808 S. Archer Ave. w Chicago, w wielu konkursach organizowanych przez naszą organizację oraz na wielu polonijnych wydarzeniach.

Spośród wychowanków tych zespołów wybierane są pary taneczne, które indywidualnie startują w konkursie tańca i śpiewu góralskiego, w kilku kategoriach wiekowych. Konkurs ten jest najważniejszą częścią uwiecznienia umiejętności pary tańczącej i dla najlepszych są przyznawane Góralskie Oscary, które wręczane są na corocznym Festiwalu na Góralską Nutę. W tym roku odbył się już czterdziesty taki festiwal. Na festiwalu wiele zespołów zaprezentuje swój repertuar tańca i śpiewu w kontekście obyczajów podhalańskich. W wydarzeniu tym biorą udział dzieci, młodzież i rodzice zaangażowani w wychowanie kolejnych pokoleń w duchu kultury góralskiej. Nie brakuje muzyki, śpiewu, tańca i tradycji góralskiej.

Jako organizatorzy jesteśmy dumni, że przez czterdzieści lat festiwalu przewinęło się dziesiątki tysięcy dzieci i młodzieży wychowanej w kulturze góralskiej, która jest wizytówką 95 lat działalności Związku Podhalan Północnej Ameryki.

Serdecznie dziękuję Całemu Zespołowi „Siumni” za zaangażowanie, poświęcenie oraz wspaniałe zdjęcia, które zdobią Kalendarz „Dziennika Związkowego”. Będzie to wkładem w rozwój krzewienia i kultywowania tradycji i kultury podhalańskiej na obczyźnie.

Prezes Związku Podhalan w Północnej Ameryce
Stanisław W. Sarna
Po więcej informacji prosimy o kontakt: Stanisław Sarna tel. 708-205-3502 email: [email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama